Od Leilene-CD Argony

wtorek, 1 lipca 2014
Wlazłam na ten chølerny dach, mając nadzieję, że poćwiczę w samotnośc, a tymczasem co?!
-Jeszcze kilka osób i robimy imprezę! - prychnęłam gniewnie i zwróciłam się w stronę nadchodzącej dziewczyny, jednocześnie cofając, by mieć na oku i ją i chłopaka
Dziewczyna była wilkołaczycą. Nawet nie patrząc na wygląd, można było stwierdzić jaka jest - podobna do mnie. Cała jej mowa ciała wskazywała na gotowość do walki i - chølera - pewność siebie. Machnięciem ręki wrzuciłam z powrotem srebrny krzyżyk, który zawsze nosiłam, pod ubranie. Co dziwne, był dla mnie ważny, ale starałam się ukryć wisiorek. Z westchnieniem odezwałam się:
-Czy tu jest jakaś winda z wielkim neonem ,,Zapraszamy!''?
-Nie zauważyłam niczego takiego - odparła dziewczyna
-Umiesz walczyć? - zapytałam wprost
-Ta - mruknęła
Zmierzyłam ją wzrokiem, analizując jej budowę, słabe i mocne strony oraz charakter. Wyciągnęłam prosty sztylet, pomalowany na czarno i rzuciłam nim w nią. Złapała bez trudu.
-Nie najgorzej - skwitowałam i wyciągnęłam drugą, taką samą broń - Ale na mój szacunek musisz zasłużyć
Zaatakowałam błyskawicznie, przyskakując, robiąc wymach i odskakując w lewo. Wymach, unik, blok. Dziewczyna dobrze walczyła i płynnie odpierała ciosy. Jednak ja też nie byłam amatorką. Ciągle walczyłyśmy, jednak żadna nie zraniła drugą. W końcu odskoczyłam.
-Chølera, nieźle. Dawno nie walczyłam z kimś, kto nie odniósłby w walce ze mną żadnej rany, nawet jeśli walczylibyśmy krótko - przyznałam i mimowolnie pomyślałam o pewnym chłopaku
-Nie jesteś taka słaba jak się spodziewałam - skrzywiła się dziewczyna
-Zasłużyłaś sobie. Jestem Leilene - w końcu powiedziałam
-Argona - odpowiedziała
To imię mi coś mówiło.
-Liczę, że kiedyś powtórzymy walkę, tym razem na poważnie. Jak mówiłam nie mam z kim trenować. I worki treningowe i ludzie rozlatują się po pierwszym uderzeniu - pokręciłam głową i odwróciłam się do niej plecami - Jak chcesz zachowaj nóż. I może sprawdź czy ten chłopak żyje, bo tylko tam siedzi i się nie rusza od co najmniej godziny.
Nim zdążyła odpowiedzieć, wzięłam rozbieg i zeskoczyłam z dachu sześciopiętrowego, chølernego budynku. Wylądowałam na zgiętych nogach i popędziłam w las, w biegu pozwalając moim pazurom i kłom wyrosnąć. W nadal ludzkiej, lecz ulepszonej formie zaczęłam biec. Pędziłam przez las, by wzmocnić wytrzymałość i szybkość - jednocześnie pilnowałam, by poruszać się bezgłośnie. Wyczułam kogoś. Ten zapach należał do dziewczyny z dachu. Skręciłam i po chwili byłam przy strumyku. Wskoczyłam na drzewo i wspięłam się wyżej. Po chwili Argona przybiegła. Zeskoczyłam przed nią, oddalona o dziesięć stóp. Wyciągnęła rękę i rzuciła nożem pod moje nogi, obserwując moją reakcję. Podniesienie go oznaczałoby schylenie się przed nią i umożliwieniem jej ataku. Stanie i zignorowanie broni - oznaka strachu. W końcu zdecydowałam co zrobić. Podrzuciłam nogą broń i złapałam w powietrzu.
-Niezły sposób - wymamrotała dziewczyna
-O co chodzi? - westchnęłam, jednocześnie upewniając się, że moje kilkanaście kilo broni jest na miejscu, w pochwach przypiętych do całego mojego ciała


Argona? Sorry, za długość. I mam prośbę - postaraj nie pisać się ,,wilkołaczka'' tylko ,,wilkołaczyca'', bo to pierwsze określenie kojarzy mi się z lalkami z serii Monster High, które widziałam u młodszej siostry mojej znajomej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chat blogowy