Chodziłam po pokoju w tą i z powrotem tak długo, aż na dywanie powstała ścieżka moich kroków. Od niedawna miałam pewne... problemy. Byłam wykończona psychicznie i nie chciałam do tego mieszać Thomasa. Nie rozumiem tego faceta. Najpierw mówi, że mnie kocha, a potem zarywa do innej dziewczyny. W końcu padłam na łóżko i przycisnęłam poduszkę do twarzy.
Muszę z nim pogadać. Dźwignęłam się na nogi i zdecydowanie wyszłam z mieszkania. Kiedy tak przemierzałam tereny Akademii, układałam sobie w głowie jak ja jemu powiem to całe cholerstwo które noszę na barkach. Nagle usłyszałam śmiechy, dobiegające z niedalekiej odległości. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i aż przystanęłam. Zobaczyłam Thobiasa i Blankę śmiejących się i rozmawiających żywiołowo. Dziewczyna co jakiś czas go szturchała, zaczepiała, widać było że z nim flirtuje. I tak jakoś coś mnie mocno zakuło w piersi. A jednak nikomu nie można w tym świecie ufać. W tym samym momencie chłopak odwrócił się i spojrzał prosto na mnie. Odwróciłam wzrok i pobiegłam w przeciwną stronę. Nie wiem co wtedy czułam. Byłam na granicy gniewu i smutku. W końcu usiadłam na jakimś kamieniu i po prostu siedziałam. Nie płakałam, nie krzyczałam, nie czułam po prostu nic.
<<Thobias? Blanka? Takie troche pogmatwane ale jest ;] jak coś przepraszam za błędy ale na telefonie pisałam. >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz