Zeskoczyłam na ziemię i z całej siły zatrzasnęłam drzwi. Wściekle kopnęłam jakiś kamień i wlazłam na tylne siedzenie, sięgając po walizkę. Z hukiem wyciągnęłam ją i biodrem popchnęłam tylne drzwi. Niedowiary, że mnie przyłapali! Zabijałam od urodzenia w wilczej formie, a w ludzkiej od szóstego roku życia! Włamywałam się wszędzie! A złapali mnie w durnej siedzibie Microsoft'u, bo jakiś dozorca postanowił ich okraść! Prychnęłam rozdrażniona. Marzyłam teraz o zabiciu kogoś, wbiciu w niego nóż lub pazury, obserwowaniu spływającej krwi i przerażenia ofiary. Bez trudu podniosłam wielką walizkę i skierowałam się do szkoły. Z namysłem stwierdziłam, że nie znajdę tu chętnego do pożegnania się z życiem, więc uznałam, że zadowolę się treningiem, biegiem po lesie lub wejściu na jakiś wysoki obiekt. Zawsze w chwilach wściekłości, albo wspinałam się gdzieś wysoko, albo na kimś wyżywałam. Worek treningowy był dobrym zastępstwem, ale i tak wolałam walczyć z kimś, kto nie jest przedmiotem. Na progu ktoś czekał.
-Cześć - przywitała się dziewczyna, wilkołaczyca - Mam oprowadzić cię po szkolę i wyjaśnić najważniejsze szczegóły dotyczące przepisów.
-Jestem wilkołaczycą i bez trudu znajdę odpowiednie miejsca. Nie jestem niedorozwinięta i jestem w stanie zrozumieć regulamin, choć nie obiecuję, że będę go przestrzegać - uśmiechnęłam się drapieżnie i wyminęłam dziewczynę
Miałam podstawowe informacje o moim pokoju i znalazłam go bez trudu. Walnęłam walizkę w kąt szafy i sfrustrowana złapałam za kraty okna. Choć były tam kolce, raniące moje ręcę, wyrwałam kratę do połowy i weszłam na gzyms. Przechodząc po zewnętrznych parapetach dotarłam do końca, gdzie była rynna. Używając ją jako zabezpieczenia podciągnęłam się. Normalnie nie musiałabym jej użyć, ale kolce w kratownicy, z czegokolwiek były zrobione, nadwyrężyły moje dłonie. Jasne, to nie ból, w porównaniu do tortur jakie przeszłam, ale nie miałam nic lepszego do roboty, więc cackałam się ze sobą. Stanęłam na dachu, rozglądając się. Las... piękny, cudowny las.... Mnóstwo drzew, ciemnozielona gęstwina oddzielająca od świata. Usiadłam i zaczęłam się rozciągać. Po chwili byłam rozgrzana i wykonywałam ciosy, jednocześnie balansując na krawędzi dachu. W końcu wróciłam na miejsce obok komina, opierając się o niego. Nagle usłyszałam coś. Zerwałam siē i wyciągnęłam broń. No tak... Zapomniałam wspomnieć, że byłam uzbrojona od stóp po zęby, miałam m.in. jedenaście noży, w tym dwa długie, trzydziestocentymetrowe, trzy sztylety, dwa pistolety i bransolety wypchane igłami, oplatające moją ręke. W walizce miałam tego dużo więcej. Brakowało mi ciężaru łuku i kołczanu strzał, a także chciałam mieć przy sobie rapier i kilka shurikenów - Japońskich ,,gwiazd''. Nagle zobaczyłam kto tu jest. Jęknęłam i klapnęłam z powrotem na tyłek. Corrie, moja w połowie wilczyca, w połowie sukâ podeszła do mnie.
-Jak się tu do chølery dostałaś? - spytałam, nie licząc na odpowiedź
Nagle wyczułam kogoś jeszcze odwróciłam się, jednocześnie odskakując, gdyby we mnoe celowano.
-Skamlała aż jej pomogłem wejść - oznajmił chłopak, nie zadowolony z mojej obecności tutaj
Zmrużyłam oczy, ale to nie było wszystko. Chłopak bezwstydnie zapytał:
-Musisz tu siedzieć? Ciężko znaleźć własne miejsce?
-Gøwno mnie to obchodzi - wzruszyłam ramionami - Ale jeśli będziesz tu przesiadywał to przyzwyczaj się do mojej obecności. Zastrzegam, że będę nawiedzać też las i salę treningową - odwróciłam się i zignorowałam go
Po chwili zrzuciłam czarny podkoszulek i ciemne, obcisłe spodnie. Wraz z nimi zdjęłam glany. W samej, czarnej bieliźnie zaczęłam przemianę. Sekundę później stałam jako olbrzymia, czarna wilczyca i wyplątywałam się ze stanika. Zrzuciłam go, kręcąc łbem i położyłam się obok komina, gapiąc na las. Znudzona bezczynnością po chwili zaczęłam przechadzać się po dachu, skakać i balansować na jego krawędzi. W końcu pozbyłam się nadmiaru energii, pojawiającego się ze złością. Sapnęłam, nadal zła i uwaliłam się przy kominie.
?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz