Czyszczę ogon konia. Dźwięk jest przyjemny dla ucha. Niedawno była tu
jakaś wampirzyca, która zaczęła wyzywać uise od bydlęcia i innych
potworów. W końcu nie ja, a mój koń nie wytrzymał i wyrwał jej pukiel
lśniących włosów. To chyba wystarczyło, bo dziewczyna uciekła wołając
jeszcze pod nosem, że jestem wariatką. Nawet nie miała pojęcia jak
określenie "wariatka" do mnie pasuje.
Z zamyślenia wyrywa mnie Kurke.
-Cześć -mówię mimochodem patrząc na chłopaka.
Wciąż nie jestem zadowolona z ogona mojego wierzchowca. Each-uise mają
wyjątkowo bujne grzywy i ogony ,co niestety nie ułatwia mi zadania. Otóż
kiedy go złapałam jego ogon po wyschnięciu był puszysty i miękki.
Starałam się utrzymać ten efekt ,ale ciężko tego dokonać kiedy koń ma
wplątane liście ,słomę i nie wiadomo co jeszcze w ogon ,a do tego bez
przerwy próbuje machać ogonem.
-Pomógłbyś mi? - Pytam odwracając się do Kurke.
Patrzę na konia. Nie powinien nic zrobić ,póki ja tu jestem.
Wilkołak niepewnie wchodzi do boksu.
Kurke? (Fakt- trzeba dodać jakieś elementy akcji ,bo robi się nam masło maślane)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz