W jednej chwili o mało nie spadłam z drzewa.
-Podaj mi rękę!- krzyknęła Rose. Zrobiłam tak jak chciała i po chwili byłyśmy już na samym czubku rośliny.
-Mam pomysł- szepnęłam i wzięłam dłoń Rosie. Pomyślałam o domu w którym się urodziłam. Domu którego sam Lord Voldemort nienawidził. Tam gdzie zabił swego ojca, czemu? Ponieważ był mugolem, a on brudnej krwi nie tolerował w swojej rodzinie. Znaleźliśmy się w moim pokoju. Był w barwach Slytu a w kącie leżało łóżeczko dla niemowląt, podeszłam i położyłam dłoń na tyciej poduszce. Powróciły wspomnienia.
-Pamiętaj, że Cię kocham Melanie, moja mała córeczko- w głowie rozbrzmiewał głos mej matki- On po prostu nie potrafi okazywać uczuć, rozumiesz?- szeptała- U cioci Minewry będziesz bezpieczna. Ona się tobą zaopiekuje- spojrzałam na drugą kobietę która wyglądała całkiem młodo. Wyciągnęłam do nie swoje kruche rączki a ta mnie podniosła.- Zawsze będę Cię kochać- mówiła- On nie może się o niej dowiedzieć M ukrywaj ją przed nim. Ja nie pisnę pary z ust…- I wszystko się zamazało…
Do teraźniejszości powróciłam ze łzami w oczach.
-Melanie…- usłyszałam.
-Nie…- urywałam- Zostaw mnie. Muszę pobyć sama…
-Ale nie możemy! Śmierciożercy… Oni zaraz nas dopadną…
-On tu nie wejdzie… Z bardzo się boi. Tu rozegrało się jego dzieciństwo. On…
-Mylisz się córko…- usłyszałam za sobą.
Rose? C; Wena chyba powraca xp
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz