Usłyszeliśmy dodatkowy inny śmiech, dziewczęcy. Ja, dyrektorki i biały gościu odwróciliśmy się w tamtą stronę. Na Adonisie siedziała Alice i zakrywała ręką usta.
Mężczyzna odwrócił się do dziewczyny i przekrzywił głowę. Wyjął z kołczanu strzałę i nałożył ją na cięciwę.
- Uciekaj, Alice! - krzyknąłem myśląc, że mężczyzna będzie chciał zabić Alice. W tym momencie niczym błyskawica mężczyzna odwrócił się w moją stronę i wpakował mi strzałę pod nogi. Strzała zrobiła 3 krótkie „pik” i wybuchła. Odleciałem jakieś trzy metry w tył i grzmotnąłem plecami w kamienny dziedziniec. Ale cały czas miałem świadomość co się dzieje.
- Zero! Nie rób tego! - krzyknęła jedna z dyrektorek. Jak się okazało Sonia Cassandra.
Zero... To imię mi coś mówiło. No jasne! Jego nazwisko było zamazane na zdjęciu! To on był tajemniczym chłopakiem w groni dyrektorek...
- Bo co?! - zakrzyknął Zero. - I tak nic mi nie zrobicie~!
<Alice?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz