Podrapałem głowę w zakłopotaniu.
- No wieesz... - zacząłem. - Praktycznie nic. Zależało mi na pierwszym roku i prawie cały czas siedziałem w pokoju ucząc się. Dlatego mnie nie widziałaś.
- Czyli zrezygnowałeś z życia towarzyskiego i w ogóle z życia - stwierdziła Rose, ale jakby za bardzo zadowolona z siebie.
- Taa - zgodziłem się. - Zrezygnowałem.
- To musisz je odnowić.
- Spokojnie. A co u ciebie? Coś nowego?
- A... Szwendam się tu i tam i oprowadzam nowych. Ale brakuje mi akcji z Cassandrą.
- Serio? Chcesz kolejnych przygód? Mało ci zagrożeń życia?
- Tak - przytaknęła z zadowoleniem i uśmiechem czarodziejka. W tym momencie miałem wrażenie, że nie gadam z rówieśniczką, a pięcioletnią dziewczynką, która nigdy wcześniej nie przeżyła przygód bo była „wychowywana pod kolszem”.
Westchnąłem.
<Rose? Wybacz, że krótkie, ale weny brak ;P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz