Wysiadłam z autobusu. Szkoła wydawała mi się dziwna. Przed wejściem było
pusto. Założyłam plecak, w rękę wzięłam torbę, do której wskoczyła
Mercy. Szłam niepewnie. Bałam się tego miejsca. Nie znam tu nikogo.
Gdyby nie Meruś, byłabym całkiem sama. Uchyliłam wielkie wrota kierujące
na dziedziniec. Było na nim sporo uczniów. Miałam wrażenie, że wszyscy
się na mnie gapią. Po kilku dłuższych chwilach znalazłam akademik. Było w
nim jasno. Wpadało do niego dużo światła. Zostawiłam swoje rzeczy. Na
biurku leżał mój plan. Spakowałam się, rozłożyłam legowisko Mercy i
wyszłam. Zapomniałam zapiąć plecak. Weszłam na główny korytarz. Ktoś
mnie szturchnął. Wywróciłam się, a moje książki porozsypywały się po
podłodze. Zaczęłam je zbierać, gdy zobaczyłam, że ktoś mi zaczął
pomagać.
<Ktoś? Coś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz