Szliśmy bez słów. Nagle szaman przerwał ciszę.
-A kto tu je zwołał?
-Szczerze to nie wiem..
-A może same tu przylazły?-pyta chłopak.
-Centaury niechętnie zmieniają miejsce zamieszkania.. Musiał je ktoś wystraszyć.
-Albo coś..-zaczyna chłopak.
-Co masz na myśli?
Len?
Nieobecność
Moi drodzy!
Niestety nie mam czasu na prowadzenie bloga...na razie. Dużo zadań domowych , projekt edukacyjny i do tego wasze opowiadania...przerosło mnie to.
Dlatego też ogłaszam moją nieobecność. Potrwa ona do 19 grudnia. W tym czasie nie wysyłajcie mi opowiadań ani formularzy.
Poza tym blog powoli zanika...
TAK odpiszę na opowiadanie Lena.
Do zobaczenia
Rosallie
Od Flory-CD Reenesme
Gdy dziewczyna wyszła z pokoju, była już zdana na mnie. Dałam do zrozumienia, że wychodzimy i udałyśmy się do zamku.
Najpierw zaprowadziłam Renesmee do tablicy ogłoszeń.
- W razie gdybyś znowu zapomniała, tutaj mamy tablicę ogłoszeń. Wisi tu też plan lekcji dla wszystkich ras i klas. - Pokazałam plan lekcji i na jego podstawie zaprowadziłam dziewczynę pod salę w pobliżu biblioteki.
- Miłego dnia - pożegnałam ją, gdy wchodziła do sali, a sama poszłam na lekcje.
*Renesmee? Brakuje mi weny...*
Najpierw zaprowadziłam Renesmee do tablicy ogłoszeń.
- W razie gdybyś znowu zapomniała, tutaj mamy tablicę ogłoszeń. Wisi tu też plan lekcji dla wszystkich ras i klas. - Pokazałam plan lekcji i na jego podstawie zaprowadziłam dziewczynę pod salę w pobliżu biblioteki.
- Miłego dnia - pożegnałam ją, gdy wchodziła do sali, a sama poszłam na lekcje.
*Renesmee? Brakuje mi weny...*
Od Savanny-Do Chena
środa, 19 listopada 2014
Ostatnio coraz gorzej było z Akademią. Odchodziło wiele osób. Też się nad tym zastanawiałam ale wolałam najpierw porozmawiać z Chenem. Już dawno go nie widziałam. Czyżby mnie unikał? Poszłam go poszukać. Na schodach wpadłam na dziewczynę. Miała ze sobą książki, które upadły na podłogę.
-Przepraszam nie widziałam cię- kucnęła by podnieść ksiązki.
-A ty jesteś?
-Renesmee, nowa.
-Taaa
-A ty?
-Sav - powiedziałam i minęłam dziewczynę.
Ajednak ktoś jeszcze dołączył. Konntynułowałam moje poszukiwania. Zauważyłam Chena siedzącego na ławce. Podeszłam do niego od tyłu i objęłam jego szyję. Odwrócił się i lekko uśmiechnął.
-Dawno cię nie widziałam - puściłam i usiadłam obok Chena.
-Ja też.
-Wiesz nie wiem czy zauwazyłeś ale dużo osób opuszcza szkołę.
-A ty myślisz ze ja chcę ją opuścić czy ty chcesz to zrobić?
-A myślałeś o tym? -spytałam patrząc mu w oczy.
Chen?
-Przepraszam nie widziałam cię- kucnęła by podnieść ksiązki.
-A ty jesteś?
-Renesmee, nowa.
-Taaa
-A ty?
-Sav - powiedziałam i minęłam dziewczynę.
Ajednak ktoś jeszcze dołączył. Konntynułowałam moje poszukiwania. Zauważyłam Chena siedzącego na ławce. Podeszłam do niego od tyłu i objęłam jego szyję. Odwrócił się i lekko uśmiechnął.
-Dawno cię nie widziałam - puściłam i usiadłam obok Chena.
-Ja też.
-Wiesz nie wiem czy zauwazyłeś ale dużo osób opuszcza szkołę.
-A ty myślisz ze ja chcę ją opuścić czy ty chcesz to zrobić?
-A myślałeś o tym? -spytałam patrząc mu w oczy.
Chen?
Od Sang bleu-CD Lucasa
-Myślisz, że mafia chce nas dopaść?-zapytałam z uśmiechem.
-Niewykluczone.-powiedział Lucas-Już mnie chyba nic nie zdziwi.
-Po krótkim zastanowieniu... To bardzo prawdopodobne.
-Myślisz?-zapytał chłopak.
-Bardzo się tym interesujesz?-zapytałam. Chłopak przybrał dziwny wyraz twarzy.
-Aż tak to widać?
-Yhm-przytaknęłam-Zapytam ojca.
-Dzięki... Co?!
-Nie denerwuj się tak...-odchrząknęłam cicho.
-Weż się nad tym zastanów.
-Już się zastanowiłam. Zadzwonię.
Lukas?
-Niewykluczone.-powiedział Lucas-Już mnie chyba nic nie zdziwi.
-Po krótkim zastanowieniu... To bardzo prawdopodobne.
-Myślisz?-zapytał chłopak.
-Bardzo się tym interesujesz?-zapytałam. Chłopak przybrał dziwny wyraz twarzy.
-Aż tak to widać?
-Yhm-przytaknęłam-Zapytam ojca.
-Dzięki... Co?!
-Nie denerwuj się tak...-odchrząknęłam cicho.
-Weż się nad tym zastanów.
-Już się zastanowiłam. Zadzwonię.
Lukas?
Od Renesmee do Flory
sobota, 15 listopada 2014
Nie chciało mi się nigdzie iść. Chciałam jeszcze poleżeć w łóżku i pomyśleć o różnych sprawach. Położyłam ubrania, które miałam ubrać na łóżko. Poszłam się umyć a następnie zaczęłam się ubierać. Mi się nigdzie nie śpieszyło. Włożyłam na siebie jasno niebieskie spodnie, białą bluzkę ze skórzanymi końcami rękawów. Swoje brązowe włosy uczesałam w warkocz na prawą stronę. Do ulubionej nowej torby włożyłam książki i rozkład sal lekcyjnych. Do kieszeni spodni włożyłam telefon i słuchawki. Powoli wyszłam z pokoju zamykając go na klucz.
- Gdzie teraz? – Zapytałam
( Flora ? )
- Gdzie teraz? – Zapytałam
( Flora ? )
Od Dymitra
Nie mam weny ani nic więc Dymitr opuszcza szkołę
oto jego ostatnie opowiadanie .. jednak zostaw sobie gdzieś jego form jeśli się okaże ze ktos za nim teskni jest nadzieja ze wróci za jakiś czas ;e
Od dawna planowałem odejsc, w sumie odkąd zostałem tu przydzielony nie z własnej woli.
Nie da się ukryć, poznałem tu kilka osób nawet spoko ale ostatnio Megan odeszła.
Poza tym Ja Sange blue i Ruytaro nawet ich polubiłem. Ale świat jest wielki, a moje życie wieczne nieuniknione ze kiedyś tu wrócę.Ostatnio nie odwalałem nawet w miarę regularnie przybywałem na zajęcia.Osłabiłem tym czujność strażników.
Nadeszła ta chwila spakowałem rzeczy schowałem do plecaka zarzucając na ramie kierując się w stronę garażu gdzie stała moja maszyna. Nie obyło się bez zabicia nocnej straży wsiadłem na motor odpaliłem i ruszyłem .. Opuściłem mury Szkoły ... i tyle co mnie widziano ..
Od Flory-CD Renesmee
Rano jak zwykle ja i dziewczyny wstałyśmy, przygotowałyśmy się na lekcje i poszłyśmy do zamku. Pożegnałyśmy się kilka minut później i każda z nas poszła do swojej klasy.
Miałam już wchodzić za innymi uczniami, kiedy zatrzymała mnie pani Kuromi.
- Panno Armitage, mogę zabrać ci chwilę? - spytała.
- Pani nie mogę odmówić - stwierdziłam nieco zaskoczona - ale co na to pan...?
- Zajmę się tym - przerwała wychowawczyni i weszła do klasy, zostawiając mnie na korytarzu.
Przez uchylone drzwi zobaczyłam jak pani Kuromi rozmawia z nauczycielem. Tamten przytaknął, a dyrektorka wróciła do mnie.
- Pozwolił ci wyjść z lekcji na jakiś czas. Tak więc chcę, żebyś zaprowadziła nową uczennicę na jej zajęcia...
- A czemu nie można było wysłać kogoś z personelu?
- Wierzę, że jesteś wystarczająco odpowiedzialną osobą, żeby się tego podołać. - Przywidziało mi się albo nie, ale chyba mrugnęła do mnie jednym okiem... - Tutaj jest jej adres. - Podała mi kartkę i na koniec jeszcze upomniała, żebym nie uciekała z lekcji jak już tę uczennicę odprowadzę.
Poszłam zatem do wskazanego na kartce domku i zapukałam do mniemanego pokoju uczennicy. Nikt nie odpowiedział, więc weszłam. Nagle pościel łóżka poruszyła się i znad niej spojrzała na mnie ciemnowłosa dziewczyna. Wyglądała na trochę niewyspaną.
- Renesmee... Jackson? - przeczytałam nazwisko.
- Tak...? - odparła tamta.
- Świetnie. - zerknęłam na kartkę. Napisano na niej nawet przyczynę wizyty na wypadek gdybym zapomniała. - Czemu panna Jackson nie jest na lekcjach?
- A która jest godzina? - Dziewczyna spojrzała na zegarek i gwałtownie zerwała się z łóżka. Zaczęła nerwowo szukać ubrań w walizce.
- W sumie to nie musisz się spieszyć - stwierdziłam. - I tak jesteś spóźniona.
Gdy na mnie spojrzała, była chyba trochę zła.
- Kim ty jesteś, że akurat ciebie specjalnie po mnie wysłali?
- Cóż, dyrektorka Kuromi widocznie stwierdziła, że jako jedna z najstarszych uczennic w tej szkole jestem wystarczająco godna przyprowadzania spóźnionych do ich sal.
Panna Jackson westchnęła i wstała, trzymając w rękach ubarnia.
- Możesz wyjść z pokoju? - poprosiła. Chyba.
- Prywatność to podstawa - podsumowałam i posłusznie wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Zaczęłam czekać w korytarzu.
*Renesmee?*
Miałam już wchodzić za innymi uczniami, kiedy zatrzymała mnie pani Kuromi.
- Panno Armitage, mogę zabrać ci chwilę? - spytała.
- Pani nie mogę odmówić - stwierdziłam nieco zaskoczona - ale co na to pan...?
- Zajmę się tym - przerwała wychowawczyni i weszła do klasy, zostawiając mnie na korytarzu.
Przez uchylone drzwi zobaczyłam jak pani Kuromi rozmawia z nauczycielem. Tamten przytaknął, a dyrektorka wróciła do mnie.
- Pozwolił ci wyjść z lekcji na jakiś czas. Tak więc chcę, żebyś zaprowadziła nową uczennicę na jej zajęcia...
- A czemu nie można było wysłać kogoś z personelu?
- Wierzę, że jesteś wystarczająco odpowiedzialną osobą, żeby się tego podołać. - Przywidziało mi się albo nie, ale chyba mrugnęła do mnie jednym okiem... - Tutaj jest jej adres. - Podała mi kartkę i na koniec jeszcze upomniała, żebym nie uciekała z lekcji jak już tę uczennicę odprowadzę.
Poszłam zatem do wskazanego na kartce domku i zapukałam do mniemanego pokoju uczennicy. Nikt nie odpowiedział, więc weszłam. Nagle pościel łóżka poruszyła się i znad niej spojrzała na mnie ciemnowłosa dziewczyna. Wyglądała na trochę niewyspaną.
- Renesmee... Jackson? - przeczytałam nazwisko.
- Tak...? - odparła tamta.
- Świetnie. - zerknęłam na kartkę. Napisano na niej nawet przyczynę wizyty na wypadek gdybym zapomniała. - Czemu panna Jackson nie jest na lekcjach?
- A która jest godzina? - Dziewczyna spojrzała na zegarek i gwałtownie zerwała się z łóżka. Zaczęła nerwowo szukać ubrań w walizce.
- W sumie to nie musisz się spieszyć - stwierdziłam. - I tak jesteś spóźniona.
Gdy na mnie spojrzała, była chyba trochę zła.
- Kim ty jesteś, że akurat ciebie specjalnie po mnie wysłali?
- Cóż, dyrektorka Kuromi widocznie stwierdziła, że jako jedna z najstarszych uczennic w tej szkole jestem wystarczająco godna przyprowadzania spóźnionych do ich sal.
Panna Jackson westchnęła i wstała, trzymając w rękach ubarnia.
- Możesz wyjść z pokoju? - poprosiła. Chyba.
- Prywatność to podstawa - podsumowałam i posłusznie wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Zaczęłam czekać w korytarzu.
*Renesmee?*
Od Lucasa-CD Sang bleu
-Wszystko okay?-Zapytała, a ja się zatrzymałem. Dziewczyna zrobiła to samo i stanęła przede mną. Zacząłem nawijać na palec jej czerwone włosy.
-Coś mi tu nie pasuję.-Powiedziałem.
-Niby co takiego?
-No dobra centaury nas zaatakowały, ale szykuję się coś większego skoro przysłali ludzi z rady wampirów.
Sang
-Coś mi tu nie pasuję.-Powiedziałem.
-Niby co takiego?
-No dobra centaury nas zaatakowały, ale szykuję się coś większego skoro przysłali ludzi z rady wampirów.
Sang
Od Renesmee
czwartek, 13 listopada 2014
- Rene za dwie godziny wyjeżdżamy. – Powiadomiła mnie mama.
- Co?! – Krzyknęłam zrywając się z łóżka. – Dokąd?
- Razem z ojcem postanowiliśmy, że zapiszemy Cię do szkoły dla takich jak ty. – Powiedziała opiekuńczo do mnie matka.
- Nie zgadzam się. – Powiedziała Renesmee.
- Masz godzinę, aby się przygotować do wyjazdu. – Powiedziała to mama wychodząc z pokoju. Ja wkurzona na cały świat wyciągnęłam walizkę i dwie wielkie torby. Spakowanie zajęło mi półgodziny. Następnie wzięłam szybki prysznic. Gdy weszłam do pokoju moim rzeczy nie było. Wzięłam torbę podręczną z moimi osobistymi rzeczami. Gdy zeszłam na parter domu rodzice jedli właśnie śniadanie. Ja tylko przelotnie popatrzałam na nich i poszłam do samochodu. Rzeczy moje już leżały w bagażniku. Usiadłam z tyłu i założyłam słuchawki na uszy. Obok mnie leżała wielka klatka z jastrzębiem w środku.
Jechaliśmy już dwie godziny a podróż była strasznie nudna. W ciągu tego czasu naszkicowałam piękny obraz wilka, na tle pięknego lasu. Wtem auto prowadzone przez mojego ojca się zatrzymało. Zobaczyłam przez okno piękny smukły budynek. Moi rodzice wyszli z auta i przywitali się z jakomś kobietą. Nie pewnie wyszłam z samochodu i podeszłam do rodziców.
- Ty na pewno jesteś Renesmee, ja jestem Tetto Kuromi i i jestem wychowawczynią wilkołaków. – Powiedziała kobieta uśmiechając się do mnie.
- Tak miło mi panią poznać. – Powiedziałam znudzona całą akcją.
- Chodź ze mną do szkoły, ale najpierw pożegnaj się z rodzicami. – Zaproponowała kobieta.
- Do zobaczenia. – Powiedziałam smętnie. Podeszłam do auta i z klatki wypuściłam Setha. Następnie wzięłam walizkę i torbę. Szłam posępnie za kobietą do budynku. Gdy tak szłam patrzyli na mnie inni uczniowie. …
Po godzinnej rozmowie zaprowadzono mnie do mieszkania. Było nawet ładne. Wieczorem położyłam się spać. Rano, obudziło mnie pukanie do drzwi.
( ktoś ? )
- Co?! – Krzyknęłam zrywając się z łóżka. – Dokąd?
- Razem z ojcem postanowiliśmy, że zapiszemy Cię do szkoły dla takich jak ty. – Powiedziała opiekuńczo do mnie matka.
- Nie zgadzam się. – Powiedziała Renesmee.
- Masz godzinę, aby się przygotować do wyjazdu. – Powiedziała to mama wychodząc z pokoju. Ja wkurzona na cały świat wyciągnęłam walizkę i dwie wielkie torby. Spakowanie zajęło mi półgodziny. Następnie wzięłam szybki prysznic. Gdy weszłam do pokoju moim rzeczy nie było. Wzięłam torbę podręczną z moimi osobistymi rzeczami. Gdy zeszłam na parter domu rodzice jedli właśnie śniadanie. Ja tylko przelotnie popatrzałam na nich i poszłam do samochodu. Rzeczy moje już leżały w bagażniku. Usiadłam z tyłu i założyłam słuchawki na uszy. Obok mnie leżała wielka klatka z jastrzębiem w środku.
Jechaliśmy już dwie godziny a podróż była strasznie nudna. W ciągu tego czasu naszkicowałam piękny obraz wilka, na tle pięknego lasu. Wtem auto prowadzone przez mojego ojca się zatrzymało. Zobaczyłam przez okno piękny smukły budynek. Moi rodzice wyszli z auta i przywitali się z jakomś kobietą. Nie pewnie wyszłam z samochodu i podeszłam do rodziców.
- Ty na pewno jesteś Renesmee, ja jestem Tetto Kuromi i i jestem wychowawczynią wilkołaków. – Powiedziała kobieta uśmiechając się do mnie.
- Tak miło mi panią poznać. – Powiedziałam znudzona całą akcją.
- Chodź ze mną do szkoły, ale najpierw pożegnaj się z rodzicami. – Zaproponowała kobieta.
- Do zobaczenia. – Powiedziałam smętnie. Podeszłam do auta i z klatki wypuściłam Setha. Następnie wzięłam walizkę i torbę. Szłam posępnie za kobietą do budynku. Gdy tak szłam patrzyli na mnie inni uczniowie. …
Po godzinnej rozmowie zaprowadzono mnie do mieszkania. Było nawet ładne. Wieczorem położyłam się spać. Rano, obudziło mnie pukanie do drzwi.
( ktoś ? )
Nowa uczennieca
Powitajmy Renesmee
Imię: Renesmee
Przezwisko: Rene
Nazwisko: Jackson
Płeć: Kobieta
Rasa: wilkołak ( plus krew wampira )
Rok: 1
Mieszkanie: nr. 1 pokój nr. 1
Urodziny: 7 kwietnia
Zauroczenie: Jest taki jeden...
Charakter: Renesmee jest wrogo nastawiona dla osób, których nie zna. Dla przyjaciół jest miła i szczera. Zawsze można na nią liczyć. Dziewczyna jest żywiołowa, wyrozumiała, ale potrafi być uparta. Czasem ma chęć na krew człowieka.
Aparycja: Renesmee ma długie. proste brązowe włosy i brązowe oczy. Jest szczupła i wysoka. Ma jasną cerę.
Historia: Jej matką jest wilkołak a ojcem wampir. Ma zbliżony charakter do swojego ojca. W szkole do, której uczęszczała czuła się nieswojo. Nie miała przyjaciółek z którymi mogła by pogadać. Pewnego dnia tak ją pobito, że spędziła tydzień w szpitalu. Rodzice postanowili, że zapiszą ją do szkoły. Tak trafiła tutaj.
Zainteresowania: pływanie, strzelanie z łuku, malowanie, medycyna
Zwierzątko: jastrząb o imieniu Seth
Opiekun: Usagi 289
Upomnienia/Pochwały: 0/0
Sterujący: m.66d
Po przemianie: LINK
Od Lena - CD Rosallie
środa, 12 listopada 2014
Uniosłem brwi.
- Myślałem, że jest zaklęcie ukrywające czyjąś obecność - powiedziałem. - Dzięki temu pani Samanta mogłaby się nie zorientować o twojej obecności.
- Jest i zaklęcie i eliksir - odparła Rose. - Ale ściślej mówiąc to jest eliksir znikania... Użyłam czaru, jednak pani Sam jest czarodziejką... i go...
- Wykryła?
Rose skinęła głową.
- Szczerze mówiąc nie widziałem nikogo przypominającego centaury czy fauny od powrotu.
- W takim razie masz okazję. Jeden tu idzie.
Rosallie wskazała ruchem głowy idącego centaura, który bacznie się rozglądał.
- Wstańmy.
Unieśliśmy się i wyszliśmy z krzaków. Szybko weszliśmy na chodnik jak gdyby nigdy nic i szliśmy przez dziedziniec. Gdy mijaliśmy mityczne stworzenie skinęliśmy sobie nawzajem głowami.
<Rose?>
- Myślałem, że jest zaklęcie ukrywające czyjąś obecność - powiedziałem. - Dzięki temu pani Samanta mogłaby się nie zorientować o twojej obecności.
- Jest i zaklęcie i eliksir - odparła Rose. - Ale ściślej mówiąc to jest eliksir znikania... Użyłam czaru, jednak pani Sam jest czarodziejką... i go...
- Wykryła?
Rose skinęła głową.
- Szczerze mówiąc nie widziałem nikogo przypominającego centaury czy fauny od powrotu.
- W takim razie masz okazję. Jeden tu idzie.
Rosallie wskazała ruchem głowy idącego centaura, który bacznie się rozglądał.
- Wstańmy.
Unieśliśmy się i wyszliśmy z krzaków. Szybko weszliśmy na chodnik jak gdyby nigdy nic i szliśmy przez dziedziniec. Gdy mijaliśmy mityczne stworzenie skinęliśmy sobie nawzajem głowami.
<Rose?>
Od Rosallie-CD Lena
wtorek, 11 listopada 2014
Pani Samanta przeszła a ja odetchnęłam z ulgą.
-Co do cho*ery robiłaś w gabinecie?-pyta Len,kiedy mieliśmy już pewność,że nauczycielka tego nie usłyszy.
-Próbowałam znaleźć sposób,by strażnicy sobie poszli-odpowiadam.
-Jacy strażnicy?-pyta.
-To ty nic nie wiesz...A no tak.. Kiey ciebie nie było,to w szkole był atak centaurów. Rada nadprzyrodzonych przysłała tu ,by nas chronić,a zamiast pchraniać,to nas ogranicza.. A tak a propos hej. Fajnie,że wróciłeś-odpowiadam,całując chłopaka w polik.
-Hej-odpowiada z uśmiechem.-Jak ograniczają?
-No po prostu..zabraniają praktycznie wszystkiego. Nawet w za dużych grupah nie można chodzić.
-I znalazłaś coś,by ich wywalis?
-No..nie.
Len?
-Co do cho*ery robiłaś w gabinecie?-pyta Len,kiedy mieliśmy już pewność,że nauczycielka tego nie usłyszy.
-Próbowałam znaleźć sposób,by strażnicy sobie poszli-odpowiadam.
-Jacy strażnicy?-pyta.
-To ty nic nie wiesz...A no tak.. Kiey ciebie nie było,to w szkole był atak centaurów. Rada nadprzyrodzonych przysłała tu ,by nas chronić,a zamiast pchraniać,to nas ogranicza.. A tak a propos hej. Fajnie,że wróciłeś-odpowiadam,całując chłopaka w polik.
-Hej-odpowiada z uśmiechem.-Jak ograniczają?
-No po prostu..zabraniają praktycznie wszystkiego. Nawet w za dużych grupah nie można chodzić.
-I znalazłaś coś,by ich wywalis?
-No..nie.
Len?
Od Lena
Wróciłem z nie za bardzo krótkiego wyjazdu do rodziny. Zostałem w sumie zmuszony by to zrobić przez rodziców. Raz na 5 lat był właśnie miesięczny - a nierzadko dłuższy - zjazd rodzinny. Każdy dzielił się wspomnieniami lub nowymi doświadczeniami. Starsi uczyli najmłodszych, a nowych sprawdzano.
Byłem wykończony, bo moje kuzynki uwielbiają mnie dręczyć oraz Natashę.
Szedłem przez dziedziniec do swego lokum.
- Jestem wykończona - stwierdziła dziewczynka.
Spojrzałem na nią unosząc wysoko brwi.
- Jesteś duchem. Duchy nie mogą być zmęczone - odparłem.
- A widzisz... Twoje kuzynki potrafią zmęczyć nawet nieżywych.
- Pocieszające.
Nagle do mych uszu dobiegły kroki, pośpieszne, jakby ktoś biegł. Spojrzałem w kierunku źródła dźwięku. W moją stronę biegła Rosallie.
- Rose! - krzyknąłem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i chwyciła mnie za rękę.
- Biegiem! - zakrzyknęła i pociągnęła mnie.
Biegłem za nią, aż w końcu wskoczyliśmy w krzaki.
- Co się stało? - spytałem szeptem.
- Byłam w biurze pani Samanty... Nakryła mnie i się wściekła. Teraz mnie goni.
Po chwili rozległo się wołanie.
- Rosallie!! Ro-sa-llie Man-son!
Pani Samanta niczego nieświadoma minęła naszą kryjówkę i oddaliła się dalej wołając Rose.
<Rosallie?>
Byłem wykończony, bo moje kuzynki uwielbiają mnie dręczyć oraz Natashę.
Szedłem przez dziedziniec do swego lokum.
- Jestem wykończona - stwierdziła dziewczynka.
Spojrzałem na nią unosząc wysoko brwi.
- Jesteś duchem. Duchy nie mogą być zmęczone - odparłem.
- A widzisz... Twoje kuzynki potrafią zmęczyć nawet nieżywych.
- Pocieszające.
Nagle do mych uszu dobiegły kroki, pośpieszne, jakby ktoś biegł. Spojrzałem w kierunku źródła dźwięku. W moją stronę biegła Rosallie.
- Rose! - krzyknąłem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i chwyciła mnie za rękę.
- Biegiem! - zakrzyknęła i pociągnęła mnie.
Biegłem za nią, aż w końcu wskoczyliśmy w krzaki.
- Co się stało? - spytałem szeptem.
- Byłam w biurze pani Samanty... Nakryła mnie i się wściekła. Teraz mnie goni.
Po chwili rozległo się wołanie.
- Rosallie!! Ro-sa-llie Man-son!
Pani Samanta niczego nieświadoma minęła naszą kryjówkę i oddaliła się dalej wołając Rose.
<Rosallie?>
Od Sang bleu
poniedziałek, 10 listopada 2014
Siedziałam sobie na dziedzińcu z Mageshą. Ostatnio wszyscy mieli posępne miny. Obok mnie przeszła grupka dziewczyn. Nie nadaję się do towarzystwa. Nagle na dziedziniec wjechał samochód. Wysiedli z niego Strażnicy i wyciągneli z tylnego siedzenia postać z naszej szkoły. Nie wiem co przeskrobała ale nie chciałabym być na jej miejscu.
Ktoś? Coś? Pustki tutaj ostatnio...:(
Ktoś? Coś? Pustki tutaj ostatnio...:(
Od Alice CD.Jessica
Wracałam zmęczona ze stajni. Ciężko jest być uradowanym kiedy po uszy jest się w krwi ,bo wredny each-uisce postanowił rozchlapać sobie jedzonko po boksie. Wzdycham z irytacją. Idę przez kamienny dziedziniec w stronę budynku.
Naglę staję zdziwiona. Dziwna dziewczyna...Pociągam nosem.Trąci od niej magią. To czarodziej. Wydaje się być trochę niepewna.Stoi przy drzwiach szkoły. No cóż. Teraz powinny być lekcje więc będzie jeszcze bardziej przerażona kiedy wejdzie to pustej kamiennej sali. To zapewne nowa uczennica.
Niby sama nie jestem tu zbyt długo... Podchodzę do niej bezszelestnie. Jestem w końcu wilkołakiem.... Drzwi otwierają się z trzaskiem starych nawiasów. Przewracam z irytacją oczami...Czuję się jak w dennym horrorze. Stoję już praktycznie za dziewczyną. Pewnie zastanawia się czemu czuje tak mocną woń krwi.
-Ekchem -mówię cicho
Jessica?
Naglę staję zdziwiona. Dziwna dziewczyna...Pociągam nosem.Trąci od niej magią. To czarodziej. Wydaje się być trochę niepewna.Stoi przy drzwiach szkoły. No cóż. Teraz powinny być lekcje więc będzie jeszcze bardziej przerażona kiedy wejdzie to pustej kamiennej sali. To zapewne nowa uczennica.
Niby sama nie jestem tu zbyt długo... Podchodzę do niej bezszelestnie. Jestem w końcu wilkołakiem.... Drzwi otwierają się z trzaskiem starych nawiasów. Przewracam z irytacją oczami...Czuję się jak w dennym horrorze. Stoję już praktycznie za dziewczyną. Pewnie zastanawia się czemu czuje tak mocną woń krwi.
-Ekchem -mówię cicho
Jessica?
Marco odchodzi powód-decyzja właścićela
sobota, 8 listopada 2014
Imię: Marco
Przezwisko: -
Nazwisko: Wilth
Płeć: mężczyzna
Rasa: wilkołak
Rok: I
Mieszkanie: IV,pokój 3
Urodziny: 17 stycznia
Zauroczenie:są takie dwie ♥
Charakter: Marco to odważny, pewny siebie i nieobliczalny chłopak. Nigdy nie przewidzisz jego ruchu oraz nie dowiesz się co planuje. Zwykle idzie na żywioł, a jak się na coś uprze to nic go nie powstrzyma.
Wesoły wariat - tak mówią o nim ludzie, którzy go znają, trudno się dziwić, Marco nie jest tylko skorym do walki, jest też miły, zabawny i lekko stuknięty, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Niestety nie przy każdym się uśmiecha, dla obcych jest oschły, a czasem nawet wredny, tylko przyjaciołom ukazuje swoje dobre strony.
Aparycja: Marco ma tatuaże na rękach i plecach. Kolczyk w wardze i w uszach. Jest dość wysoki i wysportowany. Jest brunetem o dość jasnej karnacji. Często chodzi w okularach.
Historia: Moich rodziców nie znałem, adoptowało mnie państwo Wilth. Byli dość bogaci więc dzieciństwo miałem idealne. Moje zachcianki spełniały się. Gdy dowiedziałem się o swojej mocy, opuściłem dom, by nikogo nie skrzywdzić. Potem ciągle podróżowałem, zwiedzałem, aż napotkałem tą szkołę.
Zainteresowania: Sport, walka, rysowanie, muzyka.
Głos: OneRepublic - Love Runs Out
Zwierzątko: -
Opiekun: uja2000Upomnienia/Pochwały: 0/0
Sterujący: KalaWolf
Po przemianie: «link»
Od Sary-CD Marco
środa, 5 listopada 2014
Marco zaczął mnie całować, a ja się temu nie sprzeciwiałam. Oderwaliśmy się od siebie i oglądaliśmy dalej projekcje.
- Jesteś więcej warta niż te wszystkie gwiazdy razem wzięte.-Szepnął mi do ucha, a ja się uśmiechnęłam.
Marco
- Jesteś więcej warta niż te wszystkie gwiazdy razem wzięte.-Szepnął mi do ucha, a ja się uśmiechnęłam.
Marco
Od Jessici
niedziela, 2 listopada 2014
Mój plecak był ciężki. Szłam już długo, nie mogąc złapać żadnego auta.
Ciągnęłam poboczem autostrady już piątą godzinę a jakiegokolwiek
samochodu nie widziałam nawet cienia. Wreszcie postanowiłam zrobić sobie
przerwę. Z plecaka wyciągnęłam kończącą się butelkę wody. Chyba nie
zrobiłam dobrze uciekając z pustego domu. Tam było wszystkiego pod
dostatkiem, a tu? Z pustego nawet Salomon nie naleje... Czekaj,
czekaj... Przecież ja potrafię więcej niż cały Salomon! Umiem czarować.
Rzuciłam jedno z prostszych zaklęć . Jestem samoukiem. Butelka wypełniła się po
brzegi wodą. Dałam mojej fretce, która nareszcie postanowiła wyjść (a
właściwie wypełznąć) z plecaka, wodę. Zauważyłam rozmazany kształt
zbliżający się w moją stronę. To był samochód! Taki prawdziwy! Udało mi
się go zatrzymać. W środku siedziała jakaś kobieta. Zapytała się mnie
dokąd podwieźć. Odparłam wymyślając głupoty, że jadę pod Londyn do
wujka. Ona nic nie odpowiedziała i otworzyła mi drzwi na tylne
siedzenie. Wrzuciłam tam swój plecak razem z fretką i siadłam obok.
Zamknęłam z trzaskiem drzwi i zapięłam pasy. Kobieta ruszyła. Po około 3
godzinach byłyśmy na miejscu. Wysiadłam koło budynku Parlamentu. Resztę
przeszłam pieszo. Zajęło mi to pół godziny. Po tym czasie znalazłam się
pod szkołą. Stałam jakiś czas trzymając klamkę ogromnych drzwi. Bałam
się. A jeżeli mie nie zechcą? A jak mnie nikt nie polubi? Zostanę
sama...
Z obawą pociągnęłam za klamkę. Znalazłam się w środku...
<Kto tam by mógł odpisać?>
Z obawą pociągnęłam za klamkę. Znalazłam się w środku...
<Kto tam by mógł odpisać?>
Od Marco-CD Sary
- Zmiana planów - uśmiechnąłem się
- Gdzie idziemy ? - zapytała
- Niespodzianka - odpowiedziałem
Gdy byliśmy na miejscu odsłoniłem oczy dziewczynie. Było to ogromne planetarium, nikogo w nim nie było.
Sara usiadła na jednym z foteli, a ja podszedłem do komputera uruchamiającego cały system. Po dwóch minutach projektor zaczął działać, a ja podszedłem do dziewczyny. Na suficie pokazywały się różne galaktyki i planety
Zacząłem całować dziewczynę.
<Sara... Mała zmiana planów>
- Gdzie idziemy ? - zapytała
- Niespodzianka - odpowiedziałem
Gdy byliśmy na miejscu odsłoniłem oczy dziewczynie. Było to ogromne planetarium, nikogo w nim nie było.
Sara usiadła na jednym z foteli, a ja podszedłem do komputera uruchamiającego cały system. Po dwóch minutach projektor zaczął działać, a ja podszedłem do dziewczyny. Na suficie pokazywały się różne galaktyki i planety
Zacząłem całować dziewczynę.
<Sara... Mała zmiana planów>
Od Lirael-CD Thomasa
Podniosłam kolejny owoc, po czym go ostrożnie opuściłam.
Spojrzałam na chłopaka. Usłyszałam za sobą jakieś szepty, a po chwili owoce wybuchły. Mnie i wilkołaka opryskał lepki sok. Odwróciłam się... no tak.
-Chodźmy - mruknęłam biorąc torbę i wychodząc a on za mną.
-Kim oni byli?
-Czarodziejami, którzy za mną nie przepadają - odparłam cicho. -Uważają, że nie powinno mnie tu być...
-Co? Czemu?
- Bo mimo, że jestem czystej krwi to jestem beznadziejna w czarach. Znam na pamięć prawie wszystkie czary i urok z teorii. Nie potrafię się nimi posłużyć, bo ich nigdy nie próbowałam, a nauka w praktyce zaklęć wolno mi idzie - powiedziałam.
Thomas?
Spojrzałam na chłopaka. Usłyszałam za sobą jakieś szepty, a po chwili owoce wybuchły. Mnie i wilkołaka opryskał lepki sok. Odwróciłam się... no tak.
-Chodźmy - mruknęłam biorąc torbę i wychodząc a on za mną.
-Kim oni byli?
-Czarodziejami, którzy za mną nie przepadają - odparłam cicho. -Uważają, że nie powinno mnie tu być...
-Co? Czemu?
- Bo mimo, że jestem czystej krwi to jestem beznadziejna w czarach. Znam na pamięć prawie wszystkie czary i urok z teorii. Nie potrafię się nimi posłużyć, bo ich nigdy nie próbowałam, a nauka w praktyce zaklęć wolno mi idzie - powiedziałam.
Thomas?
Jessica Olson
Imię: Jessica
Przezwisko: Jessi, J
Nazwisko: Olson
Płeć: kobieta
Rasa: Czarodziej
Rok: I
Mieszkanie: Mieszkanie I Pokój 2
Urodziny: 24 grudnia
Zauroczenie: Jest taki jeden...
Charakter: Jessi jest osobą dość zamkniętą w sobie, zbuntowaną dziewczyną. Rzadko z kimkolwiek rozmawia. Dużo słucha muzyki, głównie rocka oraz alternatywy. Mało kiedy wychodzi z pokoju, wagaruje. Kiedy jej się już okropnie nudzi, wychodzi pojeździć na desce. Lubi potańczyć, ale ukrywa to przed wszystkimi.
Aparycja: J ma błękitne oczy skrzące się w słońcu. Jej włosy są koloru blond. Jest wysoka, ma ok 180 wzrostu. Jest chuda. Najczęściej ubiera się w wygodne jeansy i luźną koszulkę, ale czasem zakłada spódnicę. Na wyjątkowe okazje zakłada sukienki.
Historia: Jessy urodziła się w zwykłej rodzinie. Miała ojca spawacza, a matka była bezrobotna. Któregoś dnia jej rodzice się pokłócili. Wzięli rozwód. J została z matką. Niestety ona po jakimś czasie zmarła. Jessy w międzyczasie odkryła swoje moce, tak więc po śmierci matki przybyła tu.
Zainteresowania: Muzyka, jazda na deskorolce
Głos: Meghan Trainor - All About That Bass
Zwierzątko: Fretka Mary «klik»
Opiekun: «Jula»
Upomnienia/Pochwały: 0/0
Różdżka: Rdzeń ze szponu hipogryfa, 13 cali «klik»
Sterujący: Wilczyca02
Subskrybuj:
Posty (Atom)