Ubrałam się. W suknię pasującą do koloru mych włosów. Czarną sukienkę, w sumie.
Sięgała mi mniej więcej do kolan. Nigdy nie lubiłam długich sukni. Buty były na niewielkim obcasie. Baleriny.
Tak ubrana stałam teraz przed wejściem do sali balowej. W sumie przy ścianie. Nie chciałam tam wejść. Przynajmniej nie teraz. Teraz wchodziły tam pary uśmiechnięte i przedstawiane. Ja byłam sama.
Chyba, że... Wejść tylnym wejściem! Nie... Nie wypadało.
Gdy rozmyślałam na temat wejścia ktoś nagle chwycił mnie za rękę.
- Chodź - powiedział i odwrócił się do mnie plecami. Nie mogłam nawet zobaczyć jego twarzy!
<ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz