- Mam zamiar się przejść. Nie chce mi się leżeć.-Powiedziałam, odkrywając kołdrę i wstając z łóżka.
- Może wypad do lasu.
-Jak chcesz, ale ja muszę Grajka ruszyć.-Powiedziałam.
-Grajka?-Zapytał unosząc brew do góry.
- Mój koń.
- Ja muszę się posilić.-Powiedział.
- Znasz przejście nie muszę iść z tobą żeby uniknąć strażników. -Powiedziałam i wyciągnęłam z szafy bryczesy.
-Dam sobie radę.-Powiedział i wyszedł z pokoju, a ja się przebrałam i
wyszłam z mieszkania kierując się w stronę stajni. Raz dwa wyczyściłam
wałacha i ruszyłam w teren. Pokłusowałam przez pewien czas, a potem
zagalopowałam na polu, z końcem pola przeszłam do kłusa, a potem do
stępa. Ruszyłam do wodospadu. Wyłoniłam się z gęstwiny i zobaczyłam
Dymitr, na brzegu jeziorka.
-Miło cie widzie.-Powiedziałam zsiadając z konia.
Dymitr
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz