Po nocnym treningu, składającego się z joggingu, biegu na dwadzieścia kilometrów, wspinaczki i polowania wracałam do szkoły, w której utknęłam póki mnie nie wywalą. Minął już rok i nadal tu tkwiłam. Jeszcze nigdy nie zagrzałam miejsca na tak długo. Nawet po urodzeniu, mając trochę ponad trzy tygodnie już podróżowałam. W przeciwieństwie do wielu, urodziłam sië pod postacią wilka, i tak jak dzieci nie potrafią zmienić formy na zwierzęcą, ja siedziałam w wilczej skórze przez pierwsze niecałe cztery lata. Z racji, że włamywałam się dla sportu i byłam w tym dobra, szkoła denerwowała mnie jeszcze bardziej. Kiedyś udało mi się wejść do Białego Domu, siedziby federalnych i jednego z najlepiej strzeżonych banków. Nikt nie wykrył mojej obecności. Większy zawód sprawiał mi fakt,że złapali mnie w durnym Microsoft'cie! Za karę trafiłam do tej szkoły i nie ważne co robiłam - nie chcieli mnie wyrzucić. Rozmyślając nad błędem, który popełniłam w siedzibie Microsft'u, truchtałam przez las do szkoły. Za kilka godzin świt, a miałam jeszcze kilka serii pompek i brzuszków do zrobienia w pokoju. Fakt, że byłam wilkołakiem, sprawiał, że każda z tych serii musiała składać się z minimum tysiąca powtórzeń, by dało to efekt. Przeciągnęłam się w biegu i wciągnęłam powietrze nasłuchując. Cisza. Jednak, kiedy wspięłam się na drzewo, a z niego przeskoczyłam na dach więzienia, nazywanego potocznie szkołą, wyczułam obecność wampira. Dach był często odwiedzanym miejscem, ponieważ każdy uważał, że będzie tam sam. Już dawno zrozumiałam, że ciągle mogę kogoś tam spotkać. Wziełam głęboki wdech. Okey, spokojnie... Czasem sama nienawidziłam się z powodu wszystkiego co robiłam, ale to było najlepsze wyjście. Już dawno się przekonałam, że jeśli nie masz przyjaciół, to jest łatwiej. Polegam na sobie i nikt nie może wykorzystać kogoś przeciw mnie. Raz pozwoliłam sobie na przyjaźń, a skończyło się to śmiercią Shay'a i jego młodszego o sześć lat brata, Charles'a. Od tej pory stałam się bardziej aspołeczna, choć nie myślałam, że mogę być taka jeszcze bardziej. Okey, czas zacząć przedstawienie... Wyjęłam nóż i podkradłam się do wampira. O dziwo - miał ze sobą gitarę. Uniosłam brwi ze zdziwienia. Kto normalny gra o trzeciej w nocy na gitarze na dachu szkoły? Choć przecież nie wiedziałam, czy ten osobnik jest normalny. Jak na razie jego płeć na to nie wskazywała, ale ja od zawsze dyskryminowałam facetów i byłam zawziętą feministką. Błyskawicznie otrząsnęłam się z rozmyślań i rzuciłam pomalowanym na czarno nożem. Przeleciał o milimetry od głowy wampira, który instynktownie się ruszył. Jednak to i tak by nic mu nie dało, bo nie chciałam w niego trafić.
-Witam - uśmiechnęłam się drapieżnie, pokazując wyostrzone kły. Moje oczy, zwykle czarne, teraz stały się wilcze, czyli jasnoszare, a paznokcie zmieniły w pazury. Wlałam w głos tyle jadu, ile zdołałam - Piękna noc na granie na gitarze, czyż nie? - I dokończyłam przemianę
-Owszem - zmrużył oczy - Jesteś z tej szkoły?
Ponownie się zmieniłam.
-Nie, przyszłam w odwiedziny do siostry. Po prostu uznałam, że będzie zabawne przyjść w środku nocy, przeskakując bramę i zakradając sië oknem - wzruszyłam ramionami, jednak mój głos przesycony był sarkazmem - Jak mniemam jest pan tu, panie wampirze, po to, by grać serenady sowom i księżycowi. W końcu nie zmienia się pan w wilka i nie może po prostu zawyć
Wampir wydał się rozbawiony mną, jednak ja musiałam go jakoś zniechęcić do zbliżania się do mnie.
-A może po prostu pan, wampirze, jest tu ochroniarzem? - spytałam niewinnym tonem
-W takim razie, pani wilkołaczyco - odpowiedział, naśladując mój głos - po co byłaby mi gitara?
-Żeby palnąć nią kogoś w łeb? - spytałam porzucając uprzejmości, za to słysząc mój ton już wyobrażałam sobie w myślach rozmowę meneli na ławce pod blokiem w stylu ,,Henieeeek, daaaj flaszkęęęę''
-Skoro kończymy z oficjalną gadką to jestem James - powiedział wampir
-Wampir James.... - zanuciłam słowa piosenki, czystym i melodyjnym głosem , a później się przedstawiłam- Jestem Leilene. Może o mnie słyszałeś. Wariatka, która torturuje i zabija dla przyjmności oraz grozi każdemu kto jest w stanie ją usłyszeć. Psychopatka, dość gwałtowna i porywcza, a prrzy tym wredna jak chølera. Coś ci to mówi? - dokończyłam ,,słodkim'' głosem
Pokiwał głową rozbawiony, a później podniósł mój nóż i mi go rzucił. Złapałam go, zrobiłam obrót o 360° i cisnęłam w wampira. Udało mu się zerwać na nogi i złapać nóż, jednak widziałam szybszych, o czym mu wspomniałam.
-Szamani na sterydach są szybsi - prychnęłam
-Czyżby? - zapytał, błyskawicznie znajdując sië obok mnie i wciskając mi do ręki mój nóż
Zacisnęłam na broni dłoń i w jednej chwili wyprowadziłam cios. Wampir odchylił się, a ja szybko skoczyłam w bok i ponownie zaszarżowałam. Po chwili się uspokoiłam.
-Nie jest AŻ TAK ŹLE - przyznałam - Widziałam już gorsze wampiry, jednak to i tak było mało. Jestem ciekawa po ilu sekundach powaliłabym cię, gdybym poszła na całość - zamyśliłam się
-Myślisz, że dałabyś radę? - prychnął, ale nie gniewnie.
Zastanowiłam się.
-Zabijam od urodzenia i na mojej liście są setki wampirów i wilkołaków. Myślę, że miałabym szansę - uznałam, powstrzymując śmiech
Ludziee! Zabijałam od urodzenia! Całe życie poświęciłam walce i treningom! Na pewno bym go pokonała, gdybym poszła na całość. Ba, nawet nie dając z siebie wszystkiego. Jednak to przemilczałam.
-Jeśli chcesz się zmierzyć... - urwałam, nie kończąc zdania, bo i tak wiedział co dalej. Zamiast tego pokazałam na gitarę - Mógłbyś jednak udowodnić, że potrafisz grać.
Chwycił gitarę.
-Jakieś specjalne życzenia? - zapytał z kamienną twarzą
-Umiesz zagrać na gitarze którąś z symfonii Beethovena? - spytałam z równie nieodgadnioną miną - Kiedyś umiałam to zagrać, ale dawno tego nie robiłam
Spojrzałam na swoje ręcę. Miałam długie i szczupłe palce. Gdybym była kimś innym mogłabym być artystką. Jednak tu byłam wojowniczką. Mimo kształtu dłoni, były one w odciskach i bliznach. Wolno schowałam pazury i przyjrzałam się długim, lecz zaniedbanym paznokciom. Po chwili usłyszałam dźwięk gitary, alee nie był to Beethoven.
James?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz