Wybrałem się do lasu by zakosztować odrobiny wolności. Zminiłem posać i
wbiegłem pomiędzy drzewa. Dla zabawy zacząłem ścigać jakąś małą
wiewiórkę, która później uciekła na drzewo. Dałem więc spokój i
położyłem się pod drzewem. Wdychałem świerze powietrze rozkoszując się
wolnością. Nagle usłyszałem dziwne dźwięki więc odezwała się moja wilcza
natura i zacząłem wyć. Wtedy z daleka usłyszałem rżenie konia i krzyk
dziewczyny. Pobiegłem za głosem i zmieniłem postać. Dziewczyna spadła z
konia i nie mogła wstać. Podszedłem do niej i podałem rękę, pomagając
jej wstać. Konia nigdzie nie widziałem.
-To ty tak wyłeś? - spytała odrobine zdenerwowana.
-Może...
-Właśnie wystraszyłeś mi konia.
-Mogę pomóc ci go złapać .
Sara? c;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz