Uniosłam brwi. Naprawdę można tak długo przechodzić przemianę? Nie znałam tego uczucia, bo wilkołakiem jestem z urodzenia.
- To interesujące - stwierdziła Rinna.
- Ale co? - spytałam zdezorientowana.
- Że jesteś urodzonym wilkołakiem.
- Nie powiedziałam tego!
- Tak, ale pomyślałaś. No co? To, że łatwiej mi czytać myśli zwierząt, nie znaczy, że nie mogę czasem przeczytać ludzkich.
A więc miałam do czynienia z wampirem znającym telekinezę. Twarda sztuka, ale nie znaczy to, że od razu jest wrogiem.
- Fakt, ale jak się mnie wkurzy, mogę być wrogiem - powiedziała z uśmiechem.
- Nie rób tego więcej! - jęknęłam, łapiąc się za głowę.
- No dobrze, nie mam powodów do widzenia twoich myśli.
Uśmiechnęłam się słabo, na co Rinna zaśmiała się cicho.
Nagle zobaczyłyśmy któregoś z nauczycieli, który podszedł do tablicy ogłoszeniowej i coś na niej wywiesił. Tamten odszedł, a my podeszłyśmy.
- Szkolny bal? W przyszłym tygodniu? - odezwałam się. Zadziwiło mnie to, bo według dzienników pani Wing i innych byłych uczniów wiedziałam, że nigdy nie organizowano większych imprez w Szkole Nadprzyrodzonych. - No to się raczej nie załapię, bo kto miałby mnie niby zaprosić?
Spojrzałam na wampirzycę - jakby nieobecną.
- No, a ty? Też raczej nikogo nie masz, co?
*Rinna?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz