- To by wyjaśniało zaniepokojenie Natashy - stwierdziłem cicho.
- Kogo? - spytała czarodziejka, która najwyraźniej mnie usłyszała.
- Jako szaman mam ducha stróża. Ma na imię Natasha. Nat, pokaż się.
Pomiędzy mną a Rosalie stanęła blondynka.
- Śliczna - powiedziała Rosalie przyglądając się jej.
- Owszem, gdy jest spokojna - odparłem kładąc bagaże. - Jest duchem dziewczynki, która zmarła spadając z góry. Gdy się rozzłości staje się bledsza, jej twarz i włosy są we krwi, a twarz jest wykrzywiona w nieopisanym grymasie.
Rosalie wygięła lekko usta pokazując swą dezaprobatę.
- Straszne i smutne.
Zapadła krótka cisza. Przerwała ją dziewczyna.
- Dzięki, że mi pomogłeś. Będę wiedziała, że na ciebie można liczyć.
Uśmiechnąłem się.
- No to żegnam.
Wyszedłem z pokoju dziewczyny, a za mną Natasha.
- Masz już pierwszego znajomego - stwierdził duch.
- Tak. Chyba nie najgorszego - stwierdziłem z uśmiechem.
Natasha również się uśmiechnęła. Robiła to bardzo rzadko, ale gdy już to robiła, wyglądała bardzo ładnie.
Ja udałem się do mojego pokoju w celu rozpakowania się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz