Od Lena - CD Rosallie

piątek, 22 sierpnia 2014
Zadzwonił dzwonek. Pani Samanta zerwała się z krzesła.
- Wybaczcie, jednak mam teraz zajęcia. Dokończę opowieść później.
Dyrektorka wyszła w pośpiechu.
- Natasha! Znalazłaś coś nowego? - zakrzyknąłem.
- Niestety - zza regału wyłonił się duch. - Ale nic.
- Idziemy na dach - zakomenderowałem zamykając notes. Zeszyt głucho klasnął. Schowałem go do torby. Złapałem Rose za rękę pociągnąłem w kierunku wyjścia z biblioteki. Ponownie skierowaliśmy się na piętro wyżej, ale tym razem nie zatrzymaliśmy się przy pokoju nauczycielskim. Biegliśmy dalej aż wbiegliśmy w wąski ciemny korytarz. Na jego końcu były białe drzwi. Niestety zamknięte na klucz.
- Ja to zrobię - powiedziała czarodziejka wyjmując różdżkę. Wypowiedziała jakieś zaklęcie (jak zwykle nie zapamiętałem jego brzmienia) i rozległ się charakterystyczny szczęk otwieranego zamka. Drzwi były otwarte!
Szybko je przekroczyliśmy. Rose zamknęła drzwi i zrobiło się ciemno. Usłyszałem szept i po chwili różdżka Rosallie rozjaśniła się białym, rażącym światłem. Biło po oczach. Szliśmy przed siebie, aż w końcu natrafiliśmy na kolejne drzwi - tym razem małe i otwarte. Były metalowe i zardzewiałe. Pchnąłem je, a te z jękiem się otwarły. Byliśmy na dachu jednej z wieżyczek. Rozejrzałem się. Mój wzrok padł na jedno miejsce na dachu głównego budynku - wielkie wgniecenie. Jakby ktoś duży i ciężki leżał tam przez wiele tygodni i miesięcy.
Sprawnie zsunąłem się po starych dachówkach i podbiegłem do wyżłobienia. Rose za mną.
Było tu mnóstwo śladów. Były ślady wielkich i ostrych pazurów, zaschłe błoto... Ale to co najbardziej rzuciło mi się w oczy to kępki rudych włosów. Gdy podchodziłem do nich przy niektórych wyczytywałem świeższe ślady... Jakby ktoś już tutaj był.
- Rosallie - zacząłem. - Istnieje możliwość, że przed nami był tu ktoś, kogo też to interesuje.

<Rose? Ciekawym dlaczego CX>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chat blogowy