Rano jak zwykle ja i dziewczyny wstałyśmy, przygotowałyśmy się na lekcje i poszłyśmy do zamku. Pożegnałyśmy się kilka minut później i każda z nas poszła do swojej klasy.
Miałam już wchodzić za innymi uczniami, kiedy zatrzymała mnie pani Kuromi.
- Panno Armitage, mogę zabrać ci chwilę? - spytała.
- Pani nie mogę odmówić - stwierdziłam nieco zaskoczona - ale co na to pan...?
- Zajmę się tym - przerwała wychowawczyni i weszła do klasy, zostawiając mnie na korytarzu.
Przez uchylone drzwi zobaczyłam jak pani Kuromi rozmawia z nauczycielem. Tamten przytaknął, a dyrektorka wróciła do mnie.
- Pozwolił ci wyjść z lekcji na jakiś czas. Tak więc chcę, żebyś zaprowadziła nową uczennicę na jej zajęcia...
- A czemu nie można było wysłać kogoś z personelu?
- Wierzę, że jesteś wystarczająco odpowiedzialną osobą, żeby się tego podołać. - Przywidziało mi się albo nie, ale chyba mrugnęła do mnie jednym okiem... - Tutaj jest jej adres. - Podała mi kartkę i na koniec jeszcze upomniała, żebym nie uciekała z lekcji jak już tę uczennicę odprowadzę.
Poszłam zatem do wskazanego na kartce domku i zapukałam do mniemanego pokoju uczennicy. Nikt nie odpowiedział, więc weszłam. Nagle pościel łóżka poruszyła się i znad niej spojrzała na mnie ciemnowłosa dziewczyna. Wyglądała na trochę niewyspaną.
- Renesmee... Jackson? - przeczytałam nazwisko.
- Tak...? - odparła tamta.
- Świetnie. - zerknęłam na kartkę. Napisano na niej nawet przyczynę wizyty na wypadek gdybym zapomniała. - Czemu panna Jackson nie jest na lekcjach?
- A która jest godzina? - Dziewczyna spojrzała na zegarek i gwałtownie zerwała się z łóżka. Zaczęła nerwowo szukać ubrań w walizce.
- W sumie to nie musisz się spieszyć - stwierdziłam. - I tak jesteś spóźniona.
Gdy na mnie spojrzała, była chyba trochę zła.
- Kim ty jesteś, że akurat ciebie specjalnie po mnie wysłali?
- Cóż, dyrektorka Kuromi widocznie stwierdziła, że jako jedna z najstarszych uczennic w tej szkole jestem wystarczająco godna przyprowadzania spóźnionych do ich sal.
Panna Jackson westchnęła i wstała, trzymając w rękach ubarnia.
- Możesz wyjść z pokoju? - poprosiła. Chyba.
- Prywatność to podstawa - podsumowałam i posłusznie wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Zaczęłam czekać w korytarzu.
*Renesmee?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz