- Oczywiście, że żartuję.-Powiedziałam.
- Lepiej tego nie rób.-Powiedział chłopak.
- Chodź, znam przejście jak się stąd wydostać.-Powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Chłopak najpierw ani drgnął, ale później ruszył za mną. Szliśmy w ciszy przez dziedziniec szkoły, aż doszliśmy do akademika z mieszkaniami, obeszliśmy go i doszliśmy do paru pojedynczych drzew. Podeszłam do jednego z nich i i odsunęłam krzak, który zakrywał tunel.
-Właź.-Powiedziałam, a Dymitr wskoczył. Ja weszłam za nim i przyciągnęłam krzaki na to samo miejsce. Ruszyłam tunelem w prawą stronę. Szliśmy w ciemnościach jakieś pięć minut, aż wreszcie doszliśmy do wyjścia w lesie.
- Przy strumieniu jest stado saren, jakby co. Spotkamy się tu za trzy godziny.-Powiedziałam i odeszłam.
-A gdzie jest strumień?-Zapytał chłopak.
-Dwa dwadzieścia minut spacerem prosto.-Powiedziałam i ruszyłam dalej, kiedy odeszłam na wystarczającą odległość przemieniłam się i ruszyłam biegiem przed siebie. Dobiegłam do jakiegoś wzniesienia, usiadałam i zawyłam. Podniosłam się i pobiegłam dalej. Wreszcie zorientowałam się, że biegnę jakąś godzinę, więc postanowiłam zawrócić. Nie biegłam już sprintem tylko przechadzałam się między drzewami. Kiedy trochę odpoczęłam znów ruszyłam biegiem, aż do miejsca spotkania, gdzie wróciłam do postaci człowieka. Oparłam się o drzewo czekając na Dymitr'a.
Dymitr
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz