Wstałem dziś około dziesiątej. Mogłem się wyspać, w końcu był weekend. Zszedłem na dół do kuchni, gdzie wszyscy moi współlokatorzy byli na nogach gadali i jedli śniadania.
- Dzień dobry - przywitałem się. Oni odpowiedzieli tym samym.
Byłem jeszcze zaspany, więc nie bardzo wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Jednak o uszy co chwila obijało mi się słowo „bal”, padające z ust chłopaków.
No tak! Bal! Dziś miał się odbyć bal! A ja nawet nie zaprosiłem Alice.
Szybko zjadłem śniadanie, wziąłem poranną toaletę i ubrałem się.
Wybiegłem z naszego domku i skierowałem się do domku gdzie mieszkała Alice.
Gdy stanąłem pod drzwiami zapukałem. Drzwi otworzyła mi jedna z współlokatorek Alice. Nie kojarzyłem jej, ale ona miło się uśmiechała.
- O co chodzi? - spytała.
- Czy jest Alice? Mam do niej prośbę.
- Jest, zaraz ją zawołam.
Dziewczyna pozwoliła mi wejść do hallu domku i zniknęła w jego wnętrzu. Po chwili pojawiła się Alice.
- Część. O co chodzi?
- Można by powiedzieć, że o nic ważnego, jednak... Chciałem cię zapytać... Czy pójdziesz ze mną na dzisiejszy bal?
<Alice?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz