Od Sary

niedziela, 24 sierpnia 2014
Dostałam ostatnio list, że moja ciotka zmarła i w spadku zapisała mi parę rzeczy. Samochód z nimi ma przyjechać dzisiaj po południu. Poszłam przejść się po akademii. Zauważyłam trochę nowych uczniów, wśród nich był jeden wilkołak. Krążyłam trochę po akademii, ale kiedy zadzwonił mi telefon wyszłam na podjazd, czekając na samochód z rzeczami. Wreszcie przez bramę wjechał czerwony pick-up z przyczepą z tyłu. Zatrzymał się przy mnie. Okno opuściło się na dół i zobaczyłam mężczyznę w średnim wieku.
- Gdzie zawieść konia?-Zapytał, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
- Może pan powtórzyć?
- Gdzie zawieść konia?- Powtórzył wolno i wyraźnie, a ja przypomniałam sobie, że ciotka miała stajnie.
- Amm.... pokaże panu.- Powiedziałam i przeszłam na drugą stronę samochodu i wsiadłam. Pokierowałam mężczyznę pod samą stajnie.
- Proszę tu podpisać.-Powiedział podając mi papiery, a sam wysiadł i odczepił przyczepę. Podpisałam się, zostawiłam papiery na siedzeniu pasażera i wyszłam z pojazdu.
- Przyczepa i zawartość niej należą do pani. Powodzenia.-Powiedział, podał mi jakieś papiery i odjechał. Przesortowałam papiery i skamieniałam jak przeczytałam paszport konia.
"Imię: Grajek
Płeć: Wałach
Wiek: 9 lat
Rasa: KWPN
..." Otworzyłam drzwi przyczepy i zobaczyłam gniady zad wałach.
- I co ja z tobą zrobię.-Westchnęłam i weszłam, żeby wyprowadzić konia. Kiedy wychodziłam zobaczyłam tego nowego ucznia.
- Ładny, będziesz miała z niego pożytek.-Powiedział.
- Miałabym jakbym umiała jeździć.-Powiedziałam i zaczęłam prowadzić konia do boksu.
- To jesteś moim przeciwieństwem.
- Co masz na myśli?- Zapytałam.
- Ty masz konia, a nie umiesz jeździć, a ja jeżdżę już jakiś czas, a nie mam konia.- Powiedział, a ja wpadłam na genialny pomysł. Wprowadziłam wałacha dowolnego boksu, zamknęłam go i odwróciłam się do nieznajomego.
- Zawrzyjmy układ.- Powiedziałam zaczęłam iść w stronę przyczepy, a nowy poszedł za mną.
- Jaki?
- Staniesz się współwłaścicielem tego konia, którego prowadziłam.- Powiedziałam wchodząc do przyczepy wzięłam skrzynkę w jedną rękę, ogłowie przewiesiłam przez ramię, a siodła oparłam o biodro, a z drugiej strony podtrzymywałam ręką.
- A gdzie jest haczyk?-Zapytał.
- Ale w zamian musiałbyś nauczyć mnie jeździć. Co o tym sądzisz? - Powiedziałam idąc do siodlarni, w pewnym momencie się potknęłam, ale złapałam równowagę w ostatniej chwili, myślałam że wszystko upuszczę.

Victor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chat blogowy