Wracaliśmy do szkoły w ciszy. Chciałam jakoś rozluźnić atmosferę, ale Dymitr mnie wyprzedził.
-Jak podoba ci się w tej szkole?-zapytał.
-No wiesz...-ciągnęłam dalej- Tutaj jest tak cudownie-syknęłam sarkazmem.
-Dlaczego więc stąd nie wyjedziesz? Słyszałem, że twoi rodzice są bogaci.
-Tak. Bogaci są i to by było na tyle dobrego. Odkąd tutaj jestem ani razu się ze mną nie skontaktowali.-odpowiedziałam.
-Może coś się stało?
-Nie. Wiedziałabym o tym. Zresztą bracia dzwonili mnie, by mnie podenerwować.
-Masz braci?-spytał.
-No niestety, aż trzech.-westchnęłam
-Dlaczego oni się tutaj nie ,,uczą''
-Ta szkoła według mojego ojca to kara, a nie nagroda. Jego zdaniem moi bracia to aniołki.
Dymitr zaczął się śmiać.
-No co?-zapytałam.
-Fajnie wyglądasz jak się denerwujesz-syknął.
-Dziękuję-warknęłam z lekkim uśmiechem.
Byliśmy już pod szkołą. Podeszliśmy bliżej dziedzińca. Zaczeliśmy śmiać się z nowego ucznia, który zaczął denerwować Strażnika. Wtedy ktoś mnie popchnął z taką siłą, że prawie straciłam równowagę.
-Uważaj gdzie stoisz-warknął na mnie jakiś chłopak.
-Czy ty się słyszysz?!-syknęłam-To ty mnie popchnąłeś.
Dymitr?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz