Mój plecak był ciężki. Szłam już długo, nie mogąc złapać żadnego auta.
Ciągnęłam poboczem autostrady już piątą godzinę a jakiegokolwiek
samochodu nie widziałam nawet cienia. Wreszcie postanowiłam zrobić sobie
przerwę. Z plecaka wyciągnęłam kończącą się butelkę wody. Chyba nie
zrobiłam dobrze uciekając z pustego domu. Tam było wszystkiego pod
dostatkiem, a tu? Z pustego nawet Salomon nie naleje... Czekaj,
czekaj... Przecież ja potrafię więcej niż cały Salomon! Umiem czarować.
Rzuciłam jedno z prostszych zaklęć . Jestem samoukiem. Butelka wypełniła się po
brzegi wodą. Dałam mojej fretce, która nareszcie postanowiła wyjść (a
właściwie wypełznąć) z plecaka, wodę. Zauważyłam rozmazany kształt
zbliżający się w moją stronę. To był samochód! Taki prawdziwy! Udało mi
się go zatrzymać. W środku siedziała jakaś kobieta. Zapytała się mnie
dokąd podwieźć. Odparłam wymyślając głupoty, że jadę pod Londyn do
wujka. Ona nic nie odpowiedziała i otworzyła mi drzwi na tylne
siedzenie. Wrzuciłam tam swój plecak razem z fretką i siadłam obok.
Zamknęłam z trzaskiem drzwi i zapięłam pasy. Kobieta ruszyła. Po około 3
godzinach byłyśmy na miejscu. Wysiadłam koło budynku Parlamentu. Resztę
przeszłam pieszo. Zajęło mi to pół godziny. Po tym czasie znalazłam się
pod szkołą. Stałam jakiś czas trzymając klamkę ogromnych drzwi. Bałam
się. A jeżeli mie nie zechcą? A jak mnie nikt nie polubi? Zostanę
sama...
Z obawą pociągnęłam za klamkę. Znalazłam się w środku...
<Kto tam by mógł odpisać?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz