Podszedłem do dziewczyny. Była zasmucona...
- Nie musiałaś tego mówić - powiedziałem. - To sprawiło ci ból, prawda?
Flora nie odpowiedziała. Westchnąłem.
- Skoro ty mi się zwierzyłaś, ja też to zrobię. Mój ojciec wywodzi się z
bogatego japońskiego rodu z wiecznymi tradycjami i długą historią.
Jako, że ojciec nie był biedny nigdy mi niczego nie brakowało... Miałem
służbę, pieniądze, wszystko co chciałem. W pewnym momencie zaczęły
docierać do mnie zapachy, których inni nie czuli. Woń innych ludzi i
przedmiotów. Ze słuchem było podobnie - słyszałem rozmowę prowadzoną
normalnym tonem z drugiego końca domu - mój dom nie był taki znowu mały.
W końcu nie wytrzymałem i powiedziałem wszystko matce. Ona się
przestraszyła i powiedziała wszystko mojemu tacie. Tata bez ogródek,
prosto z mostu powiedział, że tak jak stryj i dziadkowie jestem
wilkołakiem... Po prostu się nim urodziłem.
- Stary wilkołaczy ród, hę? - zagadała jakby weselej Flora. Uśmiechnąłem się. Jednak po chwili coś mi przyszło do głowy.
- Twoi rodzice - powiedziałem. - Oboje byli wilkołakami... Ty też nim
byłaś od urodzenia, a wspomniałaś o wielkim psie, który Cię pogryzł. O
co chodziło?
<Flora? Sorki, że tak długo...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz