-Czym ty do chole*y jesteś!- warknął łapiąc się za bolącą rękę.
-Nie twój biznes.
-Moje biedactowo - pomogłam wstać nieznajomemu.
-Nie musisz się o mnie martwić, ślicznotko - uśmiechnął się flirciarsko.
-Mógł zrobić ci krzywdę. Musisz bardziej uważać - przejechałam palcem po jego umięśnionym brzuchu. Słyszałam jak Nick tłumił śmiech.
-Nie jestem mięczakiem - warknął. - Mogę ci to udowodnić.
-Niby jak? - prychnął Nick - Uwierz mi jej nie ruszy byle co.
Doskonale wiedziałam o co mu chodzi. Przeżyłam już wiele i mało co mogło mnie zaskoczyć.
-Tak a ty co zrobiłeś? Zrobie to dwa razy lepiej - prychnął.
-Ja? Nie zrobiłem nic. Wystarczy ze sobie stoję. Nie wiem czy mozna stać dwa razy bardziej.
-Tak? A co powiesz na staniu na szycie budynku? To chyba jest coś.
-Chętnie to zobaczę- zaśmiałam się ale on to wziął na poważnie.
Poszliśmy na najwyższe piętro jednego z budynków. Wyszedł przez okno i stanął na parapecie.
-Jeśli wytrzymasz tam 10 minut to ci zaliczymy.
-Znam lepszy pomysł. Jeśli przeżyjesz to zaliczymy. - uśmiechnęłam się.
-Co przeżyję? - spytał przestraszony.
-To. - powiedziałam i popchnęłam go w dół budynku.
Po chwili znajdowaliśmy się na dole koło jego martwego ciała.
-Nie zaliczył - prychnął Nick trącając stopą jego truchło.
-Jak mi przykro.
<Nick? Biedaczysko :< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz