- Interesujące... - wykazywałem niemal jakby prawdziwą fascynację.
- Tak? - zapytał jeden ze strażników.
- Zobaczcie. - wskazałem na ich ubiór.
Obydwoje posłusznie spojrzeli tam, gdzie wskazałem.
Niespodziewanie użyłem mocy wiatru która odepchnęła ich daleko, a ponadto zamknęła w klatach. Byłem niemal przekonany, że jakoś się wydostaną, jednak jeżeli nie mają zdolności paranormalnych jak wszyscy w tej szkole, to mają problem...
- Heh. - zaśmiałem się, i podszedłem do muru. Sang jak moja matka zbeształa mnie jakby psa. - Mam być zestresowany, smutny, czy zdenerwowany? Wybieram... roześmiany. - zaśmiałem się. - Proszę Ciebie, tylko będą mi przeszkadzać w malowaniu. No dobra, to skoro wy nie lubicie malować, to nie róbcie tego. Ja to zrobię. Wy możecie jak już patrzeć. - Dymitr wyglądał, jakby uważał, że jestem wariatem. Nie wiedział jednak, że ja mam plan... nikt by się po takim kimś jak ja nie spodziewał, że postaram się trochę pogodzić wszystkich.
Wziąłem pędzel i zacząłem malować, na tyle chlapiąc, że oblałem dwójkę obok farbą. Zaraz obejrzałem się, i parsknąłem śmiechem. Wtem Dymitr zrobił to samo, tylko... wiadrem. Zagrałem zdenerwowanego, i zrobiłem identycznie to, co on. Tylko ja byłem niebieski, a on zielony. Taki szczegół. Potem, Dymitr oblał mnie.
- Stop! Czy wy oszaleliście?! - krzyknęła Sang.
Ja zaś na odpowiedź, oblałem ją. Na odpowiedź, dwójka oblała mnie. Położyłem się na kostce, i zacząłem śmiać.
- Ale fajnie... - śmiałem się.
- Czy dla ciebie śmieszne jest ,,zafarbowanie" mi ubrań? - zapytała dziewczyna.
- On zawsze tak się zachowuje? - zapytał Dymitr Sang. Ona zaś kiwnęła głową, i też zaczęła się śmiać. Wiedziałem, że zna mnie na tyle dobrze, że rozumie. A Dymitr zdezorientowany, patrzy na nas znowu zdziwiony.
Wstałem.
- Spokojnie, po tygodniu dam ci na tyle w skórę, że poznasz mnie na tyle dobrze, by zrozumieć. - poklepałem go po ramiu. O dziwne, nie chciał mnie zaatakować. Był chyba za bardzo zdezorientowany... a w tym czasie ja za pomocą wiatru pomalowałem mur.
- Ja idę pod prysznic, a wy? - zapytałem, odchodząc.
<Sang? Dymitr? No nie gadajcie, że nie zaśmialiście się, czytając to >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz