Szłam przez las ze wzrokiem wbitym w ziemię. A w głowie wciąż słyszałam ich głosy...
Wynoś się stąd potworze! Jak to się skończy zastanowimy się nad twym losem!
Tak... Dla nich byłam potworem jako wampir. Niezbadany stwór. Niezbadany równa się nieznany. A ludzie boją się nieznanego.
Spojrzałam w granatowe niebo. Lśniło na nim miliardy punkcików swym białoniebieskim zimnym światłem. Spoglądało na mnie miliardy spojrzeń; niewzruszonych, spojrzeń.
Jest tutaj usłyszałam w głowie. Gwałtownie odwróciłam się za siebie, ale niczego nie dostrzegłam.
Usłyszałam tupot miękkich łap na wysuszonych liściach. Spojrzałam przed siebie.
Przede mną stał czarny jak noc wilk i patrzyła na mnie swymi brązowymi, matowymi oczami.
- Kim jesteś? - spytałam. Była jednak świadoma, że wilk nie odpowie. Ale patrzył na mnie swymi mądrymi oczami...
Wilkiem bez imienia i domu usłyszałam w głowie. Przerażona cofnęłam się kilka kroków, a gdy potknęłam się o korzeń upadłam. Wilk dalej stał i patrzył się we mnie.
- Ty umiesz mówić?
Wszyscy mówimy. Ale nie wszyscy słyszą innych.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Że ty mnie słyszysz. A teraz chodź, bo znajdą cię inni... i zabiją.
Wstałam i niepewnie zaczęłam iść za wilkiem, który zaczął iść w głębię - jak mi się zdawało - lasu. Jednak po pięciu minutach stałam przy asfaltowej, aczkolwiek pustej drodze.
Tu cię zostawię
- Nie, poczekaj. Chodź ze mną. W końcu uratowałeś mnie.
Nagle na końcu drogi dostrzegłam dwa światła. Pełna nadziei zaczęłam machać do kierowcy.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz