-Chyba śnisz - uśmiechnęłam się. Po czym wyjęłam nóz z kieszeni. Od poprzedniego ataku do lasu zawsze go zabieram. Nigdzie niewidziałam wampira ale wielki wilkołak zbliżał się do nas w szybkim tępie. Rzuciłam ostrzem i trafiłam w jego oko. Zaczął strasznie skomleć. I uciekł. Mógł wrócić ale narazie byliśmy w miare bezpieczni. Wróciłam do Lucasa. Drzewo wyglądało na ciężkie. Usiadłam obok niego i nogami zaparłam się o drzewo.
-Podaj mi rękę.
-To napewno dobry pomysł?
-Jeśli wolisz dalej leżeć sobie pod tym drzewem to nie będę wam przeszkadzać. - Lucas podał mi rękę i zaczęłam ciągnąć. Widziałam ze w miare swoich mozliwości stara mi się pomóc. Po kilkunastu minutach wkońcu udało się wyciągnąć Lucasa. Oboje położyliśmy się na plecach dysząc ciężko. Usiadłam i spojrzałam na chłopaka. Nie wyglądało to zbyt dobrze.
-O Chole*a dzisiaj bal.
-Myślisz że dasz radę iść.
-Nie wiem. Zobaczmy. - podaszłam by złapał mnie za ramię. Gdy wstał widziałam że zaciska mocno zęby.
-Wiem że boli ale nie mamy innego wyboru - powiedziałam z troską.
Wtedy pojawił się poprzedni wampir.
-Dokąd się śpieszycie - uśmiechnął się szyderczo.
-Jak najdalej od ciebie - warknął Lucas.
-To nie było uprzejme- skarcił go
-Czyli atakowanie innych uważasz za uprzejme ? -zaśmiałam się.
-Tytus? Nie zrobiłby wam krzywdy. A ja chcę tylko porozmawiać.
-Wybacz ale nie mamy ochoty.
-Nie każ mi cię zmuszać słońce - znowu się uśmiechnął.
-Nie mów tak do mnie - warknęłam i ruszyłam omijając faceta.
-Jeszcze się spotkamy - zaśmiał się i odszedł.
Wróciliśmy do budynku. Nogi Lucasa zaczęły się leczyć i mógł już normalnie chodzić.
-Jeśli ktoś jeszcze rzuci w ciebie drzewem wiesz do kogo dzwonić - uśmiechnęłam się i poleciałam w stronę mojego pokoju.
<Lucas ? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz