Od Jessici

niedziela, 2 listopada 2014
Mój plecak był ciężki. Szłam już długo, nie mogąc złapać żadnego auta. Ciągnęłam poboczem autostrady już piątą godzinę a jakiegokolwiek samochodu nie widziałam nawet cienia. Wreszcie postanowiłam zrobić sobie przerwę. Z plecaka wyciągnęłam kończącą się butelkę wody. Chyba nie zrobiłam dobrze uciekając z pustego domu. Tam było wszystkiego pod dostatkiem, a tu? Z pustego nawet Salomon nie naleje... Czekaj, czekaj... Przecież ja potrafię więcej niż cały Salomon! Umiem czarować. Rzuciłam jedno z prostszych zaklęć . Jestem samoukiem. Butelka wypełniła się po brzegi wodą. Dałam mojej fretce, która nareszcie postanowiła wyjść (a właściwie wypełznąć) z plecaka, wodę. Zauważyłam rozmazany kształt zbliżający się w moją stronę. To był samochód! Taki prawdziwy! Udało mi się go zatrzymać. W środku siedziała jakaś kobieta. Zapytała się mnie dokąd podwieźć. Odparłam wymyślając głupoty, że jadę pod Londyn do wujka. Ona nic nie odpowiedziała i otworzyła mi drzwi na tylne siedzenie. Wrzuciłam tam swój plecak razem z fretką i siadłam obok. Zamknęłam z trzaskiem drzwi i zapięłam pasy. Kobieta ruszyła. Po około 3 godzinach byłyśmy na miejscu. Wysiadłam koło budynku Parlamentu. Resztę przeszłam pieszo. Zajęło mi to pół godziny. Po tym czasie znalazłam się pod szkołą. Stałam jakiś czas trzymając klamkę ogromnych drzwi. Bałam się. A jeżeli mie nie zechcą? A jak mnie nikt nie polubi? Zostanę sama...
Z obawą pociągnęłam za klamkę. Znalazłam się w środku...
<Kto tam by mógł odpisać?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chat blogowy