Od Yumi CD Nikolaja
- Hej. - Przywitał się siadając do stolika. Coś musiało się stać że nie przyszedł.
- Hej Nikon. Poczęstuj się. - Podsunęłam mu talerz z sushi. Wziął jedną i zjadł.
- Czemu nie przyszedłeś na dach? Coś się stało? - Pytając się spojrzałam na niego. Starał się nie patrzeć mi w oczy. Pocałowałam go w policzek.
- Mi możesz mówić o wszystkim. Co się stało?
Nikolaj?
Od Nikolaja cd.o Yumi
- Tak? - usłyszałem w słuchawce głos którego nie chciałem słyszeć, dobrze mi znany szyderczy ton - Nie mogę jestem umówione - zaczynałem się denerwować - Tak to jest ważniejsze - i wtedy padł ten argument - Tyle razy ci mówiłem abyś zostawił ich w spokoju, nie waż się do nich nawet podchodzić - warknąłem niemiłym tonem, po chwili westchnąłem - Dobra przyjadę - odłożyłem telefon i wyszedłem, na korytarzu gdzie powinienem skręcić w stronę wyjścia na dach skręciłem w drugą stronę. Musiałem to załatwić, nie mogłem czekać. Jechałem autem, musiałem napisać do Yumi że nie przyjdę, jak na złość komórka padła. Cholera. Mruknąłem i dodałem gazu. Na miejscu jak zwykle nie było Dymitra, tylko gruba koperta. Akta, dokumenty, prawo jazdy, wszystko o danej ofierze. Szybko zakodowałem w głowie dane osobowe, przyjrzałem się zdjęciu i ruszyłem na "łowy"...
Następnego dnia
Rano, gdy zadzwonił dzwonek na lunch ruszyłem do stołówki, na końcu przy naszym stoliku siedziała Yumi, podniosła tylko wzrok, uśmiechnąłem się, ona nie była w dobrym nastroju. Miałem jedynie nadzieje że nie jest aż tak wściekła.
<<Yumi?>>
Oficjalne przeprosiny
Chciałabym oficjalnie przyznać się do błędu przeprosić pewnego ucznia. Chodzi o Nikolaja Bielikowa.Gracz, sterujący tym wampirem zgłosił mi nieobecność przed sprawdzianem, ale mi to umknęło, przez co Nikolaj był wyrzucony.Mogę usprawiedliwić się tym, że w tamtym czasie tworzyłam innego bloga (Wataha Montes Celebrities) co to za usprawiedliwienie, że tworzę drugiego,a o pierwszy nie umiem zdabać...No nic . Nikolaj zostaje przywrócony, napisał egzamin poprawkowy więc będzie na drugim roku.
Jeszcze raz przepraszam.
uja2000
Od Jamesa-CD Leilene
- Nie najgorzej, muszę przyznać. Ale z tego co pamiętam, wspominałam o Beethovenie. A co to było?
- Kto- poprawiłem, tonem znawcy.- Z pewnością obiło ci się o uszy nazwisko pewnego Niemca. Konkretnie Brahmsa?
- Słyszałam o nim, ale wolę wielkich twórców. Poza tym, to nie ta melodia.
- Ta. Tylko troszkę...zmodyfikowana- odparłem.- Ale skoro tak się uparłaś na tego Beethovena.
I moje palce znów przebiegły po strunach. Tym razem rzeczywiście zagrałem to, co sobie życzyła.
- Adelaide. Myślałam, że wysilisz się bardziej- mruknęła, przeciągając się jak kot. Nie odpowiedziałem. Odłożyłem gitarę na bok i położyłem się na plecach. Wpatrzyłem się w nocne niebo. To miejsce wyglądało pięknie o tej porze. Może dlatego przychodziłem tu tak często.
- Ej, mówię do ciebie- Leilene, pstryknęła mi palcami przed twarzą. Westchnąłem.
- Mogę liczyć, że się znudzisz i sobie pójdziesz?- spytałem, nie patrząc na nią.
- Ach, marzenia. Niestety, nie wszystkie się spełniają- odparła, przesłodzonym głosem.
- No cóż, trudno. A może szanowna pani powie mi, po co chodzi z nożem?
- To raczej nie twoja sprawa- odparowała. Wzruszyłem ramionami.
- Może i nie moja, ale we mnie celowałaś. A ja, w przeciwieństwie do wielu, nie mam nic do twojej rasy.
- Ta, jasne- prychnęła. Ponownie wzruszyłem ramionami i sięgnąłem do kieszeni cienkiej kurtki. Wyciągnąłem dwa batony, jeden rzuciłem w stronę dziewczyny. Ta złapała go, po czym spojrzała na mnie, jakbym rzucił w jej stronę granatem. Przewróciłem oczami.
- Jedz. Co cię nie zabije, to cię wzmocni.
Otworzyłem snickersa i zrobiłem gryza. Leilene nadal patrzyła na mnie nieufnie, ale chwilę potem poszła w moje ślady. Nadal jednak biła od niej wrogość. No cóż, nie mój interes, jaki ma kontakt z ludźmi.
<Leilene?>
Od Aleshii-CD Davida
- Teraz Twoja kolej. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Też posiadałam kiedyś tylko jedną osobę, którą kochałam. Był to mój starszy brat. - spuściłam głowę by nie musieć patrzeć na chłopaka. - Matka zmarła, ojciec miał nas w d*pie.
- Mówiłaś, że rodzice Cię tu wysłali, żebyś poprawiła oceny. - skrzyżował ręcę, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę ironii.
- Tsaa... Kłamałam. - podrapałam się po łokciu.
- Już się domyśliłem. - prychnął. - Więc co działo się z Tobą i Twoim bratem?
- Lucas. Miał na imię Lucas. - westchnęłam. - On pokazał mi prawdziwe życie. Bez ograniczeń. - podniosłam wzrok na niego i zacytowałam. - "Uzależnieni od adrenaliny, niewolnicy wolności."
Nastała niezręczna cisza, którą przerwałam po chwili kontynuując swoją wypowiedź.
- Nikt nam niczego nie mógł zabronić. Byliśmy władcami swojego świata...
- Nie rozumiem do czego zmierzasz? - był zmieszany.
- Zmierzam do tego, że... Nie potrafię tego wyjaśnić... Nie wstąpiliśmy do żadnego gangu, po prostu lubiliśmy się bawić... - mój głos się załamał, a po policzku spłynęła jedna łza. - Nielegalne wyścigi, narkotyki, imprezy, kradzieże...
- Rozumiem, żałujesz swoich czynów. - skrzywił się lekko.
- Nie. Nie żałuję niczego co zrobiłam. - otarłam policzek rękawem. - Nie żałuję żadnego z moich wyborów. Kochałam to życie i osoby, które brały w nim udział. Niestety odebrano mi je. Lucas'a zamknięto na wiele lat do więzienia za handel narkotykami, a mnie wysłano tutaj. - w tym momencie przestałam panować nad sobą. Łzy zaczęły płynąć strumieniami. Każde wspomnienie o Lukey'u było zbyt bolesne.
<David? xD>
Od Sary C.D. Flory
-Kuruke pamiętasz akcję z wilkołakiem?- Zapytałam
- Tak, a co się stało?
- On czegoś szukał w moim pokoju, spójrzcie.-powiedziałam i wytłumaczyłam im to szybko.
- Czyli coś było w tym pokoju.
- Albo jeszcze jest.-Powiedziałam.
Flora? Kuruke?
Od Sary CD Remka
-Raz kozie śmierć.- Pomyślałam i podeszłam do chłopaka.
- Hej jestem Sara Stim.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Remek Wierzgoń. Jesteś wilkołaczką?-
- Tak., jakby co rok drugi.-Powiedziałam.
- Spoko ja też jestem wilkołakiem.
- Widziałeś już szkołę?- Zapytałam.
Remek?
Od Argony CD Leilene
Widziałam jak dziewczyna zaciska pięści. Cóż, widocznie nie przepadała za takimi słownymi docinkami. Widziałam jak już otwiera usta, ale obróciłam się na pięcie nim zdążyła coś powiedzieć.
- Do zobaczenia na lekcjach - zaczęłam machać dłonią - Mam nadzieję, że do tego czasu nikt cię nie wykończy. Szkoda by też było, gdyby uśmiercił cię Dźwięk.
- Czekaj! - wrzasnęła poirytowana dziewczyna, ale ją zignorowałam.
W tym momencie miałam ważniejsze sprawy na głowie niż zabawianie Gońców. Chłopak nie był wampirem i tylko kretyn mógł tak pomyśleć. Albo ktoś, kto wie więcej niż chce powiedzieć, ale mniejsza. W tym momencie najważniejsze było to, że jego oczy były puste. Nie tak puste jak u zmarłego. Prostu puste. Nie posiadające źrenicy. Co to może oznaczać? Nie spotkałam się nigdy wcześniej z podobnymi przypadkami, a przecież nie jestem nowicjuszem. Ta szkoła zdecydowanie była dziwnym miejscem. Przystanęłam na chwilę przed masywnymi wrotami. Usłyszałam za sobą kroki. Tamta dziewczyna mnie dogoniła. Cóż, widocznie nie miała pomysłu od kogo może zebrać bencki w lesie, więc postanowiła wrócić do akademii.
Leilene? No cóż, ja do niedawna byłam na obozie i chyba zapomniałam ci wysłać info... jeśli tak to sorry. A swoją drogą masz zamiar rzucać mi wyzwanie, aż się wkurzę i Cię pokonam? Jeśli tak to spoko, ale wolałabym najpierw znać twoją opinię na ten temat. Sama nie lubię przegrywać, więc raczej staram się przechodzić z walki przeciw innej postaci do walki przeciw wspólnemu wrogowi...A jeśli chodzi o całokształt opo to całkiem dobrze mi się czyta :PA i sorry za ten kpiarski ton. Nie przejmuj się tym, nie bierz tego do siebie. Argo tak po prostu ma :P
Od Remka
- Przeparaszam panie...
- Remek. Remek Wierzgoń.
- Panie Remku. Nie powinien być pan na lekcjach?
- No nie wiem... Nie znam tu nikogo... Znalazłem ta szkołę i postanowiłem się jej przyjrzeć.
- Masz szczęście... Muszę iść. Do widzenia!
Pan poszedł i byłem sam na korytarzu. Nie minęło dużo czasu usłyszałem dzwonek i moje włosy stanęły dęba. Z klasy wyszła osoba. Od razu wiedziałem że to wilkołak... Podszedłem do niej a ona się przedstawiła
Kto dokończy ?
Od Davida-CD Aleshii
-Koledzy..sam rozumiesz-odpowiada zmieszana dziewczyna.
-Dobra a tak na serio?-pytam.
-To dłuższa historia.Z resztą znasz już finał.
-To z rodzicami?-pytam, na co dziewczyna przytaknęła.
-A otworzysz się jak ja ci opowiem co nieco?-pytam retorycznie po czym zacząłem.-Urodziłem się w rodzinie, gdzie ojciec był czarodziejem a matka człowiekiem.Według "drzewa genealogicznego" czadodziejem miał być mój 6 razy pra wnuk.A tu niespodzianka. U małego Davida ujawniały się nadprzyrodzone moce.Mama nie wytrzymała i odeszła.Ojciec dostał bzika na punkcie nauki magii.I wtedy stałem się buntownikiem.Stąd te tatuaże - mówię pokazując je z dumą i uśmiechem.-W końcu uciekłem do babci.Wysłała mnie do normalnej szkoły.Chcieli mnie do gangu...
-...Ale się bałeś?-pyta wampirzyca.
-Ba.Chciałem i to bardzo . Ale babcia to jedyna osoba którą szczeże kocham.Nie mógłbym tego jej zrobić - mówię. Pewnie gdybym był mięczakiem, to poryczałbym się ale nie mogłem spbie na to pozwolić.-Ale mniejsza o to.Musiało mi wystarczyć psucie opini szkoły.W końcu zaczęli coś podejrzewać, bo podpaliłem pewnej s/^e klasowej włosy bo mmie wkur'iła ale nie miałem zapalniczki więc po kryjomu użyłem magii.Przeszukali mi plecak, ale nie znaleźli nic, co mógłbym użyć , by to zrobić.W tedy przerażona babcie wysłała mnie do szkoły, gdzi są tacy jak ja.Myśli, że się zmienię, ale natury człowieka nie zmienisz-odpowiadam z uśmiechem.
~Alesha?~
Od Leilene-Do Jamesa
-Witam - uśmiechnęłam się drapieżnie, pokazując wyostrzone kły. Moje oczy, zwykle czarne, teraz stały się wilcze, czyli jasnoszare, a paznokcie zmieniły w pazury. Wlałam w głos tyle jadu, ile zdołałam - Piękna noc na granie na gitarze, czyż nie? - I dokończyłam przemianę
-Owszem - zmrużył oczy - Jesteś z tej szkoły?
Ponownie się zmieniłam.
-Nie, przyszłam w odwiedziny do siostry. Po prostu uznałam, że będzie zabawne przyjść w środku nocy, przeskakując bramę i zakradając sië oknem - wzruszyłam ramionami, jednak mój głos przesycony był sarkazmem - Jak mniemam jest pan tu, panie wampirze, po to, by grać serenady sowom i księżycowi. W końcu nie zmienia się pan w wilka i nie może po prostu zawyć
Wampir wydał się rozbawiony mną, jednak ja musiałam go jakoś zniechęcić do zbliżania się do mnie.
-A może po prostu pan, wampirze, jest tu ochroniarzem? - spytałam niewinnym tonem
-W takim razie, pani wilkołaczyco - odpowiedział, naśladując mój głos - po co byłaby mi gitara?
-Żeby palnąć nią kogoś w łeb? - spytałam porzucając uprzejmości, za to słysząc mój ton już wyobrażałam sobie w myślach rozmowę meneli na ławce pod blokiem w stylu ,,Henieeeek, daaaj flaszkęęęę''
-Skoro kończymy z oficjalną gadką to jestem James - powiedział wampir
-Wampir James.... - zanuciłam słowa piosenki, czystym i melodyjnym głosem , a później się przedstawiłam- Jestem Leilene. Może o mnie słyszałeś. Wariatka, która torturuje i zabija dla przyjmności oraz grozi każdemu kto jest w stanie ją usłyszeć. Psychopatka, dość gwałtowna i porywcza, a prrzy tym wredna jak chølera. Coś ci to mówi? - dokończyłam ,,słodkim'' głosem
Pokiwał głową rozbawiony, a później podniósł mój nóż i mi go rzucił. Złapałam go, zrobiłam obrót o 360° i cisnęłam w wampira. Udało mu się zerwać na nogi i złapać nóż, jednak widziałam szybszych, o czym mu wspomniałam.
-Szamani na sterydach są szybsi - prychnęłam
-Czyżby? - zapytał, błyskawicznie znajdując sië obok mnie i wciskając mi do ręki mój nóż
Zacisnęłam na broni dłoń i w jednej chwili wyprowadziłam cios. Wampir odchylił się, a ja szybko skoczyłam w bok i ponownie zaszarżowałam. Po chwili się uspokoiłam.
-Nie jest AŻ TAK ŹLE - przyznałam - Widziałam już gorsze wampiry, jednak to i tak było mało. Jestem ciekawa po ilu sekundach powaliłabym cię, gdybym poszła na całość - zamyśliłam się
-Myślisz, że dałabyś radę? - prychnął, ale nie gniewnie.
Zastanowiłam się.
-Zabijam od urodzenia i na mojej liście są setki wampirów i wilkołaków. Myślę, że miałabym szansę - uznałam, powstrzymując śmiech
Ludziee! Zabijałam od urodzenia! Całe życie poświęciłam walce i treningom! Na pewno bym go pokonała, gdybym poszła na całość. Ba, nawet nie dając z siebie wszystkiego. Jednak to przemilczałam.
-Jeśli chcesz się zmierzyć... - urwałam, nie kończąc zdania, bo i tak wiedział co dalej. Zamiast tego pokazałam na gitarę - Mógłbyś jednak udowodnić, że potrafisz grać.
Chwycił gitarę.
-Jakieś specjalne życzenia? - zapytał z kamienną twarzą
-Umiesz zagrać na gitarze którąś z symfonii Beethovena? - spytałam z równie nieodgadnioną miną - Kiedyś umiałam to zagrać, ale dawno tego nie robiłam
Spojrzałam na swoje ręcę. Miałam długie i szczupłe palce. Gdybym była kimś innym mogłabym być artystką. Jednak tu byłam wojowniczką. Mimo kształtu dłoni, były one w odciskach i bliznach. Wolno schowałam pazury i przyjrzałam się długim, lecz zaniedbanym paznokciom. Po chwili usłyszałam dźwięk gitary, alee nie był to Beethoven.
James?
Podsumowanie roku!
*Biodreg Borton
*Umbra Merlesters
*Cassandra Stann
*Hina Katatsura
*Laura Rash
*Grace Farewell
*Nikolaj Bielikow
Ich postacie znajdziecie w zakładce "Odeszli"...
PS:Pochwały i upomnienia zostaną wręczone razem z adminką Inu
Od Rosallie-CD Jamesa
-No..tak.A ty kogoś znasz.
-Znam dwie osoby,które są nawet przyjaciółmi.
-Serio?-pyta.
-Tak.Mają na imię Cassandra i Len.Len wyjechał na chwilę a Cassandry lepiej ci nie przedstawiać...jest wilkołakiem.O patrz zachód słońca!
W tym samym czasie oby dwoje odwróciliśmy głowy.Był wyjątkowo piękny.Wtedy nagle...
~James?Uważaj bo cię jeszcze zarażę brakiem weny -,- ~
Od Jamesa-CD Rosallie
- Poradzę sobie- odparłem.- No, chyba że moje towarzystwo ci przeszkadza.
- Nie, w porządku- powiedziała szybko.- W końcu to ja ci przerwałam.
Szliśmy więc głębiej w las. Nie mogłem się nadziwić temu, co widziałem. Z uwagą przysłuchiwałem się otoczeniu.
- Czym się interesujesz?- spytała po chwili Rosallie. Spojrzałem w jej stronę. Odgarnęła z twarzy niesforny, czarny kosmyk.
- Głównie muzyką- stwierdziłem, bez zastanowienia.- Gram na gitarze. Zabrałem ją ze sobą.
- Zagrałbyś mi coś kiedyś?
- Nie mam nic przeciwko- odpowiedziałem, czując się trochę nieswojo.- A ty? Co lubisz?
- Śpiewam, tak jak ty gram na gitarze i dodatkowo na fortepianie. A poza tym sporo czytam. Ale nie bierz mnie za kujonkę- zastrzegła, celując we mnie palcem. Uniosłem ręce w poddańczym geście.
- Nie zdążyłbym nawet spróbować- powiedziałem, uśmiechając się lekko.
- Wiesz, wpadłam na pomysł! Może zagralibyśmy duet?- zaproponowała, a jej twarz rozjaśnił uśmiech.
- Może kiedyś- przytaknąłem niepewnie. Doszliśmy do sporych rozmiarów jeziora. Rose podwinęła sukienkę i usiadła przy brzegu, a ja usadowiłem się obok niej.
- Zawsze jesteś taki...małomówny?- odezwała się po chwili ciszy. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, a potem uśmiechnąłem się do niej.
- Zazwyczaj tak. Choć zdarza się, że nie mówię wcale- oparłem, po namyśle.- Ale czasem jestem bardziej rozmowny.
- Rozumiem.
- Jutro sobota. Co ty na to, żebyśmy przeszli się do wioski coś razem zjeść?- spytałem.- Jesteś chyba jedyną osobą w tej szkole, z którą zamieniłem więcej niż jedno zdanie.
<Rosallie? Damy radę XD>
Od Anabell-CD Thomasa
*****
-Panno Warner. A cóż powoduje pani spóźnienie?- „Zaspałam. A jakby inaczej” Chciałam rzucić lecz ten zaraz mi przerwał.- To twój pierwszy dzień więc ci to wybaczę. Następnym razem proszę się pilnować. Usiądź.- Odwracając się od nauczyciela natknęłam się na spojrzenia grupy uczniów.
-No super- szepnęłam, zajmując pierwsze wolne miejsce z tyłu.
Lekcje minęły szybko. Już po chwili byłam w akademiku. Stwierdziłam, że zabiorę się za czytanie. „Szeptem” lektura idealna. Krótkim spacerkiem wybrałam się na polanę która znajdowała się niedaleko. Usiadłam pod drzewem otwierając ową książkę i zabrałam się za delektowanie każdym słowem. Nie na długo po chwili usłyszałam kroki.
Tommy? c;
Nieobecność
Od Rosallie-CD Jamesa
-Nie boisz się?-pyta chłopak,na co ja wyciągnęłam różdżkę.
-To zwierzęta boją się mnie-zadrwiłam.-To ja może nie będę przeszkadzać...
-Jak chcesz to zostań-mówi.
-Dam ci chwilę spokoju-mówię kierując się w stronę drzew.
-Wiesz co?Chyba się przejdę z tobą.Nie wypada,by ktoś twojej budowy ciała chodził sam po lesie przy szkole pełnej wilkołaków-odpowiada wstając.
~James?Wena umiera...~
Od Flory-CD Sary
- A więc została tu rozrysowana historia zdobycia zamku przez nadprzyrodzonych? - spytałam.
- Owszem - odparła Sara.
- I nikt nie wiedział o tym miejscu, tej jaskini?
- Najwyraźniej - stwierdził Kuruke.
- No, robi wrażenie. Tyle że to wszystko już wiemy...
*Sara, Kuruke? Sorry, że tak długo, ale wena mi siadła.*
Sprawdzian!
Od Aleshii-CD Davida
- Ile Ty w ogóle masz lat co? - uśmiechnęłam się zadziornie i uniosłam jedną brew.
- Nie mniej niż Ty. - odwzajemnił uśmiech. - To jak?
- Nie mam nic do stracenia. - wzruszyłam ramionami.
Udaliśmy się na tyły szkoły gdzie raczej rzadko kto przychodzi. Chłopak podał mi przypominającego papierosa skręta.
- Jaka rasa, David? - spojrzałam na niego zaznaczając każdą literę jego imienia.
- Czarodziej. Mów mi Dav, lub Day. - posłał mi łobuzerski uśmieszek.
- Mów mi... Alesha.
- Jak tutaj trafiłaś? - zapytał.
- Ja? - w tym momencie przypomniałam sobie wszystkie moje akcje z gangiem, przesłuchania na policji i zamknięcie brata. - Eee... Rodzice mnie tu wysłali żebym zaczęła się lepiej uczyć. - próbowałam kombinować.
- Myślisz, że się nabiorę. - kolejny raz kąciki jego ust uniosły się do góry.
- Przysięgam. - podniosłam prawą rękę.
- Myhmm... - chłopak zlustrował mnie wzrokiem i odpuścił wypytywania o dalsze szczegóły.
~David?~
Od Davida-CD Aleshii
-Nie przejmuj się.Też jestem tu nowy.Jak dotąd znam tylko 2 osoby-mówię z uśmiechem.
-Nie powinieneś się uczyć?Niedługo koniec roku-zadrwiła wampirzyca.
-C&*^ mnie to obchodzi.Jakoś się zda-mówię wzruszając ramionami.
-O!Jaki niegrzeczny-mówi ze śmiechem Alesha.
-Pójdziesz gdzieś ze mną?-pytam.
-Zależy gdzie?-pyta.
-Na..małego joincika.Jakoś trzeba sobie nagrabić nie?
~Alesha?~
Od Aleshii
- Cześć. - usłyszałam czyjś głos.
Spojrzałam spode łba i moim oczom ukazała się sylwetka wytatuowanego chłopaka. Przypominał mi mojego brata. Tatuaże, wygląd buntownika itp., lecz mogłam się spodziewać, że nigdy nie należał do rzadnego gangu.
- Hej. - odparłam szorstko.
- Nazywam się David. Nie widziałem Cię tu wcześniej. - na jego twarzy wymalował się łobuzerski uśmiech.
Kropka w kropkę, mój braciszek. On zawsze się tak uśmiechał. Zadziorny, pełen życia uśmiech gościł na jego twarzy przez większość czasu. Ile był oddała by móc go teraz zobaczyć, porozmawiać.
- Hallo. - pomachał mi ręką przed oczyma wyrywając mnie z zamyśleń.
- Hę? A tak, Alesha. - westchnęłam.
<David? c: >
Leilene - CD Argony
-Skąd się wzięło tu te chølerstwo?! Myślałam, że to rośnie tylko w Afryce! - prychnęłam gniewnie wzdrygając się, gdy uświadomiłam sobie prawdę - Idioci! Przywożą to gòwno do badań i się rozpowszechnia!
Warczałam pod nosem swoją litanię przekleństw, a Argona tylko mi się przyglądała. W końcu się uspokoiłam.
-Swoją drogą nigdy nie wytrącaj mi noża z ręki - zastrzegłam - Wolisz walczyć z nożem niż ze wściekłą mną. Ale muszę przyznać, że strzelasz nieźle. Ja tam wolę broń miotaną, ale do pistoletów nic nie mam. Poza tym są przydatne nawet bez naboi.
Argona uniosła brew, wyrażając swoje zaciekawienie.
-Zawsze można rąbnąć kolbą w łeb lub nim rzucić. - wytłumaczyłam
Przytaknęła.
-Swoją drogą jak zrobiłaś to coś z moimi oczami. Widziałam wiele sztuczek i sama trochę ich znam, ale tego... - urwałam i po chwili dokończyłam - nie kojarzę
Argona miała już coś powiedzieć, ale jej przerwałam.
-Nieważne. Jeśli choć trochę jesteś podobna do mnie - albo ja do ciebie - to nic nie powiesz. Swoją drogą, ten chłopak na dachu śmierdział wampirem. Nic dziwnego, że żył nie żyjąc - powiedziałam i wzruszyłam ramionami
Prawda była ciut inna, ale chciałam sprawdzić poziom jej wiedzy. Niestety, uznała, że nic nie wiem i się nie zdradzi lub nie wiedziała.
-No, skoro to durne zielsko już zniknęło - wskazałam ręką na puste pole - Co powiesz na sparing? Zdecydowanie nie rozlecisz się jak worki treningowe po pierwszym ciosie
Argona? Nie mam natchnienia, to piszę takie bzdury, ale lepsze to niż nic. Sorry, że nie odpisywałam, ale smażyłam sobie dupęe we Włoszech.
Od Rosallie-CD Davida
-Jednak nie kawiarnia-pyta.
-Wiesz...raczej bym coś zjadła-mówię.
-Jedziemy moim samochodem-odparł Dav.
Jego samochód na prawdę był szybki.Po pięciu minutach byliśmy przy kawiarni.Day szybko otworzył mi drzwi.Weszliśmy i kelnerka pokazała nam stolik na zewnątrz
-Ja stawiam-mówi z uśmiechem.
-Coś podać-szybko wtrąca kelnerka
-Hm...przystawka-rosół,danie główne-kurczak,ziemniaki i surówka a deser-lody truskawkowe i szarlotka-mówię.
-Ja na przystawkę-zupa grzybowa,danie główne-stek z ziemniakami a na deser to samo co koleżanka-mówi David.
-Coś do picia?
-Sok pomarańczowy-mówię.
-To 2 szklanki soku pomarańczowego-mówi Dav.
Było mało gości,więc zamówienia doszły szybko...
~Day wena [*]~
Od Davida-CD Rosallie
-Ok-mówi.Otworzyłem drzwi i oczom ukazał mi się typowo "skejterski" pokój.
-W sam raz na moje skarby-mówię.
-Skarby?-pyta dziewczyna.
-Poznaj moje rokli,BMX'a i deskę-mówię wyjmując je z walizki.
-Pomóc ci wszystko wyjąć?-proponuje Rose.
-Ok
Razem zaczęliśmy wyjmować moje ciuchy i układać je w szafie.Po chwili dziewczyna mówi
-Ciężko jest tak dochodzić pod koniec roku?
-Może trochę....Ok już skończone.Dasz się zaprosić do kawiarni czy coś?
~Rose?~
Od Rosallie-CD Davida
-Szukasz czegoś?-pytam.
-Akademika chłopaków.Piętro drugie-mówi.
-Chodź za mną-mówię.Po minucie byliśmy na miejscu.
-To tutaj.Teraz poszukaj pokoju i...
-Stoisz przy nim-mówi śmiejąc się.Po chwili i ja zaczęłam się śmiać
~David?~
Od Davida
-Przecież wiesz,że idziesz do innej szkoły?Chyba nie chcesz się spóźnić co?
No tak...Szkoła.Szkoła dla takich jak ja-innych.Zawsze chodziłem do "normalnej szkoły"...ale była beka.Codziennie na dywaniku "Dlaczego podpaliłeś koleżance włosy?" , "Dlaczego zrzuciłeś tę butelkę na jego głowę?" , "Dlaczego wyzywasz nauczyciela od matematyki od gejów?"...Co chwilę nagany.Co roku nagana dyrektora..W końcu zaczęli coś podejrzewać.Codziennie mi sprawdzali plecak-ani śladu zapalniczki.W kieszeniach to samo?Jak on znowu podpalił włosy uczniowi?Ano w prosty sposób-różdżką.W końcu babcia nie wytrzymała i wysyła mnie tu-do Szkoły Nadprzyrodzonych
-No.Tutaj już nie podskoczysz-mówi triumfalnie się uśmiechając.W szkole może nie,ale w wioskach koło szkoły czemu nie....
Wsiadłem do mojego samochodu.Dobrze,że stary ma dużo kasy i kupił mi ferrari f12..Pożegnałem się z babcią i odjechałem.
-Drugie piętro...drugie piętro-mówię do siebie, z kluczem w lewej,a z bagażami na ramieniu i w prawej ręce.Nagle wpadłem na kogoś.Ja tylko upuściłem klucz z zaskoczenia,a dziewczyna się przewróciła
-Wybacz.Zamyśliłam się.
-Jeśli w tej szkole cały czas będę wpadał na tak piękne kobiety,to znalazłem swój raj-mówię z uśmiechem i podałem dziewczynie rękę.Ta ją chwyciła i szybko wstała.
-Gdzie moje maniery....David Warmer,czarodziej.Możesz mówić mi Dav albo Day.
-Rosallie Manson.Też czarodziejka.Jak przechodzimy na ksywy to Rose albo Roz
~Rosallie?~
Od Sary - CD Flory
- Spoko, w holu za piętnaście minut.
- Dobra.- Powiedziałam i każdy rozszedł się w inną stronę. Weszłam do pokoju i zmieniłam dżinsy na krótkie spodenki, oraz trampki na buty do wspinaczki. Zabrałam z pokoju liny, śledzie, rękawiczki, uprzęże i dwa kaski. Wsadziłam wszystko do plecaka, kiedy wychodziłam z pokoju pomyślałam, że latarki też się przydadzą, więc się po nie wróciłam. Byłam w holu jako druga, czekałyśmy na Kuruko przez chwile i ruszyliśmy w drogę. Szliśmy przez dwadzieścia minut, aż w końcu doszliśmy do wodospadu.
- Wow.- Usłyszałam z tyłu.
- Nom robi wrażenie.- Potwierdziłam. Podeszliśmy do ściany. Położyłam plecak na ziemi i zaczęłam z niego wyjmować poszczególne rzeczy. podołam Florze i Kuro kaski, a później uprzęże. Założyli je, a ja zaczęłam przypinać ich do liny. Najpierw miałam wspinać się ja później Flora i Kuruke. Wsadziłam sobie do uprzęży latarki.
- Żadnych gwałtownych ruchów, ani nic, bo inaczej nie będzie za wesoło.- Powiedziałam i zaczęłam wbijać śledzie i powoli wspinać się w górę. Po półgodzinie nareszcie byłam na półce skalnej. Pomogłam Florze wejść. Kiedy wszyscy byli już na ściance, zdjęliśmy uprzęże i kaski. Wyjęłam latarki i podeszłam do pnączy, odgarnęłam je ręką i weszłam do jaskini. Zapaliłam latarki i podałam je towarzyszą zostawiając jedną dla siebie. Kiedy doszliśmy do malunków, spojrzałam na Flore. Jej mina wyrażała zachwyt.
Flora Kuruke
Od Anabell-CD Cody'ego
-Niech zgadnę. Pewnie jesteś tu nowa?
-Tak. Wiesz jestem zmęczona i w ogóle chyba już pOjdę się....
-Nie nie teraz idziesz ze mną. Oczywiście za pozwoleniem. Mały spacerek nie zaszkodzi.- Uśmiechnął się szelmowsko.
-Zgoda. Ale tylko krótki spacer. I daj mi się przebrać.- odpowiedziałam.
-Czekam tu na Ciebie i nie zamierzam się stąd ruszać- Oznajmiłam.
Po piętnastu minutach wyszłam już odświeżona.
-To gdzie idziemy?- zapytałam.
-Zaraz się przekonasz- odpowiedział.
Cody? c:
David Warmer
Imię: David
Przezwisko:Warmer
Nazwisko:Day,Dav
Płeć: mężczyzna
Rasa: czarodziej
Rok: I
Pokój: Piętro II
Urodziny:6 sierpnia
Charakter: David to bardzo buntowniczy ale oddany czarodziej.Trochę romantyk.Jest duszą towarzystwa.Lubi,jak coś wokół niego dzieje.Zawsze będzie bronił swojego zadania.Jednak jako chłopak jest oddany i rodzinny.
Aparycja:Day jest wysokim brunetem o oczach koloru płynnego złota.Włosy czesze bez żadnych szpanerskich grzywek itd.Jest dość blady.Według niego uroku dodają mu tatuaże,które ozdabiają mu ramiona-są one symbolami buntu.Jest dość umięśniony.Zazwyczaj nosi t-shirty i rurki i dresy,a czasami full capy,a czasami nawet zwykłe kapelusze.
Historia: David urodził się w rodzinie,gdzie tylko tata był czarodziejem,i początkowo to jego ojciec był jedynym czarodziejem od około 10 pokoleń.Więc według rodziny następny czarodziej powinien się urodzić za 9 pokoleń.Było więc zaskoczeniem,kiedy Dav w wieku 6 lat zaczął ukazywać magiczne zdolności.Ojciec był w niebo wzięty.Matka jednak była przerażona-chciała normalnej rodziny,a nie rodziny ludzko-czarodziejskiej.W końcu odeszła i David został sam z ojcem.Zbuntował się.Nie chciał codziennie tylko ćwiczyć czarodziejskich zdolności,lecz ojciec dostał bzika na punkcie nauki syna.Uciekł do babci.Ta nie potrafiąc mu pomóc,wysłała go do Szkoły Nadprzyrodzonych,na co ten przystał.
Zainteresowania: Zainteresowania Davida to:
~rysowanie-jego rysunki są realistyczne PRZYKŁAD
~jazda na deskorolce,BMX-e,rolkach itd
~flirtowanie
~inprezy
Głos: Ed Sheeran-I See Rire
Zwierzątko: -
Opiekun: uja2000
Upomnienia/Pochwały: 0/0
Sterujący: Bednarkova
Różdżka:10 i ćwierć cala, wierzba, bardzo elegancka, znakomita do rzucania uroków. <<LINK>>
Od Kuruke - CD Dzień drugi
- Szukasz czegoś konkretnego? - spytała dziewczyna.
- Albumu ze zdjęciem rocznika pani Tetto - odparłem. - Sądzę, że nasza tajemnicza pani Hannah była na tym samym roku co pani Tetto. Prawdopodobnie zdjęcia są podpisane, a jeśli nie mam nadzieję, że stara bibliotekarka może kogoś poznać.
Flora usiadła na przeciwko i sięgnęła po album.
Mijały godziny i wciąż szukaliśmy.
- Mam! - wrzasnęła nagle Flora o mało nie spadając z krzesła. - Jest pani Tetto... Chyba pani Samanta i dziewczyna z bliznami...
Podszedłem do niej przyglądając się zdjęciom.
- Raz, dwa, trzy, cztery... i pięć? - zdziwiłem się. Flora spojrzała na mnie.
- Wychowawczynie musiały być przyjaciółkami, a z nimi stoi chłopak, który wygląda, że jest ich przyjacielem - wytłumaczyłem. - Możliwe, że się mylę, ale pani Hannah jest z nim chyba blisko.
- Rzeczywiście - zgodziła się Flo.
Wyjąłem zdjęcie i spojrzałem na jego odwrót. Były tam podpisy osób z rocznika.
- Tetto Kuromi, Samanta Tinnyson, Natalia Hiroshi... Z-Zero...? Nie mogę odczytać nazwiska, a podpis pani Hannah jest rozmazany...
- Cholera! - zaklęła dziewczyna. - Tak blisko, a tak daleko!
<Flora? Wybacz, że tak długo>
Od Susanne-Specjalna umiejętność
Usłyszałam za sobą jakiś szmer. Odruchowo odwróciłam się w tamtą stronę. Wtedy ktoś złapał mnie dość mocno za szyję, nie mając zamiaru puszczać. Próbowałam się wyrwać, ale do osoby która próbowała mnie porwać, dołączyło jeszcze parę innych. Nawet jeśli byłam wampirem, nie potrafiłam sobie z nimi sama poradzić...
- Zostawcie mnie! - wysyczałam. W końcu udało mi się jakoś wyrwać. Zaczęłam uciekać, a oni gonić mnie. Nagle zatrzymałam się, a wokół mężczyzn zaczęły pojawiać się moje klony. Zamurowało ich, tak samo jak mnie... Kiedy w końcu klony zniknęły, oni uciekli a ja zaśmiałam się sama do siebie.
- No.. To pięknie.
Od Flory-CD Sary
- Kuro - odezwała się.- Myślę, że mam coś, co cię zainteresuje.
Miała zamiar pokazać chłopakowi coś w aparacie, ale ja gwałtownie wstałam i stanęłam między nimi.
- Znacie się? - spytałam zdezorientowana.
- Och, na śmierć zapomniałem ci powiedzieć! - rzekł Kuruke przepraszającym tonem. - To jest Sara. Razem stoczyliśmy walkę przeciwko stworowi, o której ci mówiłem. Jest wilkołaczycą, tak jak my. Saro - zwrócił się do dziewczyny. - To jest Flora. Kumplujemy się.
- Miło mi - powiedziała Sara, podając mi dłoń.
- Wzajemnie - powiedziałam. - Tak więc co chciałaś pokazać?
- Sądzę, że powinniście na to rzucić okiem.- Sara podała aparat, a ja z Kuruke przyjrzeliśmy się zdjęciom. Przedstawiały wnętrze jakiejś jaskini zapełnione obrazkami. Mimo że zrobione fleszem, zdjęcia nie uwieczniły malunków zbyt czytelnie.
- W tym przypadku zdjęcia nie powiedzą nam zbyt wiele - rzekłam. - Saro, możesz nam wskazać to miejsce?
*Sara, Kuruke?*
Od Aleshii-Powitanie
- Mów! O co Ci chodzi? - cały czas na mojej twarz gościł uśmiech.
On był jedyną osobą, którą kochałam. Mój braciszek. Bez niego świat był by do niczego.
- Już możesz patrzyć. - wziął ręcę z mojej buzi.
- Co to za melina? - moja mina natychmiastowo się zmieniła na zirytowaną.
- To, moja droga. Jest nasze nowe życie. - otworzył przede mną drzwi.
Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka.
Ta opustoszała kamienica była na prawdę obrzydliwa, ale cóż. Spostrzegłam siedzącą na krześle z wyłożonymi nogami na stół dziewczynę. Widząc mnie gwałtownie wstała i zbliżyła się do nas.
- Jestem Skyler Blake. Ty za pewne Alesha? - spojrzała na mnie jakby to w ogóle nie było pyatnie.
- Tak? - uniosłam wysoko brwi.
- Spokojnie wszystkiego się nauczysz. - puściła oczko do mojego brata.
Tak zaczęła się przygoda z kradzieżami. Ja i Sky okradałyśmy zwykłych przchodniów. Portfele, komórki, drogie zegarki, sportowe samochody.
Mój brat za to sprawował się jako dealer narkotyków.
Strasznie się zminiłam. Drogie imprezy, alkohol, marihuana...
Byliśmy nie do powstrzymania. Nikt nas nie złapał... do czasu.
Przyłapano nas na kradzieży Mustanga shelby gt500. Boże. Ile ja oddałabym za to cacuszko. Mój brat trafił do celi. Ma odsiadywać 11 lat za handlowanie nielegalnym ziołem. Mnie natomiast odesłano do Akademii of True Identity. Nie powiem, że jestem zadowolona z pobytu w tym miejscu. Przyzwyczaiłam się do pobytach w niebywale obskurnych miejscach ze zbiegami, złodziejami, psychopatami, mordercami itd. To było towarzystwo pasujace idealnie do mojego charakteru.
Wchodząc do szkoły zauwarzyłam parę dziewczyn stojących obok siebie. Można było dostrzec gołym okiem, że mnie obgdaują. Nie byłam pewna czy wiedzą dlaczego tu jestem. Próbując dostać się do swojej "celi" wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Patrz jak łazisz! - od razu rzuciłam chamsko.
- Niezmiernie przepraszam. - dodał ze sztucznym współczuciem.
<Nikolaj?>
Alesha Shay
Imię: Alesha
Przezwisko: Shay
Nazwisko: Lutz
Płeć: Kobieta
Rasa: Wampir
Rok: I
Pokój: Piętro II
Urodziny: 2 sierpnia
Charakter: Alesha nie należy do tych naiwnych i cichych dziewczynek. Jest wybuchowa, rzadko liczy się ze zdaniem innych, arogancka, ma cięty język, lecz jest niezwykle inteligentna. Nieprawdopodobnie ambitna, patrząca na świat przez różowe okulary i pełna dobrego humoru nastolatka. Bywa zadziorna, ale miewa przebłyski. Wtedy pokazuje jaka jest urocza.
Aparycja/wygląd: Nie jest ona niską dziewczyną. Mierzy około 178cm, a waga jej wynosi 50kg. Ma niezwykle lekką budowę ciała. Ciemno niebieskie oczy idealnie współgrają z jej niesamowicie proporcjonalną twarzą. Jest naturalną szatynką. Alesha posiada także septum piercing.
Historia: Po śmierci swojej matki zeszła razem z bratem na złą drogę. Ojciec się nimi nie interesował. Nie miał pojęcia co tak na prawdę robią. Po paru latach złapano ich. Jej starszego brata zamknięto na wiele lat, a ją odesłano do tej szkoły z nadzieją, że się poprawi.
Zainteresowania: Coś co kochała zostało jej zabronione. Kradzieże nie wchodziły w grę, ale druga rzecz, którą ubóstwia nadal może wykonywać, drażnienie innych. Dziś pasjonuje ją także pływanie.
Głos:LORDE - Glory and Gore
Opiekun: uja2000
Upomnienia/Pochwały: 0/0
Sterujący: сатнеяiие
Specjala umiejętność: Eksterioryzacja
Od Savanny CD Cody 'ego
Zgodziłam się na propozycje Cody'ego i poszliśmy do pobliskiej restauracji. Rękawem otarlam policzek i zmusiłam się na lekki uśmieszek. Cody to chyba zauważyl ale odwzajemnil uśmiech. Gdy doszliśmy zdałam sobie sprawę jak koszmarnie byłam ubrana. Miałam na sobie za dużą bluzę mojego starszego brata (dluzsza historia) i rurki podwinięte u dolu. Gdy spojrzałam wygladal bardzo schludnie i nie ukrywajmy bardzo przystojnie. Znowu zdobyłam sie na lekki usmieszek gdy wchodzilismy do środka. Kelnerka zaprowadzila nas na taras gdzie rosneło wiele pieknych kwiatów. Dostalismy stolik w rogu gdzie nad nami rozpościeral sie krzak róży. Pozwolilam sobie zaczerpnąć zapachu róż. Pachnialy cudownie. Gdy dostalam menu uświadomiłam sobie że sie najadłam bo przwcież niedawno polowaliśmy.
-Co zamawiasz - spytal Cody
-Nie jestwm głodna
-To co powiesz na maly deser? - znów spojrzal sie z tym krzywym uśmieszkiem. Nie czekając na moja odpowiedź zamowil dwa kawałki szarlotki z lodami i bitą śmietaną. Szybko otrzymaliśmy zamówienia. Nie przepadam za bitą śmietaną wiec wpadlam na pomysł. Wzięłam trochę na palec i gdy Cody sie odwrocil umorusałam mu nos. On tylko sie usmiechnał po czym wziął swoja porcje i zrobil to samo. Obojgu nam poprawił sie humor. Wytarliśmy nos chusteczką i dokonczyliamy i przez chwile rozmawialismy ale potem zauważylam ze w kąciku ust Cody'ego znajduje sie okruszek ciasta. Delikatnie musnęłam jego usta końcówkami palcy. Podziękował uśmiechem. Niedlugo potem przyszla kelnerka wypraszajac nas usprawiedliwiając sie późną godziną. Wyszliśmy i poszliśmy w stronę szkoły.
Cody ?
Od Lena - CD Grace
- Chyba aż tak źle nie będzie - odparłem. - Skoro jesteś nowa sądzę, że twym pierwszym przeciwnikiem będzie czerwony worek treningowy lub kłoda.
- Kłoda? - zdziwiła się Grace.
- Tak. Taka drewniana wystrugana na kształt człowieka... Tak sądzę bo dokładnie nie wiem.
Zapadła dosyć niezręczna cisza. Przestąpiłem z nogi na nogę. Chyba byłem nieco podenerwowany...
- Chcesz się przejść? - spytałem nagle przerywając milczenie.
Grace spojrzała na mnie swymi oczami.
- Niby gdzie? - spytała zdziwiona.
- Na miasto, do lasu lub zwiedzić szkołę - odparłem wymieniając.
<Grace? Moja wena chyba znika T_T>
Od Sary
Dwa dni po incydencie z palącym się drzewie, poszłam do miasta na lody. Usiadłam na krzesełku pod parasolem zajadając gałkę limonkowych lodów. Po dziesięciu minutach wstałam i poszłam w kierunku przystanku autobusowego. Na słupie przed nim zauważyłam informacje. Zaczęłam ja czytać pod nosem. "Poszukujemy dwóch dziewczyn, które uratowały nasze dzieci w pierwszy dzień czerwca. To wydarzenie nastąpiło w lesie na północ od miasta koło godziny piętnastej, dzieci bawiły się na drzewie, które zaczęło się palić z na razie nie wyjaśnionych okoliczność. Dziewczyny są poszukiwane w wyjaśnieniu sprawy z podpalaniem i podziękowaniu rodzin uratowanych dzieci. Jedna to wysoka, wysportowana blondynka (poniżej jest jej rysopis), a druga nie została niestety opisana. " Spojrzałam na rysunek podany poniżej. Portret odwzorowywał szczegółowo mnie!!! Rozejrzałam sie czy duzo jest tych informacji. Niestety prawie na każdym słupie była taka informacja. Szybkim krokiem przeszłam do przystanku, żeby nikt mnie nie poznał. Na całe szczęście autobus szybko przyjechał, wsiadłam do niego i po półgodzinie byłam w akademii. Starałam sobie przypomnieć tamten dzień i wtedy zrozumiałam, że wtedy odkryłam tamtą jaskinie. Postanowiłam, że tam wrócę i zrobię zdjęcia. Tak też zrobiłam, po półtorej godziny byłam z powrotem w szkole. Poszłam do biblioteki poszukać jakiejś książki na temat historii akademii. Po półgodzinie nie znalazłam żadnej książki, podeszłam do stolika do czytania i zauważyłam jak ktoś czyta książkę o którą mi chodziło podeszłam bliżej i zauważyłam Flore, a nad nią stał Kuruke.
- Hej.- Powiedziałam i podeszłam do nich. Pomyślałam, że znalazłam kogoś kto chętnie zobaczy zdjęcia moich ostatnich znalezisk.
Flora lub Kuruke
Od Grace CD Lena
- Grace Farewell, Szamanka. - przedstawiłam się nieznajomemu. Nadal czułam się nieco zagubiona, nikogo tu jeszcze nie znałam, ale ten chłopak wydawał się miły.
- Ja też jestem szamanem. - odpowiedział i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Tak? I jakie są lekcje? Uczymy się czegoś ciekawego? - spytałam zaciekawiona
- Tak, różnych przydatnych rzeczy, naprzykład wróżbiarstwa, runów, sztuk walki...
- Sztuk walki?! - przeraziłam się. Wróżbiarstwo, ok. Runy, ok. Ale ja, walczyć?! Coś mi tu zupełnie nie pasowało.
Len chyba zauważył moją niezbyt inteligentną minę, bo uśmiechnął się i powiedział:
- Nie martw się, to nie takie straszne, nauczysz się... A właściwie, to... będziesz musiała, bo mamy to codziennie, nawet po kilka razy.
Zbladłam. Chyba obleję - pomyślałam, jednak zachwilę zobaczyłam, że Len patrzy na mnie nieco zaniepokojony i zaraz oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Skoro tak, to pewnie za kilka tygodni będę jednym, wielkim siniakiem. - stwierdziłam.
Len?
Od Lena
Chodziłem z głową w chmurach gdy nagle na kogoś wpadłem. Zachwiałem się, ale nie upadłem. Przede mną stała ładna, brązowowłosa dziewczyna. Spoglądała na mnie swymi niebieskimi oczami jakby... z przejęciem?
- Jesteś nowa? - spytałem niepewnie. Widziałem ją po raz pierwszy.
- Tak - powiedziała.
- Biedna jesteś - stwierdziłem badając ją dokładnie wzrokiem. Sprawiała wrażenie wyraźnie zakłopotanej. - Niedługo egzaminy, a ty dopiero doszłaś.
- Poradzę sobie - powiedziała spuszczając nieco głowę. Uśmiechnąłem się gdyż dziewczyna sprawiała wrażenie kogoś naprawdę miłego i kogoś, kogo warto mieć za przyjaciela.
Wyciągnąłem przed siebie rękę.
- Jestem Len. Len Kagamine - przedstawiłem się.
<Grace?>
Grace Farewell
Imię: Grace
Przezwisko: -
Nazwisko: Farewell
Płeć: kobieta
Rasa: szaman
Rok: pierwszy
Pokój: III
Urodziny: 1 grudnia
Charakter: Grace jest miłą i pomocną osobą, uśmiech nigdy nie znika jej z twarzy. Żyje w swoim świecie i trudno ją przywołać do rzeczywistości. Jeśli do tego doda się widzenie duchów, trudno się dziwić, że u rówieśników zyskała miano dziwoląga. Jednak mało ją to obchodzi, bo nigdy nie przebywa w otoczeniu takich osób. Na ogół jest dziewczyną nieśmiałą i wrażliwą, jednak zawsze będzie gotowa walczyć w obronie najbliższych. Może wydawać się typem samotnika ale w głębi duszy chciałaby mieć przyjaciół (innych niż duchy).
Aparycja/wygląd: Jest szczupłą, drobną osóbką dość niskiego wzrostu. Ma zgrabne nogi i smukłą sylwetkę.Na łopatki spływają jej kaskadami gęste, ciemnobrązowe włosy. Ma okrągłą twarz, delikatne jasnoróżowe usta i duże, niebieskie oczy.
Historia: Pierwsze lata jej dzieciństwa minęły beztrosko. Żyła w dostatku, miała duży dom i kochających rodziców, którzy także mieli zdolność widzenia duchów. Uczyli małą dziewczynkę podstaw swojej rasy. Jednak kiedy Grace miała 7 lat, oboje zostali zabici. Dziewczynka bardzo to przeżywała i nie potrafiła zrozumieć czemu nagle jej szczęśliwe dotąd życie nagle wywróciło się do góry nogami. Po tym incydencie trafiła do domu dziecka. Niestety wszystkie dzieci bały się jej, lub przezywały, bo potrafiła komunikować się z duchami. Przez to coraz bardziej zamykała się w sobie. W tym niemiłym miejscu poznała też swoją jedyną przyjaciółkę - Tessę, ducha 8-letniej dziewczynki. Cztery lata później para psychologów odwiedziła dom dziecka zaciekawiona umiejętnościami Grace. Zaadoptowali ją i pokochali jak własną córkę.
Zainteresowania: czytanie książek, zwierzęta, jazda konna, rysowanie, gotowanie, taniec, mitologia
Głos: Ellie Goulding - Burn
Zwierzątko: szczeniak Border collie - Muffin
Duch stróż: Tessa - duch dziewczynki
Opiekun: milka15
Upomnienia/Pochwały: 0/0
Sterujący: Ruby14
Od Yumi CD Nikolaja
- Może spacer? - Zaproponowałam. Zgodził się od razu. Spacerowaliśmy po dziedzińcu szkoły. Zaraz miał zadzwonić dzwonek.
- Jak skończysz lekcje przyjdź na dach. - Poprosiłam chłopaka. Zgodził się i ruszył do sali na lekcje. Lekcje minęły mi naprawdę szybko. Wskoczyłam na dach i czekałam na chłopaka.
Nikolaj? wybacz że tak długo
Od Rosallie
-Powinieneś bardziej uważać oglądając antyki.Jestem Rosallie.Czarodziej.
~Ktoś?Wena[*]~
Od Cody'ego-CD Anabell
-Brawo, brawo.-powiedziałem
Dziewczyna popatrzyła na mnie zirytowana. Strzelam, że była albo głodna, albo zmęczona..ewentualnie ją zdenerwowałem.
-Masz ciekawą barwę głosu.-stwierdziłem
-emm..dziękuję?-odpowiedziała
-Tak przy okazji, jestem Cody
<Annabell?>
Annabell cd Cody
-Co to jest?- spytała zaciekawiona Sara.
-Nic zwykłe znamię- o niezwykłym kształcie pomyślałam. Faktycznie. Miało wzór trójkąta z kółkiem w środku a także pionową kreską rozdzielającą bliznę na dwie równe sobie części.
-Jeszcze raz dzięki za uratowanie tyłka.- powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ma sprawy- odrzekła- miłej nocy!
-Wzajemnie Saro!- odkrzyknęłam i ruszyłam w stronę pokoju.
Od pokoju Sary dzieliło mnie jedno piętro czyli 32 schody. Nieświadomie, w drodze, zaczęłam nucić swoją ulubiona piosenkę Eda Sheerana po zakończeniu owego występu zza rogu usłyszałam klaskanie i śmiech.
No ładnie- pomyślałam sobie. A miałam taką ochotę na drzemkę...
Cody? ^^
Nieobecność
Len Kagamine (Inu/milka215) i Kuruke Kazayu do piątku 11 lipca będą nieobecni. W tym czasie proszę nie wysyłać opowiadań do administratorki milki, gdyż może ona nie mieć możliwości wstawienia ich.
Od Sary - CD Anabell
- Gdzie to jest?- Zapytalam.
- W tamta strone.- Powiedziala w skazujac w strone lasu. Zaczelam biec przez las, a dziewczyna starala sie za mna nadazyc, ale slabo jej to wychodzilo. PRzybralam postac wilka dzieki czemu bieglam szybciej. Poczulam swad dym, za ktorym sie kierowalam. Wreszczie dobieglam na miejsce I przemienilam sie w czlowieka. Zobaczylam sciane ognia i na srodku plonace drzewo. Ogien zajmowal juz polowe korony, a dzieci wdrapaly sie na sam czubek. W skoczylam na sasiednie drzewo. Drzewo znajdowalo sie daleko zeby na nie przejsc, jedyne wyjsciem bylo przeszkoczenie. Wdrapalam sie do polowy. Zlapalam sie obu racz galezi i zaczelam sie bujac. Wreszcie puscilam galaz, zrobilam trzy salta i znalazlam sie na drugim drzewie. Odrazu poczulam zar bijacy od ognia. Zaczelam sie wdrapywac na czubek drzewa.
- Anabell zrob cos w rodzaju materacu na ziemi!!!- Wrzasnelam do dziewczyny majac nadzieje, ze mnie slyszy. Do tarlam do dzieci. Zabralam dwojke z trojki i ze szlam z nimi troche nizej. Obejrzalam sie wokol szukajac wzrokiem Anabell. Zobaczylam ja przez dym. Pokazywala sie ze wszystko jest gotowe. Kazalam dzieciom skoczyc. Niemieli wiekszego wyboru i skoczyli. Wdrapalam sie ponownie na czubek po ostatnie dziecko. Wzielam go na rece chcialam zejsc, ale jego ubranie zahaczylo sie o galezie, nie moglam go uwolnic. Ogien zblizal sie bardzo szybko. Wreszcie mialam go jak na wyciagniecie reki. Wreszcie jednym mocnym szarpnieciem zlamalam galaz o ktora zaczepilo sie ubranie. Niewidzialam Anabell i nie wiedzialam czy wszystko w porzadku. Wzielam chlopaka na rece i skoczylam. W trakcie lotu obrucilam sie, dzieki czemu jak spadlismy zamortyzowalam upadek swoim cialem. Niewidzialam nic wszedzie bylo czarno. zlapalam dziecko za reke. Wiedzialam ze jako czlowiek bedzie mi o wiele trudniej znalezc wyjscie niz jako wilk. Przemienilam sie, a dziecko cofnelo dlon, ale zaraz pozniej znow polozylo na mojej siersc. Zaczelam weszyc i od razu zlapalam trop innych dzieci. Wyprowadzilam chlopaka z dymu. Dzieci przestraszyly sie jak mnie zobaczyly, ale jak zauwazyly chlopca, ktorego prowadzilam usmiechnely sie. Zabralam cala trojke z dala od ognia i zaprowadzilam w bezpieczne miejsce. Nie moglam znalezc Anabell, kiedy krazylam w miejscu uslyszalam ciche wolanie pomocy. Pobieglam w tamta strone. Po chwili biegu zobaczylam Anabell lezaca na ziemi przez galaz ktora ja przygniotla. Zwalilam z niej galaz i wyprowadzilam ja z tamtad.. Przemienilam sie w czlowieka i sprawdzilam czy wszystko z nimi w porzadku. Myslalam co z nimi zrobic, kiedy uslyszalam signal strazy pozarnej. Kazalam dzieciom czekac na strazakow, a sama pobieglam do Anabell.
- Wszystko ok?- Zapytalam
- Tak.
- Na dzis wystarczy mi przygod.- Skwitowalam dzisiejsza akcje ratunkowa.
Anabell
Od Argony-CD Leilene
- Chłopak, który był na dachu nie żyje - powiedziałam bez uczuć patrząc w jej czarne oczy przywodzące na myśl demona... albo cygankę - Nie żyje od wielu miesięcy. Ciało jest lodowate, cuchnie rozkładającym się mięsem. W błękitnych oczach nie ma już iskry życia.
Po tych słowach zapadła głucha cisza. Powiał zimny wiatr, wprawiając moje długie czarne włosy w ruch.
- Mówisz, że nie żyje - zaczęła wilkołaczyca - Ale rozmawiałam z nim, zanim przyszłaś. Pomógł wejść na dach mojej suce.
- On nie żyje - powtórzyłam beznamiętnie
- Skoro nie żyje to z kim ja rozmawiałam, jak sądzisz? - uśmiechnęła się kpiąco - Raczej nie z duchem.
- Nie - pokręciłam przecząco głową, a w moich oczach pojawił się dziwny błysk - Nie, on nie jest duchem. Duchy to umęczone dusze, nie mają ciał materialnych. On był inny. Pusty. Otaczał go cichy Dźwięk.
- Przestań chrzanić! - warknęła - O czym ty mówisz?! Jaki dźwięk?! I w ogóle co mnie interesuje jakiś chłopak?!
- Ty będziesz następna
Po tych słowach zapadła cisza, w której moje uszy były w stanie wychwycić cichy Dźwięk, którego źródło było w okolicy kostek dziewczyny. Słuchałam, jak zaczyna piąć się ku górze. Pięści czarnowłosej zacisnęły się mocno. W ręce błysnął nóż, ale nim zdążyła nim zaatakować wytrąciłam jej go z ręki jednym, precyzyjnym strzałem z pistoletu MAG-07. W miejscu trafienia pojawiła się minimalna kropla krwi.
- Nie mamy czasu na zabawę - oznajmiłam celując w serce dziewczyny - Musisz przestać walczyć.
Widziałam jak wilkołaczyca zaciska gniewnie zęby, ale chyba zbytnio wierzyła w moje zdolności strzeleckie, by próbować ataku. Dobrze.
Ujrzałam jak wokół jej nóg zaczynają kiełkować nieregularne rośliny, rodem z wycinanki, a trawa zamienia się w olbrzymią serwetę. Drzewa wokół nas zmieniają kształty. Teraz bardziej przypominają elementy sprzętu kuchennego takie jak lodówki, czy miksery. W powietrzu unoszą się elementy stłuczonej filiżanki i wylana herbata.
- Widzisz? - zapytałam, a nadal wściekła dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariatkę
- Co widzę?! - warknęła - La...
Musiałam to zrobić. Inaczej nie byłam w stanie jej pomóc. Nie mogłabym zabić jej w uczciwej walce. Błyskawicznie przyskoczyłam do niej i dotknęłam jej twarzy. Wśród czarni jej oczu zapłonęła nutka złota.
- Teraz widzisz?
(Leilene?)
Czy ty mnie przepraszałaś, że twój post jest taki długi? Czyś ty oszalała! Jest świetnej długości!
Od Anable-CD Sary
-O Jezusie...- zdążyłam powiedzieć.- Serio, przestraszyłaś mnie.- oznajmiłam.
-Ty mnie również-powiedziała zawiedziona. Najwyraźniej spodziewała się jakiegoś groźnego zwierza.
-Annabell jestem. Annabell Warner. Czarodziej- dobra musiałam to zrobić. Nie chce mieć samych wrogów. Już i tak zrobiłam sobie pod górkę z Mandy.
-A ja jestem Sara Stim. Wilkołak- powiedziała z lekkością.- Nowa?
-Tia. Aż tak to widać?
Sara?? ^^
Od Sary
- Cos waznego musiala skrywac lub jeszcze skrywa. - Pomyslalam. Postanowilam, ze zbadami historie akademi jak wroce, ale narazie dokoncze trening. Wyszlam z jaskini, zaslaniajac ja plonczami i zaczelam sie wspinac dalej. Po chwili znalazlam sie na gorze. Bieglam do okreslonego punktu. Po dwoch minutach bylam na miejscu. Weszlam na jakies drzewo i oparlam sie wygodnie. Zasnelam na chwile. Obudzily mnie jakies szmery, zeskoczylam na dol i zobaczylam jakas sylwetke za drzewami. Bylam gotowa do ataku.
Ktos dokonczy ?
Od Flory-CD Dzień drugi
- Odkryliście obecność smoka. Brawo. O nim nie ma wzmianek w żadnej książce, więc już powiem. Smok był naszym stróżem.
- Stróżem?- spytał Kuruke.
- Czuwał nad szkołą, żeby nie było żadnych zagrożeń.
- Jak widać, nieskutecznie- wtrąciłam.
Kobieta posmutniała.
- Nie tylko potwory zmusiły placówkę do splajtowania. W ostatnich latach szkoła po prostu nie miała zainteresowanych.
- Mrok ma przeróżne oblicza i często nie ma przed nim ucieczki...- mruknęłam, cytując panią Hannah w jej powieści. Zwróciłam się do kobiety:- Nazwiska pani Hannah też nie ma w spisie nauczycieli. To w takim razie kim ona jest i czego uczy?
Pani Tetto lekko się uśmiechnęła.
- Nie muszę wam tego mówić. Będziecie mieć z nią lekcję, prędzej czy później.
*Kuruke?*
Od Kuruke - CD Dzień Drugi
Lekcja mi się potwornie i okropnie dłużyła.
Kompletnie na niej nie uważałem. Olałem lekcję. Zastanawiałem się dlaczego tak mało jest napisane o historii zamku. Dlaczego pominięto szczegóły? No i co to za dziwne szczegóły? Jednym uchem usłyszałem jak nauczycielka powiedziała ”potwór”. Nie znałem kontekstu, ale... Jakby mnie olśniło! Czy to możliwe, że ten zamek był atakowany przez potwory? A jeśli tak to w jakim okresie?
Zadzwonił dzwonek. Spojrzałem na Florę, po czym wybiegłem jak opętany z sali. Na korytarzu zauważyłem panią Tetto. To jej właśnie szukałem.
Podbiegłem do niej.
- Na coś wpadłem - powiedziałem.
- Na co? - spytała nauczycielka.
- Widzi pani... W murach tej szkoły jest cała masa rys, dziur i wgnieceń. W Florą doszliśmy do wniosku, że był w tej szkole smok i tutaj mieszkał. Jednakże nie wiemy czy mieszkał po zamknięciu czy w czasie gdy szkoła jeszcze działała. W każdym razie; uważam, że niektóre korytarze są za małe by mógł w nich być smok. Sądzę, że ten budynek był też nawiedzany przez potwory.
<Floro? Jakaś wena mnie musnęła ^^>
Od Leilene-CD Argony
-Jeszcze kilka osób i robimy imprezę! - prychnęłam gniewnie i zwróciłam się w stronę nadchodzącej dziewczyny, jednocześnie cofając, by mieć na oku i ją i chłopaka
Dziewczyna była wilkołaczycą. Nawet nie patrząc na wygląd, można było stwierdzić jaka jest - podobna do mnie. Cała jej mowa ciała wskazywała na gotowość do walki i - chølera - pewność siebie. Machnięciem ręki wrzuciłam z powrotem srebrny krzyżyk, który zawsze nosiłam, pod ubranie. Co dziwne, był dla mnie ważny, ale starałam się ukryć wisiorek. Z westchnieniem odezwałam się:
-Czy tu jest jakaś winda z wielkim neonem ,,Zapraszamy!''?
-Nie zauważyłam niczego takiego - odparła dziewczyna
-Umiesz walczyć? - zapytałam wprost
-Ta - mruknęła
Zmierzyłam ją wzrokiem, analizując jej budowę, słabe i mocne strony oraz charakter. Wyciągnęłam prosty sztylet, pomalowany na czarno i rzuciłam nim w nią. Złapała bez trudu.
-Nie najgorzej - skwitowałam i wyciągnęłam drugą, taką samą broń - Ale na mój szacunek musisz zasłużyć
Zaatakowałam błyskawicznie, przyskakując, robiąc wymach i odskakując w lewo. Wymach, unik, blok. Dziewczyna dobrze walczyła i płynnie odpierała ciosy. Jednak ja też nie byłam amatorką. Ciągle walczyłyśmy, jednak żadna nie zraniła drugą. W końcu odskoczyłam.
-Chølera, nieźle. Dawno nie walczyłam z kimś, kto nie odniósłby w walce ze mną żadnej rany, nawet jeśli walczylibyśmy krótko - przyznałam i mimowolnie pomyślałam o pewnym chłopaku
-Nie jesteś taka słaba jak się spodziewałam - skrzywiła się dziewczyna
-Zasłużyłaś sobie. Jestem Leilene - w końcu powiedziałam
-Argona - odpowiedziała
To imię mi coś mówiło.
-Liczę, że kiedyś powtórzymy walkę, tym razem na poważnie. Jak mówiłam nie mam z kim trenować. I worki treningowe i ludzie rozlatują się po pierwszym uderzeniu - pokręciłam głową i odwróciłam się do niej plecami - Jak chcesz zachowaj nóż. I może sprawdź czy ten chłopak żyje, bo tylko tam siedzi i się nie rusza od co najmniej godziny.
Nim zdążyła odpowiedzieć, wzięłam rozbieg i zeskoczyłam z dachu sześciopiętrowego, chølernego budynku. Wylądowałam na zgiętych nogach i popędziłam w las, w biegu pozwalając moim pazurom i kłom wyrosnąć. W nadal ludzkiej, lecz ulepszonej formie zaczęłam biec. Pędziłam przez las, by wzmocnić wytrzymałość i szybkość - jednocześnie pilnowałam, by poruszać się bezgłośnie. Wyczułam kogoś. Ten zapach należał do dziewczyny z dachu. Skręciłam i po chwili byłam przy strumyku. Wskoczyłam na drzewo i wspięłam się wyżej. Po chwili Argona przybiegła. Zeskoczyłam przed nią, oddalona o dziesięć stóp. Wyciągnęła rękę i rzuciła nożem pod moje nogi, obserwując moją reakcję. Podniesienie go oznaczałoby schylenie się przed nią i umożliwieniem jej ataku. Stanie i zignorowanie broni - oznaka strachu. W końcu zdecydowałam co zrobić. Podrzuciłam nogą broń i złapałam w powietrzu.
-Niezły sposób - wymamrotała dziewczyna
-O co chodzi? - westchnęłam, jednocześnie upewniając się, że moje kilkanaście kilo broni jest na miejscu, w pochwach przypiętych do całego mojego ciała
Argona? Sorry, za długość. I mam prośbę - postaraj nie pisać się ,,wilkołaczka'' tylko ,,wilkołaczyca'', bo to pierwsze określenie kojarzy mi się z lalkami z serii Monster High, które widziałam u młodszej siostry mojej znajomej
Od Kuruke - CD Nowy Etap
Nagle do pokoju wbiegła wręcz pani Tetto. Za nią przybyła wychowawczyni czarodziejów - Samanta.
- Saro - powiedziała pani Tetto - Samanta naprawi ten... bałagan.
Pani Samanta weszła do pokoju i uniosła różdżkę. Spojrzała na nas.
- Zasłońcie oczy - powiedziała. Spojrzałem na Sarę, a ona na mnie. Posłusznie zakryliśmy oczy. Usłyszałem jakieś ciche łupnięcie, coś zaskrzypiało...
- Gotowe - powiedziała czarodziejka. - Możecie otworzyć oczy.
Pokój Sary... Był jak nowy!
Nauczycielki wyszły i zostaliśmy w pokoju sami.
- Ja też już pójdę - powiedziałem. - Jestem zmęczony, a ty zapewne też.
Dziewczyna skinęła głową. Wychodząc zamknąłem do jej pokoju drzwi i skierowałem się do mojego pokoju w akademiku chłopców.
<Koniec C:>
Od Nikon`a cd.o Yumi
- Hej mała - uśmiechnąłem się a ona posłała mi jedno z tych swoich spojrzeń - Lecisz na trening nie? - skinęła głową - Spotkamy się w stołówce na lunchu okey?
- Jasne - uśmiechnęła się i poszła w swoją stronę.
Historia wampirów była nudniejsza niż wiadomości w telewizji. Lekcja ciągnęła się i ciągnęła. Końcu dzwonek. Jeszcze dwie lekcje i lunch.
W stołówce było tłoczno choć dzwonek dzwonił kilka minut temu, odszukałem wzrokiem Yumi i przysiadłem się do jej stolika
- Nic nie jesz? - spytała patrząc że nic sobie nie wziąłem
- Nie, dziś mam zaplanowane inne jedzenie - uśmiechnąłem się - Na wieczór a raczej noc
- Czyli się nie zobaczymy w nocy na dachu?
- Kusząca propozycja ale nie wiem ile czasu zajmie mi polowanie a ty powinnaś się wysypiać moja droga - powiedziałem chowając jej zabłąkany kosmyk za ucho.
<<Yumi? Wybacz że tak długo...>>