- Zostaw go, James- usłyszałem za plecami spokojny głos. Kroki zbliżały
się do mnie, ale nie mogłem odwrócić wzroku od szyi dziewczyny, która
leżała przede mną. Z jej skroni powoli płynęła strużka ciepłej, słodkiej
krwi. Dzielił nas niecały metr. Gdybym tylko...
- A niech to, James!- poczułem ostry ból w skroni, a potem mocne pociągnięcie do tyłu. Ze złością spojrzałem wujowi w oczy.
- O co ci chodzi? Przecież bym jej nie zabił- warknąłem. Joseph nie dał wyprowadzić się z równowagi.
- Trzeci raz w tym miesiącu cię poniosło. Trzeci. Nie mam zamiaru znowu przenosić cię do innej szkoły, bo zrobisz to samo.
- Myślisz, że ja tego chcę?- spytałem cicho. Wstałem powoli i ruszyłem w
stronę lasu. Poczekałem aż znajdę się między drzewami, a potem puściłem
się biegiem przed siebie.
***
Z torbą zarzuconą przez ramię, spokojnym krokiem szedłem przez stary
korytarz. Rozglądałem się z zaciekawieniem, czując podekscytowanie. Nowe
miejsce. Miejsce, gdzie spotkam ludzi takich jak ja. Właśnie skręcałem w
jeden z wielu zaułków, gdy niechcący na kogoś wpadłem. Jako, że osoba
ta szła dość szybko, wylądowała na ziemi. Okazało się, że to ładna,
czarnowłosa dziewczyna. Podałem jej rękę i pomogłem wstać.
- Przepraszam- powiedziała, przyglądając mi się.- Jesteś nowy?
Skinąłem głową.
- Tak, przeprowadziłem się niedawno. Jestem James, a ty?
< Jakaś dziewczyna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz