Kiedy razem z Rose otworzyliśmy akta oczom ukazał nam się plan lekcji każdej rasy,zdjęcia i dane uczniów i jakaś kartka.
-Co tu jest napisane?-pyta Rose,której zabrałem kartkę z pod nosa.
-Nic..-odpowiadam.
-Pokarz mi to-mówi.
Podałem jej pustą kartkę. Ona wyciągnęła różdżkę. Podstawiła pod nią kartkę. Nic. W końcu spłonęła. ukazała nam się kartka formatu A4. Rose szybko ją chwyciła.
-Co tam jest napisane?-pytam.
-Taktyka walki z naszą szkołą-odpowiada Rose.
-Kłamiesz-odpowiadam,wyrywając jej kartkę. Było tam napisane:
O szkole nadprzyrodzonych i nasze plany:
Jest to szkoła położona na wschód od naszej. Chodzą tam czarodzieje szamani,wilkołaki i wampiry. Szkoła ta podbiera nam członków. Niestety trzeba będzie tę szkołę zgładzić. Na mapie są punkty,w których Edłord poukrywał eliksiry. Najwięcej ich jest jednak w jego pokoju. Dzięki temu przybywają tu potwory z różnych kontynentów.
Powód?<napisane innym charakterem pisma>
<dane rozmazane>
-Ta szkoła chciała się pozbyć naszej-mówię.
-Ale dlaczego?-pyta Rosalie.
~Rosallie?~
Pd Sang blue-CD Rosallie
-Dyrektorki kiedyś się tu uczyły?-spytałam zdziwiona.
-Tak, ale później szkoła została zamknięta.-odpowiedziała Rosallie.
-Jednak dyrektorki na nowo ją otworzyły.- dokończyła Yumi.
Zamyśliłam się.
-Muszę już iść-powiedziałam-mam coś do załatwienia. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam w stronę mojego pokoju. Skłamałam, nie mam nic do roboty. Chyba, że zadanie domowe, ale nie miałam ochoty nawet otwierać zeszytu. Weszłam do pokoju. Magesha czekała na mnie na moim biurku. Mniejsza z tym, że się na nim nie mieściła. Koty już tak mają. Gdy mnie ujrzała zeskoczyła z biurka i podeszła do mnie. Usiadłam na łóżku przeglądając sms-y. Przez cały tydzień rodzice nie zadzwonili ani razu. Tylko bracia się pytali czy przypadkiem nie złamałam komuś nosa. Kiedy byłam w domu i któryś z nich mnie zdenerwował czasami dochodziło do rękoczynów, według mnie lekkich sprzeczek. Nigdy nie robiliśmy z tego jakiejś wielkiej afery. Przecież są wampirami.
Wyszłam na korytarz zamyślona. Magesha podążyła za mną. Rodzice nigdy tak dawno nie dawali mi spokoju z telefonem czy wszystko u mnie w porządku. A teraz cisza. Jakbym przestała istnieć. Nie zamierzałam z tego powodu płakać, jednak zrobiło mi się przykro. Idąc korytarzem tak się zamyśliłam, że wpadłam na jednego z uczniów.
-Przepraszam.-powiedziałam instynktownie do chłopaka.
-Nic się nie stało-powiedział spokojnie-Len Kagamine, szaman.
Len?
-Tak, ale później szkoła została zamknięta.-odpowiedziała Rosallie.
-Jednak dyrektorki na nowo ją otworzyły.- dokończyła Yumi.
Zamyśliłam się.
-Muszę już iść-powiedziałam-mam coś do załatwienia. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam w stronę mojego pokoju. Skłamałam, nie mam nic do roboty. Chyba, że zadanie domowe, ale nie miałam ochoty nawet otwierać zeszytu. Weszłam do pokoju. Magesha czekała na mnie na moim biurku. Mniejsza z tym, że się na nim nie mieściła. Koty już tak mają. Gdy mnie ujrzała zeskoczyła z biurka i podeszła do mnie. Usiadłam na łóżku przeglądając sms-y. Przez cały tydzień rodzice nie zadzwonili ani razu. Tylko bracia się pytali czy przypadkiem nie złamałam komuś nosa. Kiedy byłam w domu i któryś z nich mnie zdenerwował czasami dochodziło do rękoczynów, według mnie lekkich sprzeczek. Nigdy nie robiliśmy z tego jakiejś wielkiej afery. Przecież są wampirami.
Wyszłam na korytarz zamyślona. Magesha podążyła za mną. Rodzice nigdy tak dawno nie dawali mi spokoju z telefonem czy wszystko u mnie w porządku. A teraz cisza. Jakbym przestała istnieć. Nie zamierzałam z tego powodu płakać, jednak zrobiło mi się przykro. Idąc korytarzem tak się zamyśliłam, że wpadłam na jednego z uczniów.
-Przepraszam.-powiedziałam instynktownie do chłopaka.
-Nic się nie stało-powiedział spokojnie-Len Kagamine, szaman.
Len?
Od Rosallie-CD Sang blue
-Ja i Yumi jesteśmy jednymi z pierwszych uczennic w odnowionej szkole..
-Odnowionej?-pyta Sang, w końcu się odwracając.
-Kiedyś była tu szkoła, taka sama, jak ta, ale zamknęli ją z niewiadmonych przyczyn-oczywiście Yumi wiedziała, co było powodem zamknięcia szkoły, ale może Sang blue zbierze swoją ekipę i sama zacznie szukać powodów. A tak to co to byłaby za zabawa, jakbyśmy wszystko podały na tacy.-Do tej starej szkoły chodziły miedzy innymi nasze dyrektorki.
~Sang blur? Yumi? wena się skonczyła~
-Odnowionej?-pyta Sang, w końcu się odwracając.
-Kiedyś była tu szkoła, taka sama, jak ta, ale zamknęli ją z niewiadmonych przyczyn-oczywiście Yumi wiedziała, co było powodem zamknięcia szkoły, ale może Sang blue zbierze swoją ekipę i sama zacznie szukać powodów. A tak to co to byłaby za zabawa, jakbyśmy wszystko podały na tacy.-Do tej starej szkoły chodziły miedzy innymi nasze dyrektorki.
~Sang blur? Yumi? wena się skonczyła~
Od Sary
Victor wyjechał, a mieliśmy dziś jechać w teren. Raz kozie śmierć pomyślałam patrząc na wałach jak spokojnie wcina siano. Skierowałam się do siodlarni, wzięłam z niej szczotki i rząd. Wróciłam do boksu. Na drzwiczkach zostawiłam siodło, a ogłowie na haczyku. Weszłam do boksu i zaczęłam czyścić konia. Po piętnastu minutach zaczęłam go siodłać, kiedy skończyłam poprosiłam stajennego, żeby go popilnował, a sama pobiegłam po toczek. Szybko wróciłam, podciągnęłam popręg i wsiadłam na wałacha. Ruszyłam ścieżką prowadzącą przez las. Stępując podziwiałam krajobrazy z końskiego grzbietu. Ruszyłam kłusem, a na prostej drodze ruszyłam galopem. Kiedy zaczęła się kręta dróżka zwolniłam do kłusa. Grajek spiął się cały, bo coś wyczuł. Nagle w bliskiej odległości zawył wilk. Wałach stanął dęba, a ja spadłam. Grajek dogalopował, a ja próbowałam wstać, ale nie mogłam.
Dokończy jakiś wilkołak ?
Dokończy jakiś wilkołak ?
Od Rosallie-CD David'a
Więc od teraz jestem Emily Tyler i mam brata bliźniaka Jaspera.. Pojechaliśmy do szkoły, rozdzieliliśmy się i zaczęlismy się pakować.
-Gdzie jedziemy?-pyta Sofia, pakujac swoje zabawki.
-Do innej szkoły-odpowiadam na pytanie smoczycy.
-A ciocia Yumi i kuzyn Foxy idą?-pyta.
-Nie-odpowiadam ze smutkiem.-Ale my tylko na chwilę tam jedziemy. Zastanawiam się tylko, czy ciebie nie zostawić z Yumi..
-Nie! Sofia jeszie z mamą Rose!-zaczęła krzyczeć i wtuliąs się we mnie.-Nie puszczę cię.
-No dobra..pakuj się.
Spakowałyśmy się. Poszłam jeszcze do pani Samanti i wszystlo powiedziałam. Ona się zgodziła nas puścić.
Wyszłam na dziedzinkec. Ekipa detektywów i David już tam na nas czekali. Pożegnałam się ze wszystkimi, wsiedlismy do samochodu i pojechaliśmy w stronę szkoły.
Pod godzinie jazdy dojechaliśmy. Pamietaliśmy, że mamy grać rodzeństwo.któryh rodzice nie żyją. W końcu wpuścili nas do dyrektora. Ten dał nam plan.
-Nie będzie wam przeszkadzało to, że będziecie mieli razem pokój?-pyta.
-Oczywiście, że nie-odpowiada David, a raczej Jasper.
-Więc Emily i Jasperze, napeżycie teraz do tej szkoły. Poczekajcie..muszś gdzieś pójść
Od razu zaczęliśmy grzebać w aktach. Znalazłam jedną zatytułowaną "Szkoła nadprzyrpdzonych"
-Masz coś?-pytam Davida.
-Mapę naszej szkoły a na niej parę isków-mówi.-A ty?
-Akta z napisem "Szkoła Nadprzyrodzonych.
Rzuciliśmy zaklę ie i zduplikpwalismy akta i mapę. Podróbki położyliśmy na miejsce otyginałów i kiedy ustaliśmy na miejscu, gdzie byliśmy, kiedy dyrektor wyszedł. W tedy ten wszedł.
-Coś jeszcze?-pyta.
-Kto jest naszym wychowawcą?-pyta Dav.
-Pan Rables.Będzie was uczył mugolarstwa.Coś jeszcze?-pyta.
-Nie to wszystko-odpowiadam.-Do widzenia.
-Do widzenia-mówi dziadek Edłorda.
Pobiegliśmy do wspólnego pokoju. David szybko zamknął za soba drzwi.Pokój wyglądał tak
Na biurku już leżał plan lekcji, godziny obiadu i takie różne pierdoły. Szybko usiedliśmy na łóżku i otworzylismy akta...
David?
-Gdzie jedziemy?-pyta Sofia, pakujac swoje zabawki.
-Do innej szkoły-odpowiadam na pytanie smoczycy.
-A ciocia Yumi i kuzyn Foxy idą?-pyta.
-Nie-odpowiadam ze smutkiem.-Ale my tylko na chwilę tam jedziemy. Zastanawiam się tylko, czy ciebie nie zostawić z Yumi..
-Nie! Sofia jeszie z mamą Rose!-zaczęła krzyczeć i wtuliąs się we mnie.-Nie puszczę cię.
-No dobra..pakuj się.
Spakowałyśmy się. Poszłam jeszcze do pani Samanti i wszystlo powiedziałam. Ona się zgodziła nas puścić.
Wyszłam na dziedzinkec. Ekipa detektywów i David już tam na nas czekali. Pożegnałam się ze wszystkimi, wsiedlismy do samochodu i pojechaliśmy w stronę szkoły.
Pod godzinie jazdy dojechaliśmy. Pamietaliśmy, że mamy grać rodzeństwo.któryh rodzice nie żyją. W końcu wpuścili nas do dyrektora. Ten dał nam plan.
-Nie będzie wam przeszkadzało to, że będziecie mieli razem pokój?-pyta.
-Oczywiście, że nie-odpowiada David, a raczej Jasper.
-Więc Emily i Jasperze, napeżycie teraz do tej szkoły. Poczekajcie..muszś gdzieś pójść
Od razu zaczęliśmy grzebać w aktach. Znalazłam jedną zatytułowaną "Szkoła nadprzyrpdzonych"
-Masz coś?-pytam Davida.
-Mapę naszej szkoły a na niej parę isków-mówi.-A ty?
-Akta z napisem "Szkoła Nadprzyrodzonych.
Rzuciliśmy zaklę ie i zduplikpwalismy akta i mapę. Podróbki położyliśmy na miejsce otyginałów i kiedy ustaliśmy na miejscu, gdzie byliśmy, kiedy dyrektor wyszedł. W tedy ten wszedł.
-Coś jeszcze?-pyta.
-Kto jest naszym wychowawcą?-pyta Dav.
-Pan Rables.Będzie was uczył mugolarstwa.Coś jeszcze?-pyta.
-Nie to wszystko-odpowiadam.-Do widzenia.
-Do widzenia-mówi dziadek Edłorda.
Pobiegliśmy do wspólnego pokoju. David szybko zamknął za soba drzwi.Pokój wyglądał tak
Na biurku już leżał plan lekcji, godziny obiadu i takie różne pierdoły. Szybko usiedliśmy na łóżku i otworzylismy akta...
David?
Od Davida-CD Yumi
-Zgoda, siostrzyczko-odpowiadam, puszczając oko Rose. Ta się uśmiechnęła.-A co do dokumentów. Znam kogoś, kto robi takie fałszywki, że nikt ich nie pozna. Jest tylko jeden problem.. Nie możemy się tam teleportować.
-Pojedzoemy samochodem-odpowiada Rose.
-A masz prawko?-pyta Yumi.
-Mam-odpowiada Rosalie. -To ja i David pojedziemy zamówić fałszywe dowody, a wy dołączciedo reszty-mówi.
-Ok-odpowiadają dziewczyny i wybiegają z pokoju.
Wyszliśmy ze szkoły. Powiedziałem Rose, że on słucha metalu więc szybko zalatwiła przedpremierową płytę z autografem jej ojca.
-Mam nadzieję, że to mu wystarczy.
-No co ty! Odpadnie, jak to zobaczy! Dla tej płyty zrobi wszystko!
Podeszliśmy do Jeepa. Rose wsiadła za kierownicą, ja obok niej.Po trzydzoestu minutach bylośmy w Londynie. Weszliśmy do wielkiego budynku.Zjechaliśmy do piwnicy.
-Kto tam?-pyta mężczyzna, którego głos dobrze znam.
-Markus? Jo ja David. Potrzebuję dwóch dowodów.
Po chwili ukazał nam się Markus.Jest to wysoki brunet z szarymi oczami.Nic się nie zmienił.
-No..niezłą łaskę poderwałe-odpowiada kierując spojrzenie na Rose.
-To nie moja dziewczyna-odpowiadam.
-Mniejsza o to.Więc potrzebujecie dowodów tak..
-Oczywiście nie za darmo-mówi Rose, wyjmując płytę. Markus popatrzył na nią, jak na cud natury i powiedział
-Jakie nazwiska?
-Tyler-proponuję Rose.
-Emily i Jasper Tyler-dokańczam. Daliśmy swoje zdjęcia i po chwili trzymaliśmy swoje dowody, a Markus płytę.
Rosallie?
-Pojedzoemy samochodem-odpowiada Rose.
-A masz prawko?-pyta Yumi.
-Mam-odpowiada Rosalie. -To ja i David pojedziemy zamówić fałszywe dowody, a wy dołączciedo reszty-mówi.
-Ok-odpowiadają dziewczyny i wybiegają z pokoju.
Wyszliśmy ze szkoły. Powiedziałem Rose, że on słucha metalu więc szybko zalatwiła przedpremierową płytę z autografem jej ojca.
-Mam nadzieję, że to mu wystarczy.
-No co ty! Odpadnie, jak to zobaczy! Dla tej płyty zrobi wszystko!
Podeszliśmy do Jeepa. Rose wsiadła za kierownicą, ja obok niej.Po trzydzoestu minutach bylośmy w Londynie. Weszliśmy do wielkiego budynku.Zjechaliśmy do piwnicy.
-Kto tam?-pyta mężczyzna, którego głos dobrze znam.
-Markus? Jo ja David. Potrzebuję dwóch dowodów.
Po chwili ukazał nam się Markus.Jest to wysoki brunet z szarymi oczami.Nic się nie zmienił.
-No..niezłą łaskę poderwałe-odpowiada kierując spojrzenie na Rose.
-To nie moja dziewczyna-odpowiadam.
-Mniejsza o to.Więc potrzebujecie dowodów tak..
-Oczywiście nie za darmo-mówi Rose, wyjmując płytę. Markus popatrzył na nią, jak na cud natury i powiedział
-Jakie nazwiska?
-Tyler-proponuję Rose.
-Emily i Jasper Tyler-dokańczam. Daliśmy swoje zdjęcia i po chwili trzymaliśmy swoje dowody, a Markus płytę.
Rosallie?
Od Yumi CD Rosalie
Gdy Rose zamknęła drzwi pokoju zaczęła opowiadać Davidowi wszystko co wiemy.
- I po co mi to mówicie? - Spytał się Rose.
- Rose widocznie chce żebyś z nią pojechał do tej szkoły czarodziejów. - Odpowiedziałam na jego pytanie.
- Dajcie mi chwilę się zastanowić. - Odpowiedział spokojnie. Odwróciłam się do Rose.
- Zapewne będą wam potrzebne inne dowody tożsamości. Możecie tam pojechać jako rodzeństwo. Powinnam znać kogoś kto może zrobić wam nowe dowody do tej eskapady. - Szepnęłam do Rose.
- To jak David? - Spytała się go Flora.
David? Rose? Flora?
Od Rosallie-CD Yumi
Mam tam jechać? Niedawno wróciłam z Hogwartu i od razu mam jechać do jakieś szkoły charodziejów. Nasunęła mi się jeszczs jedno pytanie.
-Dlaczego twój dziadek stworzył szkołę dla czarodziejów, skoro ty jesteś wilkołakiem?
-Bo on jest czarodziejem-odpowiada Edłord.
-To dlaczego ty nim nie jesteś?-pytam.
-Bo miałem być niemagiczną istotą, ale ugryzł mnie wilkołak-odpowiada.-Więc puścisz już mnie?
Skinęłam głową. Ten szybko przemienił się w wilka i w tym pośpoechu zapomiał worka. Kuruke szybko wziął worek na plecy
-No co? Może jest coś kluczowego w tym worku?
-Można sprawdzić-mówi Flora.
Wyszliśmy z podziemi. Zamknęłam za sobą kamienne drzwi. Kuruke, Len i Sara poszli sprawdzić, co jest w tym worku, za to ja Yumi i Flora poszłyśmy poszukać mi towarzysza do podróży. Nagle nasunęła mi się jakaś osoba.
-O! Hej Rose. Dawno cię nie widziałem-odpowiada David.
-Mam do cidbie prośbę-mówię.
-Jaką?-pyta.
-To nie rozmowa na to miejsce. Choć do mojego pokoju.
Zrezygnowany chłopak poszedł za nami. Zamknął swój pokój i szybko nas dogonił. Weszliśmy do mojego akademika. Ja zamknęłam za sobą drzwi.
-Tak więc o co chodzi? -pyta.
~David? Flora? Yumi? ~
-Dlaczego twój dziadek stworzył szkołę dla czarodziejów, skoro ty jesteś wilkołakiem?
-Bo on jest czarodziejem-odpowiada Edłord.
-To dlaczego ty nim nie jesteś?-pytam.
-Bo miałem być niemagiczną istotą, ale ugryzł mnie wilkołak-odpowiada.-Więc puścisz już mnie?
Skinęłam głową. Ten szybko przemienił się w wilka i w tym pośpoechu zapomiał worka. Kuruke szybko wziął worek na plecy
-No co? Może jest coś kluczowego w tym worku?
-Można sprawdzić-mówi Flora.
Wyszliśmy z podziemi. Zamknęłam za sobą kamienne drzwi. Kuruke, Len i Sara poszli sprawdzić, co jest w tym worku, za to ja Yumi i Flora poszłyśmy poszukać mi towarzysza do podróży. Nagle nasunęła mi się jakaś osoba.
-O! Hej Rose. Dawno cię nie widziałem-odpowiada David.
-Mam do cidbie prośbę-mówię.
-Jaką?-pyta.
-To nie rozmowa na to miejsce. Choć do mojego pokoju.
Zrezygnowany chłopak poszedł za nami. Zamknął swój pokój i szybko nas dogonił. Weszliśmy do mojego akademika. Ja zamknęłam za sobą drzwi.
-Tak więc o co chodzi? -pyta.
~David? Flora? Yumi? ~
Od Yumi CD Rose
sobota, 30 sierpnia 2014
Edłord próbował wyrwać się z klatki którą stworzyła Rose.
- A gdzie ta szkoła się znajduje? - Spytałam spokojnie. Powiedział kilka niemiłych słów na mój temat. Uśmiechnęłam się tylko i przyłożyłam mu katanę do szyi.
- Znajduje się jakieś sto kilometrów na zachód od szkoły. - Odpowiedział przerażony. Schowałam z powrotem katanę do futerału.
- A wiesz jak bronił się przed tymi potworami? - Pokiwał przecząco głową na pytanie Rose.
- Powinniśmy wysłać tam Rose i kogoś jeszcze żeby odnaleźli wszystkie potrzebne informacje. - Odpowiedziałam spokojnie patrząc na Rose.
- To twój wybór kogo zabierzesz. Można nawet wymyślić historyjkę o rodzeństwie uciekającym przed rodziną. Jedno jest czarodziejem czyli ty Rose i ktoś jeszcze. - Powiadomiłam spokojnie Rose.
Rose? Len? Kuruke? Flora? Sara?
- A gdzie ta szkoła się znajduje? - Spytałam spokojnie. Powiedział kilka niemiłych słów na mój temat. Uśmiechnęłam się tylko i przyłożyłam mu katanę do szyi.
- Znajduje się jakieś sto kilometrów na zachód od szkoły. - Odpowiedział przerażony. Schowałam z powrotem katanę do futerału.
- A wiesz jak bronił się przed tymi potworami? - Pokiwał przecząco głową na pytanie Rose.
- Powinniśmy wysłać tam Rose i kogoś jeszcze żeby odnaleźli wszystkie potrzebne informacje. - Odpowiedziałam spokojnie patrząc na Rose.
- To twój wybór kogo zabierzesz. Można nawet wymyślić historyjkę o rodzeństwie uciekającym przed rodziną. Jedno jest czarodziejem czyli ty Rose i ktoś jeszcze. - Powiadomiłam spokojnie Rose.
Rose? Len? Kuruke? Flora? Sara?
Od Alice - CD Kuruke
Patrzę na niego przez chwilę ,nie mogę nic wyczytać z jego miny.
Wzdycham z zakłopotaniem. Lepiej żeby nie przychodził tu sam ,bo wydaje
mi się ,że działa na Adonisa jak morze i mój koń przy pierwszej okazji
odgryzie mu palce.
-Dobra jeśli już musisz to chodź - mówię cicho.
Widzę na jego twarzy niedowierzanie. Łapię mocny stalowy pręt i wchodzę do boksu mojego konia. Macham mu przed oczami stalowym prętem ,pokazuję ,że nie ma szans ,choć i tak wiem ,że jak dostanie szaleju to nie wyjdę z boksu żywa ,ćwiczyłam z nim ostatnie 7 lat żeby nie jadł mnie ,tylko jakieś inne zwierzęta. Mam nadzieję ,że to coś da. Kurke stoi i przestępuje z nogi na nogę nie do końca wiedząc co ma zrobić. Nie ma co mu się dziwić. Przyzywam go gestem. On niepewnie wchodzi do boksu. Uisce spokojnie stoi ,tylko czasem łypie na niego swoim wielkim okiem. Klepię konia po szyi.
-Śmiało -mówię
Chłopak powoli wyciąga rękę i z niedowierzaniem dotyka lśniącej sierści konia. Jestem zadowolona. Mój koń na razie nie ma zamiaru go zeżreć! Nagle do mojej głowy wpada spontaniczna decyzja ,tak spontaniczna i szalona ,że nie jestem nad nią w stanie zapanować.
-Chcesz się przejechać? -pytam.
-CO?! - patrzy na mnie okrągłymi ze zdumienia oczami.
-Oczywiście razem ze mną ,nie dam ci samemu na niego wsiąść. Możesz oczywiście odmówić ,zrozumiem. - dodaję pospiesznie. Patrzę na niego ,chciałabym żeby i on pokochał each uisce .
(Kurke? Brak weny? Nigdy! Po prostu wakacje ze słabym netem)
-Dobra jeśli już musisz to chodź - mówię cicho.
Widzę na jego twarzy niedowierzanie. Łapię mocny stalowy pręt i wchodzę do boksu mojego konia. Macham mu przed oczami stalowym prętem ,pokazuję ,że nie ma szans ,choć i tak wiem ,że jak dostanie szaleju to nie wyjdę z boksu żywa ,ćwiczyłam z nim ostatnie 7 lat żeby nie jadł mnie ,tylko jakieś inne zwierzęta. Mam nadzieję ,że to coś da. Kurke stoi i przestępuje z nogi na nogę nie do końca wiedząc co ma zrobić. Nie ma co mu się dziwić. Przyzywam go gestem. On niepewnie wchodzi do boksu. Uisce spokojnie stoi ,tylko czasem łypie na niego swoim wielkim okiem. Klepię konia po szyi.
-Śmiało -mówię
Chłopak powoli wyciąga rękę i z niedowierzaniem dotyka lśniącej sierści konia. Jestem zadowolona. Mój koń na razie nie ma zamiaru go zeżreć! Nagle do mojej głowy wpada spontaniczna decyzja ,tak spontaniczna i szalona ,że nie jestem nad nią w stanie zapanować.
-Chcesz się przejechać? -pytam.
-CO?! - patrzy na mnie okrągłymi ze zdumienia oczami.
-Oczywiście razem ze mną ,nie dam ci samemu na niego wsiąść. Możesz oczywiście odmówić ,zrozumiem. - dodaję pospiesznie. Patrzę na niego ,chciałabym żeby i on pokochał each uisce .
(Kurke? Brak weny? Nigdy! Po prostu wakacje ze słabym netem)
Od Rosallie-CD Melani
Kiedy Mel uniosła różdżkę,zemdlała. Na szczęście dało mi się złapać jej głowę,zanim ta zdążyła uderzyć od ziemię. Tom podszedł do mnie. Spojrzałam na niego nieufnie.
-To moja córka.Nic jej nie zrobię-odpowiada. Maracje. To jego córka. Voldemort nastawił swoją rękę,pod moją,na co ja szybko ułożyłam na niej głowę Melani. Może to i czarnoksiężnik, ale mimo wszystko jej ojciec a ja nie mogłam mu tego zabronić. Odsunęłam się. Riddle patrzył na nią z łzami w oczach.
-Mel..ja zrobię wszystko. Usunę chorkruksy, by znowu wyglądać normalnie, przestanę być czarnoksiężnikiem, tylko się obudź. Córeczko proszę.
Zastanowiłam się. Ciekawe jak mój ojciec siď teraz czuje.Długo z nim nie rozmawiałam..Muszę to naprawić.Nagle oczy Mel trochę się otworzyły...
-Na prawdę zrobisz to..dla mnie?-pyta Mel.
~Mel? Tak tak wiem-nigdy nie bd wyglądał normalnie,ale to nie jest 100% HP nie?~
-To moja córka.Nic jej nie zrobię-odpowiada. Maracje. To jego córka. Voldemort nastawił swoją rękę,pod moją,na co ja szybko ułożyłam na niej głowę Melani. Może to i czarnoksiężnik, ale mimo wszystko jej ojciec a ja nie mogłam mu tego zabronić. Odsunęłam się. Riddle patrzył na nią z łzami w oczach.
-Mel..ja zrobię wszystko. Usunę chorkruksy, by znowu wyglądać normalnie, przestanę być czarnoksiężnikiem, tylko się obudź. Córeczko proszę.
Zastanowiłam się. Ciekawe jak mój ojciec siď teraz czuje.Długo z nim nie rozmawiałam..Muszę to naprawić.Nagle oczy Mel trochę się otworzyły...
-Na prawdę zrobisz to..dla mnie?-pyta Mel.
~Mel? Tak tak wiem-nigdy nie bd wyglądał normalnie,ale to nie jest 100% HP nie?~
Od Sang blue-CD Rytuaro
Astronomia...To to co zawsze mnie uspokajało. Oglądanie przez teleskop mgławic, komet i galaktyk - po prostu to kocham. Kiedy ujrzałam klasę, w której miała odbyć się lekcja, a w niej teleskopy i lunety. Był tam nawet heliometr. Naprawdę mi się tu spodobało. Nawet nie zauważyłam spojrzeń innych uczniów i dziwnego wyrazu twarzy Ryutaro.
-No co?-syknęłam w stronę wampira. On tylko pokiwał głową i podszedł do okna.
Reszta lekcji minęła szybko, za szybko. Nawet Ryutaro zdawał się być trochę zaciekawiony Teorią systemu heliocentrycznego Kopernika.
Wydawało mi się, że zapomniał o ostatniej lekcji. Wydawało mi się...
Ryutaro?
-No co?-syknęłam w stronę wampira. On tylko pokiwał głową i podszedł do okna.
Reszta lekcji minęła szybko, za szybko. Nawet Ryutaro zdawał się być trochę zaciekawiony Teorią systemu heliocentrycznego Kopernika.
Wydawało mi się, że zapomniał o ostatniej lekcji. Wydawało mi się...
Ryutaro?
Od Victora
Leżałem na łóżku. Wszyscy byli na lekcjach, tylko ja nie poszedłem, bo symulowałem chorobę. Nasłuchiwałem odgłosu szpilek mknących po schodach w górę. Ehe, ktoś idzie. Szybko założyłem wełniany sweter i zakryłem się po uszy kocykiem. Dźwięk ucichł, a pod moim łóżkiem wylądowała biała koperta. Odkryłem się, podniosłem świstek i rozłożyłem.
'Cześć Vikusiu!
Przez przypadek dowiedziałem się, gdzie aktualnie przebywasz. Bo to wcale nie tak, że przeszukałem pół świata, żeby Cię znaleźć. Wracaj szybko do domu, bo nie ma kto myć okien i.. i.. No i tęsknimy. Adres masz na kopercie
Pozdro,
Tresh Valentie."
Tresh.. Tresh Valentie.. Przecież to mój brat! Najstarszy!
Uśmiechnąłem się sam do siebie i zacząłem pakować. Poleciałem do dyrektorka i opowiedziałem mu o wszystkim. Wypuścił mnie...
------
No bo ten, z przyczyn osobistych odchodzę D:
I napisałam wam opowiadanie pożegnalne : D
'Cześć Vikusiu!
Przez przypadek dowiedziałem się, gdzie aktualnie przebywasz. Bo to wcale nie tak, że przeszukałem pół świata, żeby Cię znaleźć. Wracaj szybko do domu, bo nie ma kto myć okien i.. i.. No i tęsknimy. Adres masz na kopercie
Pozdro,
Tresh Valentie."
Tresh.. Tresh Valentie.. Przecież to mój brat! Najstarszy!
Uśmiechnąłem się sam do siebie i zacząłem pakować. Poleciałem do dyrektorka i opowiedziałem mu o wszystkim. Wypuścił mnie...
------
No bo ten, z przyczyn osobistych odchodzę D:
I napisałam wam opowiadanie pożegnalne : D
Mel cd Rose
-Ja?- usłyszałam ponownie- Ja, chcę tylko odzyskać moją mała có…
-Nie mów tak na mnie!- ryknęłam.
-Jak? Córeczko?- uśmiechnął się zgryźliwie.
-Jesteś gorszy niż Draco…- syknęłam.
-W rzeczy samej! Lecz nie zmienia to faktu, że kochasz nas obu.- zabrakło mi języka w ustach. Teraz pałeczkę przejęła Rosie.
-Po co Ci Mel?- zapytała opryskliwie.
-Chce stworzyć rodzinę na nowo. Moja matka ja i Melanie.- powiedział.
-Nie kochasz mnie, więc jak ty chcesz stworzyć dom.- powiedziałam teraz już ja.
-Oczywiście, że Cię kocham. Przecież jesteś częścią mnie.- uniosłam różdżkę w górę. Tom nie zrobił tego samego, ku memu zdziwieniu uklęknął i położył różdżkę u moich stóp.- Nigdy prze nigdy nie powiedziałem, że Cię nie kocham.- usłyszałam i momentalnie straciłam grunt pod nogami. Zemdlałam…
Rosie? Jej! W końcu mam wenę! XD
-Nie mów tak na mnie!- ryknęłam.
-Jak? Córeczko?- uśmiechnął się zgryźliwie.
-Jesteś gorszy niż Draco…- syknęłam.
-W rzeczy samej! Lecz nie zmienia to faktu, że kochasz nas obu.- zabrakło mi języka w ustach. Teraz pałeczkę przejęła Rosie.
-Po co Ci Mel?- zapytała opryskliwie.
-Chce stworzyć rodzinę na nowo. Moja matka ja i Melanie.- powiedział.
-Nie kochasz mnie, więc jak ty chcesz stworzyć dom.- powiedziałam teraz już ja.
-Oczywiście, że Cię kocham. Przecież jesteś częścią mnie.- uniosłam różdżkę w górę. Tom nie zrobił tego samego, ku memu zdziwieniu uklęknął i położył różdżkę u moich stóp.- Nigdy prze nigdy nie powiedziałem, że Cię nie kocham.- usłyszałam i momentalnie straciłam grunt pod nogami. Zemdlałam…
Rosie? Jej! W końcu mam wenę! XD
Pd Ryutaro-CD Sang blue
piątek, 29 sierpnia 2014
Musiałem za nią iść, bo wiedziałem, że za nic w świecie nie da mi spokoju. Kiedy do mnie tak mówiła sądziłem, że robi przedemną tanią aktorzynę, a prawda jest inna, lecz mimo to zrobiłem posłusznie jej... prośbę, albo rozkaz...Ona nic nie rozumiała. Wstrzemięźliwość od krwi normalna jest łatwa, jednak ja... ja pojmuję to inaczej. Jestem wampirem! Moją siłą jest krew. Dlaczego miałbym się od tego powstrzymywać? Ciekawe, jak zareaguje nauczyciel, na moje zachowanie... już szykowałem plan.
- To chyba tutaj. - wyrwał mnie z rozmyśleń głos dziewczyny.
- Pierwsza lekcja, lekcja astronomii.Kiwnąłem jedynie głową na tak, zeskakując za Sang blue z dachu. Ujrzałem nienormalne spojrzenia innych uczniów, których nie znałem, jednak ich zdanie mnie nie obchodziło. Wszedłem do klasy, gdzie Sang blue wyglądała na oczarowaną. Nie rozumiałem jej zachowania. Zwykłe teleskopy, i inne takie.
<Sang blue? Może jakąś tajemnicę kryje twa Sang?
- To chyba tutaj. - wyrwał mnie z rozmyśleń głos dziewczyny.
- Pierwsza lekcja, lekcja astronomii.Kiwnąłem jedynie głową na tak, zeskakując za Sang blue z dachu. Ujrzałem nienormalne spojrzenia innych uczniów, których nie znałem, jednak ich zdanie mnie nie obchodziło. Wszedłem do klasy, gdzie Sang blue wyglądała na oczarowaną. Nie rozumiałem jej zachowania. Zwykłe teleskopy, i inne takie.
<Sang blue? Może jakąś tajemnicę kryje twa Sang?
Od Rosallie-CD Melani
Razem z Mel się odwróciłyśmy. Za nami stał Voldemort. Opierał się o ścianę i patrzył na nas,a właściwie głównie na Mel.
-Wiedziałem,że cię tu znajdę,bo ty zapewne myślałaś,że tu nie przyjdę-mówi.-Widoczne znam dobrze swoje dziecko.
-Ty nigdy nie miałeś dziecka-mów Mel.-Ty mnie nawet nie znasz.
-Jakoś wiedziałem,gdzie cię znaleźć. Zmieniłem się.
-Ty się nigdy nie zmienisz-mówi czarownica.-Tak samo jak nigdy nie byłeś moim ojcem. To może powiesz nam,czego chcesz?
~Mel?Mi wena nie wraca D: ~
-Wiedziałem,że cię tu znajdę,bo ty zapewne myślałaś,że tu nie przyjdę-mówi.-Widoczne znam dobrze swoje dziecko.
-Ty nigdy nie miałeś dziecka-mów Mel.-Ty mnie nawet nie znasz.
-Jakoś wiedziałem,gdzie cię znaleźć. Zmieniłem się.
-Ty się nigdy nie zmienisz-mówi czarownica.-Tak samo jak nigdy nie byłeś moim ojcem. To może powiesz nam,czego chcesz?
~Mel?Mi wena nie wraca D: ~
Mel cd Rose
W jednej chwili o mało nie spadłam z drzewa.
-Podaj mi rękę!- krzyknęła Rose. Zrobiłam tak jak chciała i po chwili byłyśmy już na samym czubku rośliny.
-Mam pomysł- szepnęłam i wzięłam dłoń Rosie. Pomyślałam o domu w którym się urodziłam. Domu którego sam Lord Voldemort nienawidził. Tam gdzie zabił swego ojca, czemu? Ponieważ był mugolem, a on brudnej krwi nie tolerował w swojej rodzinie. Znaleźliśmy się w moim pokoju. Był w barwach Slytu a w kącie leżało łóżeczko dla niemowląt, podeszłam i położyłam dłoń na tyciej poduszce. Powróciły wspomnienia.
-Pamiętaj, że Cię kocham Melanie, moja mała córeczko- w głowie rozbrzmiewał głos mej matki- On po prostu nie potrafi okazywać uczuć, rozumiesz?- szeptała- U cioci Minewry będziesz bezpieczna. Ona się tobą zaopiekuje- spojrzałam na drugą kobietę która wyglądała całkiem młodo. Wyciągnęłam do nie swoje kruche rączki a ta mnie podniosła.- Zawsze będę Cię kochać- mówiła- On nie może się o niej dowiedzieć M ukrywaj ją przed nim. Ja nie pisnę pary z ust…- I wszystko się zamazało…
Do teraźniejszości powróciłam ze łzami w oczach.
-Melanie…- usłyszałam.
-Nie…- urywałam- Zostaw mnie. Muszę pobyć sama…
-Ale nie możemy! Śmierciożercy… Oni zaraz nas dopadną…
-On tu nie wejdzie… Z bardzo się boi. Tu rozegrało się jego dzieciństwo. On…
-Mylisz się córko…- usłyszałam za sobą.
Rose? C; Wena chyba powraca xp
-Podaj mi rękę!- krzyknęła Rose. Zrobiłam tak jak chciała i po chwili byłyśmy już na samym czubku rośliny.
-Mam pomysł- szepnęłam i wzięłam dłoń Rosie. Pomyślałam o domu w którym się urodziłam. Domu którego sam Lord Voldemort nienawidził. Tam gdzie zabił swego ojca, czemu? Ponieważ był mugolem, a on brudnej krwi nie tolerował w swojej rodzinie. Znaleźliśmy się w moim pokoju. Był w barwach Slytu a w kącie leżało łóżeczko dla niemowląt, podeszłam i położyłam dłoń na tyciej poduszce. Powróciły wspomnienia.
-Pamiętaj, że Cię kocham Melanie, moja mała córeczko- w głowie rozbrzmiewał głos mej matki- On po prostu nie potrafi okazywać uczuć, rozumiesz?- szeptała- U cioci Minewry będziesz bezpieczna. Ona się tobą zaopiekuje- spojrzałam na drugą kobietę która wyglądała całkiem młodo. Wyciągnęłam do nie swoje kruche rączki a ta mnie podniosła.- Zawsze będę Cię kochać- mówiła- On nie może się o niej dowiedzieć M ukrywaj ją przed nim. Ja nie pisnę pary z ust…- I wszystko się zamazało…
Do teraźniejszości powróciłam ze łzami w oczach.
-Melanie…- usłyszałam.
-Nie…- urywałam- Zostaw mnie. Muszę pobyć sama…
-Ale nie możemy! Śmierciożercy… Oni zaraz nas dopadną…
-On tu nie wejdzie… Z bardzo się boi. Tu rozegrało się jego dzieciństwo. On…
-Mylisz się córko…- usłyszałam za sobą.
Rose? C; Wena chyba powraca xp
Od Sang blue-CD Rosallie
Wyjrzałam przez okno w zamyśleniu. Smoki MÓWIĄ. Ok, teraz to mnie już nic nie zdziwi. Ta szkoła jest nienormalna. Myślałam, że każdy mnie wyśmieje, gdy zobaczy Mageshę. Ona tymczasem okazała się najnormalniejszą towarzyszką.
-Od kiedy jesteś w szkole?-zapytała Rosallie.
-Od początku tygodnia.-odpowiedziałam, trochę zdziwiona pytaniem wyrwanym z kontekstu.-A wy?
Yumi? Rosallie?
-Od kiedy jesteś w szkole?-zapytała Rosallie.
-Od początku tygodnia.-odpowiedziałam, trochę zdziwiona pytaniem wyrwanym z kontekstu.-A wy?
Yumi? Rosallie?
Od Sang blue-CD Ryutaro
W pełni zdziwienia stałam na dachu z Ryutaro. Pierwszy raz widziałam kogoś kto tak reaguje na samą myśl o kontroli na widok krwi. Ok, ja też mam mały problem, ale aż tak się denerwować?
-Nie przejmuj się dasz radę-mruknęłam-A nawet jeśli nie to twoja pierwsza lekcja. No nie?
- Jak ty sobie z tym radzisz?-syknął Ryutaro.
-Mam mały problem, ale potrafię się powstrzymać, żeby kogoś nie ugryść.-odsyknęłam z uśmiechem.-Chyba, że mnie zdenerwuje.
-Jasne...-odpowiedział Ryutaro.
-Chodź na lekcje.-powiedziałam do wampira-dzisiaj jest samoobrona-na samą myśl kły mi się wysunęły.
Chyba przekonałam towarzysza, bo uśmiechnął się lekko i poszedł za mną.
-Nie przejmuj się dasz radę-mruknęłam-A nawet jeśli nie to twoja pierwsza lekcja. No nie?
- Jak ty sobie z tym radzisz?-syknął Ryutaro.
-Mam mały problem, ale potrafię się powstrzymać, żeby kogoś nie ugryść.-odsyknęłam z uśmiechem.-Chyba, że mnie zdenerwuje.
-Jasne...-odpowiedział Ryutaro.
-Chodź na lekcje.-powiedziałam do wampira-dzisiaj jest samoobrona-na samą myśl kły mi się wysunęły.
Chyba przekonałam towarzysza, bo uśmiechnął się lekko i poszedł za mną.
Od Rosallie-CD Melani
Śmierciożercy na nas ruszyli. Ja kurczowo złapałam Mel i po chwili byłyśmy w lesie równikowym.
-Tu nas tak szybko nie znajdą-odpowiadam.
-Może i tak..-odpowiada Mel.
Siedziałyśmy na drzewie i podziwiałyśmy widoki.Nagle zauważyłyśmy jakieś czarne postacie.
-To śmierciożercy!-odpowiada Mel.Po chwili skakałyśmy po drzewach,by znaleźć się jak najdalej od nich.
~Mel?~
-Tu nas tak szybko nie znajdą-odpowiadam.
-Może i tak..-odpowiada Mel.
Siedziałyśmy na drzewie i podziwiałyśmy widoki.Nagle zauważyłyśmy jakieś czarne postacie.
-To śmierciożercy!-odpowiada Mel.Po chwili skakałyśmy po drzewach,by znaleźć się jak najdalej od nich.
~Mel?~
Od Ryutaro-CD Sang blue.
Sang blue wydawała mi się osobą rozmową, choć tak naprawdę to chyba była przykrywka od jej samotności... gadaniną, nie dawała innym poznać jaka jest. To w sumie spodobało mi się, choć ja nie robię wokół siebie jakiejś bariery... Zaraz zdenerwował mnie fakt, iż dopiero ją co poznałem, a ta już dowiedziała się o moim zwierzaku... Czy Neko musiał wyskoczyć akurat teraz, w najmniej odpowiednim momencie? Cóż, musiałem jakoś to przełknąć. Przykucnąłem, i pogłaskałem swojego zwierzaka. Choć oczami byłem z Neko, uszami nadal słuchałem dziewczynę.
- Tak, masz rację. - odpowiedziałem na jej propozycję wybrania się do szkoły. Stałem na nogi, i szedłem z Sang blue.
- Jesteś nowy? - zapytała.
Kiwnąłem na tak.
- Od kiedy jesteś wampirem?
To mnie już zabolało. Zatrzymałem się, a przed oczami przeleciała mi przeszłość z dawnych lat. Zaraz się otrząsnąłem, i wędrowałem dalej. Kątem oka zauważyłem dziwne spojrzenie wampirzycy. W połowie zdziwione, w połowie zaciekawione. I tak zaraz ujrzałem budynek szkoły. Przepuściłem oczywiście Sang blue, by przeszła pierwsza, potem zaś ja to zrobiłem. Ona trochę się zarumieniła, ja też. Mój humor zaraz jednak zmienił się, gdyż przeczytałem plan lekcji:
PIĄTEK
1.Astronomia
2.Wampir i wilkołak-wojny
3.Przystosowanie do życia wśród ludzi
4.Rumy
5.Samoobrona
6.Rozwój cech nadprzyrodzonych
7.Znaczenie ludzi w egzystencji wampira
8. SAMOKONTROLA NA WIDOK KRWI.
Kopnąłem w ścianę, podarłem plan lekcji na głównym korytarzu, i wskoczyłem na dach. Zaraz... przecież dotychczas się na niego wspinałem. Czyżbym posiadał moc wiatru? Zaraz po mnie na górze zjawiła się moja... nie, przyjaciółka jeszcze nie... znajoma ze szkoły. Zauważyłem w jej oczach czyste zdziwienie.
- No co!? Samokontrola na widok krwi?! Widziałaś to?! - wykrzyczałem wkurzony, i pobiegłem kilka metrów od niej. Słońce trochę mnie raziło. To, że wampiry boją się słońca to mit, ja po prostu nie lubię słońca, i koniec tematu. Skuliłem się, i zacząłem rozmyślać, jak zły będzie to dzień. Poprawka, jak zły jest to dzień.
<Sang blue? Może jakoś o lekcji coś napiszesz? Bo ja tam nie mam pomysłu jak lekcje mogłyby wyglądać. W sumie, możesz pominąć wszelkie lekcje, jednak tą ostatnią pozostaw mi , ok? >
- Tak, masz rację. - odpowiedziałem na jej propozycję wybrania się do szkoły. Stałem na nogi, i szedłem z Sang blue.
- Jesteś nowy? - zapytała.
Kiwnąłem na tak.
- Od kiedy jesteś wampirem?
To mnie już zabolało. Zatrzymałem się, a przed oczami przeleciała mi przeszłość z dawnych lat. Zaraz się otrząsnąłem, i wędrowałem dalej. Kątem oka zauważyłem dziwne spojrzenie wampirzycy. W połowie zdziwione, w połowie zaciekawione. I tak zaraz ujrzałem budynek szkoły. Przepuściłem oczywiście Sang blue, by przeszła pierwsza, potem zaś ja to zrobiłem. Ona trochę się zarumieniła, ja też. Mój humor zaraz jednak zmienił się, gdyż przeczytałem plan lekcji:
PIĄTEK
1.Astronomia
2.Wampir i wilkołak-wojny
3.Przystosowanie do życia wśród ludzi
4.Rumy
5.Samoobrona
6.Rozwój cech nadprzyrodzonych
7.Znaczenie ludzi w egzystencji wampira
8. SAMOKONTROLA NA WIDOK KRWI.
Kopnąłem w ścianę, podarłem plan lekcji na głównym korytarzu, i wskoczyłem na dach. Zaraz... przecież dotychczas się na niego wspinałem. Czyżbym posiadał moc wiatru? Zaraz po mnie na górze zjawiła się moja... nie, przyjaciółka jeszcze nie... znajoma ze szkoły. Zauważyłem w jej oczach czyste zdziwienie.
- No co!? Samokontrola na widok krwi?! Widziałaś to?! - wykrzyczałem wkurzony, i pobiegłem kilka metrów od niej. Słońce trochę mnie raziło. To, że wampiry boją się słońca to mit, ja po prostu nie lubię słońca, i koniec tematu. Skuliłem się, i zacząłem rozmyślać, jak zły będzie to dzień. Poprawka, jak zły jest to dzień.
<Sang blue? Może jakoś o lekcji coś napiszesz? Bo ja tam nie mam pomysłu jak lekcje mogłyby wyglądać. W sumie, możesz pominąć wszelkie lekcje, jednak tą ostatnią pozostaw mi , ok? >
Melanie cd Rose
Wyglądał dokładnie jak kiedyś… Jak stary Tom Riddle… Łza zakręciła mi się w oku…
-Witaj Tomie…- odpowiedziała.
-Ojej! Ależ do ojca mówić po imieniu? Cóż to za nowy przywilej!- zapytał oburzony.
-Nigdy nie byłeś moim ojcem i nigdy nie będziesz…- syknęłam urażona. W tej samej chwili doszedł do nas cały mokry Malfoy. Strasznie śmierdział kałem.
-Te Draco!- krzyknęła do Malfoya- Opowiedz swojemu tatusiowi jak dałeś sobie zrobić spłuczkę dwóm dziewczyną.- tu pokarała go szyderczym śmiechem. Głowa Lucjusza Malfoya gwałtownie się podniosła i spojrzała na syna z zawodem. Draco ustawił się w rzędzie wraz z pozostałymi czym zdziwił każdego z nas.
-No co?- zapytał- Może nienawidzę Riddle, ale większą miłością nie pawam do jej ojczulka.- powiedział z uśmiechem.
-Brać Melanie- usłyszałam cichy syk swojego ojca…
Rose? D
-Witaj Tomie…- odpowiedziała.
-Ojej! Ależ do ojca mówić po imieniu? Cóż to za nowy przywilej!- zapytał oburzony.
-Nigdy nie byłeś moim ojcem i nigdy nie będziesz…- syknęłam urażona. W tej samej chwili doszedł do nas cały mokry Malfoy. Strasznie śmierdział kałem.
-Te Draco!- krzyknęła do Malfoya- Opowiedz swojemu tatusiowi jak dałeś sobie zrobić spłuczkę dwóm dziewczyną.- tu pokarała go szyderczym śmiechem. Głowa Lucjusza Malfoya gwałtownie się podniosła i spojrzała na syna z zawodem. Draco ustawił się w rzędzie wraz z pozostałymi czym zdziwił każdego z nas.
-No co?- zapytał- Może nienawidzę Riddle, ale większą miłością nie pawam do jej ojczulka.- powiedział z uśmiechem.
-Brać Melanie- usłyszałam cichy syk swojego ojca…
Rose? D
Od Rosallie-CD Sang blue
Przedstawiłam się i w tedy Sofia wspoczyła na mnie i powiedziała
-Mama, gdzie zabawka?
-To smoki mówią?-mówi ze zdziwieniem Sang blue.
-Niektóre rasy da się nauczyć mówić-odpowoada Yumi.
-To jaką zabawkę zgubiliscie?-pytam smoki.
-Klulika i kulczaka-odpowiada Sofia i Foxy, którzy jeszcze nie potrafią mówić "r".
-To chodzimy ich szukać-mowi Sang blue. Znaleźliśmy go na pierwszym pietrze.Smoki od razu się na nie rzucili.
~Sang blue? Yumi?~
-Mama, gdzie zabawka?
-To smoki mówią?-mówi ze zdziwieniem Sang blue.
-Niektóre rasy da się nauczyć mówić-odpowoada Yumi.
-To jaką zabawkę zgubiliscie?-pytam smoki.
-Klulika i kulczaka-odpowiada Sofia i Foxy, którzy jeszcze nie potrafią mówić "r".
-To chodzimy ich szukać-mowi Sang blue. Znaleźliśmy go na pierwszym pietrze.Smoki od razu się na nie rzucili.
~Sang blue? Yumi?~
Od Sang blue-CD Yumi
Byłam na dziedzińcu, usłyszałam szmer. Magesha też coś wyczuła. Podeszłam do drzwi frontowych szkoły. W pobliżu ukazały mi się dwa...smoki. W tej szkole już chyba nic mnie nie zdziwi. Podniosłam zwierzątka, by się im lepiej przyjrżeć. W tym momencie drzwi się otworzyły, a ze szkoły wybiegły dwie dziewczyny.
>pPierwsza była brunetką z niebieskimi oczami, w niebieskiej sukience i balerinach.
Druga, szatynka ubrana w rybaczki i luźną zieloną bluzkę.
Wyglądały jak uczennice normalnej szkoły. Myśląc normalnej miałam na myśli taką bez wampirów i magii.
-Znalazłaś je-krzyknęła szatynka
-Właściwie wpadły na mnie-odpowiedziałam.-Mam na imię Sangblue.
-Yumi, szamanka-odpowiedział szatynka.
-Mów mi Rose, czarodziejka-syknęła brunetka
Yumi?Rose?Ktoś pomoże?
Ktokolwiek?
>pPierwsza była brunetką z niebieskimi oczami, w niebieskiej sukience i balerinach.
Druga, szatynka ubrana w rybaczki i luźną zieloną bluzkę.
Wyglądały jak uczennice normalnej szkoły. Myśląc normalnej miałam na myśli taką bez wampirów i magii.
-Znalazłaś je-krzyknęła szatynka
-Właściwie wpadły na mnie-odpowiedziałam.-Mam na imię Sangblue.
-Yumi, szamanka-odpowiedział szatynka.
-Mów mi Rose, czarodziejka-syknęła brunetka
Yumi?Rose?Ktoś pomoże?
Ktokolwiek?
Regulamin
czwartek, 28 sierpnia 2014
Tak jak było zapowiedziane...
Dziś wprowadziłam regulamin chatu. Proszę by członkowie się z nim zapoznali i go przestrzegali. Nie jest na szczęście długi. Administratorka uja2000 może go skorygować, gdyby jej się coś nie podobało ;)
Inu
Od Rosallie-CD Melani
-Skąd mój ojciec wie, gdzie ja jestem?-pyta Mel.
-Nie wiem!-odpowiada i jego głowa już była zamoczona w toalecie.
-Skąd?-pyta.
-Może masz jakiegoś chipa w skórze-mówi, za co Mel ponownie zmoczyła jego głowę.
-Więc?-pyta.
-Bo według niego to jedyne miejce, gdzie są młodzi czarodzieje, więc tu zaczyna poszukiwania?-odpowiada Malfoy, na co Mel go pchnęła, tak, że się potknął i jego głowa znowu wpadła do sedesu..
Begłyśmy na dziedziniec. Tam rozgrywała się już walka. Szybko wyjęlam różdżkę, lecz czarownica ją chwyciła
-Ty lepiej nie walcz.
-Dlaczego?-pytam.
-Bo później i ciebie bedą szukać.
-I tak już mnie widzą, że z tobą gadam-odpowiadam.
Nagle Vlodwmort zatrzymuje śmierciożerców.Jego oczy były skierowane w naszą stronę
-Córeczko.
Mel?
-Nie wiem!-odpowiada i jego głowa już była zamoczona w toalecie.
-Skąd?-pyta.
-Może masz jakiegoś chipa w skórze-mówi, za co Mel ponownie zmoczyła jego głowę.
-Więc?-pyta.
-Bo według niego to jedyne miejce, gdzie są młodzi czarodzieje, więc tu zaczyna poszukiwania?-odpowiada Malfoy, na co Mel go pchnęła, tak, że się potknął i jego głowa znowu wpadła do sedesu..
Begłyśmy na dziedziniec. Tam rozgrywała się już walka. Szybko wyjęlam różdżkę, lecz czarownica ją chwyciła
-Ty lepiej nie walcz.
-Dlaczego?-pytam.
-Bo później i ciebie bedą szukać.
-I tak już mnie widzą, że z tobą gadam-odpowiadam.
Nagle Vlodwmort zatrzymuje śmierciożerców.Jego oczy były skierowane w naszą stronę
-Córeczko.
Mel?
Od Yumi CD Rosalie
Spojrzałam zezłoszczona na wilkołaka. Aka i Atsu krążyli wokół klatki pilnując go.
- Co z nim zrobimy? - Spytałam zamyślona.
- Powiedz nam jak udało si się sprowadzić tak dużą ilość potworów. Gdy przeglądałam wszystko co znaleźliśmy niektóre z potworów żyją na innym kontynencie.
Rose? Len? Kuruke? Flora? Sara?
- Co z nim zrobimy? - Spytałam zamyślona.
- Powiedz nam jak udało si się sprowadzić tak dużą ilość potworów. Gdy przeglądałam wszystko co znaleźliśmy niektóre z potworów żyją na innym kontynencie.
Rose? Len? Kuruke? Flora? Sara?
Mel cd Rose
-Oczywiście, że tak. W końcu po mnie tu przyszli. Ale Rose powinna zostać.
-Co?! Nie!- zaprzeczyła.
-Nie? W takim razie pomożesz mi w jednej sprawie....- szepnęłam podstępnie- Ciociu M? Gdzie mogę znaleźć Dracona?
*****
-Gadaj skąd mój ojciec wie, że tu jestem?!
-Ja... Nie... wie...- wepchałam mu jego białą czuprynę do toalety jęczącej Marty.
-Gadaj bo Cie w niej utopie!- wykrzykiwałam.
Rose? Hahaahaha... teraz dokoncz c;
-Co?! Nie!- zaprzeczyła.
-Nie? W takim razie pomożesz mi w jednej sprawie....- szepnęłam podstępnie- Ciociu M? Gdzie mogę znaleźć Dracona?
*****
-Gadaj skąd mój ojciec wie, że tu jestem?!
-Ja... Nie... wie...- wepchałam mu jego białą czuprynę do toalety jęczącej Marty.
-Gadaj bo Cie w niej utopie!- wykrzykiwałam.
Rose? Hahaahaha... teraz dokoncz c;
Od Yumi
Siedziałam z Rose i smokami na dachu akademika. Nagle uciekła im gdzieś zabawka i za nią pognały.
- Foxy wracaj. - Zawołałam za nim ale nie zareagował.
- Sofii gdzie uciekasz? - Mówiąc to Rose zeskoczyła z dachu. Zrobiłam to samo i pognałyśmy za smokami.
Po godzinie biegania zauważyłam jakąś dziewczynę trzymającą Sofii i Foxy'ego.
Sangblue? Rose?
- Foxy wracaj. - Zawołałam za nim ale nie zareagował.
- Sofii gdzie uciekasz? - Mówiąc to Rose zeskoczyła z dachu. Zrobiłam to samo i pognałyśmy za smokami.
Po godzinie biegania zauważyłam jakąś dziewczynę trzymającą Sofii i Foxy'ego.
Sangblue? Rose?
Od Rosallie-CD Melani
Mel szybko wstała i tym razem obeszło się bez wicia się na podłodze w moim wykonaniu.Szybko się ubrałyśmy.I podeszłyśmy do okna.Wokół zamku było zaklęcie protego maxima, a śmoerciożercy już próbowali się przebić.Nagle wchodzi do nas ciocia Mel
-Dziewczynki, jak wodzicie czarny pan znalazł Mel.Iteraz pytanie, czy chcecie walczyć, czy nie.
Mel? To ta choroba jest zaraźliwa :O?
-Dziewczynki, jak wodzicie czarny pan znalazł Mel.Iteraz pytanie, czy chcecie walczyć, czy nie.
Mel? To ta choroba jest zaraźliwa :O?
Mel cd Rose
Złapał mnie za rękę kiedy tylko oderwałam ją od jego policzka.
-Nigdy nie warz się tego powtarzać- syknął.
-Niedoczekanie twoje- odpowiedziałam mu zgryźliwie. W drodze do pokoju odprowadzał nas wzrokiem.
-Tak w ogóle to co teraz miedzy wani zaszło- zapytała Rose.
-Nikt. Nigdy. Nie będzie mnie porównywać do ojca- szepnęłam i natychmiast położyłam się spać.
*****
Rano obudziły mnie wrzaski i syreny.
-Mel wstawaj! - usłyszałam.-Voldemort nadchodzi...
Rose? Udziela mi się twoja choroba xD
-Nigdy nie warz się tego powtarzać- syknął.
-Niedoczekanie twoje- odpowiedziałam mu zgryźliwie. W drodze do pokoju odprowadzał nas wzrokiem.
-Tak w ogóle to co teraz miedzy wani zaszło- zapytała Rose.
-Nikt. Nigdy. Nie będzie mnie porównywać do ojca- szepnęłam i natychmiast położyłam się spać.
*****
Rano obudziły mnie wrzaski i syreny.
-Mel wstawaj! - usłyszałam.-Voldemort nadchodzi...
Rose? Udziela mi się twoja choroba xD
Od Rosallie-CD Flory
-To mój kolega-zaczyna Rokston.-Wywalili go i chciał się zemścić.
-Kłamiesz!-krzyczy Kuruke.-To twój dziadek kazał ci robić te eliksiry.
-Dlaczego?-pytam.
-Nie powiem wam-mówi wilkołak.
-Czyli chcesz robić za małpę w zoo?-pytam.-Ja cię z tej klatki nie puszczę.
Edłord znowu zaczął swój wiersz z przekleństwami.
-To jak powiesz nam?-pytam.
Edłord westchnął.
-Mój dziadek miał szkołę dla czarodziejów,ale od jakiegoś czasu nikt nie dochodził,bo wszyscy woleli tę szkołę. Wykorzystał mnie,by się pozbyć konkurenta..
~Yumi?Kuruke?Len?Flora?Sara?~
-Kłamiesz!-krzyczy Kuruke.-To twój dziadek kazał ci robić te eliksiry.
-Dlaczego?-pytam.
-Nie powiem wam-mówi wilkołak.
-Czyli chcesz robić za małpę w zoo?-pytam.-Ja cię z tej klatki nie puszczę.
Edłord znowu zaczął swój wiersz z przekleństwami.
-To jak powiesz nam?-pytam.
Edłord westchnął.
-Mój dziadek miał szkołę dla czarodziejów,ale od jakiegoś czasu nikt nie dochodził,bo wszyscy woleli tę szkołę. Wykorzystał mnie,by się pozbyć konkurenta..
~Yumi?Kuruke?Len?Flora?Sara?~
Od Rosallie-CD Melani
Draco cały czas szedł za nami i krzyczał "Czarny pan powrócił".
-Jezus..czemu nie mogłyśmy trafić do Gryfindoru i byśmy miały z nim spokój-mówi Mel.
-Przecież mamy osobny pokój-mówię.
-I bodu dzięki-mówi z uśmiechem.
-A ty kiedy będziesz śmierciożercą?-pyta za nami blondyn,w tedy Mel się odwróciła.
-Nigdy.
-Ta na pewno..Nie długo jak twój tatulek będziesz bez nosa..
Mel podeszła i dała w twarz Malfoy'owi.
~Mel?Jak już mówiłam-TBW robi swoje~
-Jezus..czemu nie mogłyśmy trafić do Gryfindoru i byśmy miały z nim spokój-mówi Mel.
-Przecież mamy osobny pokój-mówię.
-I bodu dzięki-mówi z uśmiechem.
-A ty kiedy będziesz śmierciożercą?-pyta za nami blondyn,w tedy Mel się odwróciła.
-Nigdy.
-Ta na pewno..Nie długo jak twój tatulek będziesz bez nosa..
Mel podeszła i dała w twarz Malfoy'owi.
~Mel?Jak już mówiłam-TBW robi swoje~
Melanie cd Rosie
-Może wreszcie uraczycie mnie swoim spojrzeniem? -żachnął się.
-Niedoczekanie- powiedziałam i ruszyłam w stronę dormitorium. Ten natychmiast zagrodzil mi drogę.
-Nie zapominaj się Riddle.- syknal.
-Odwal się od niej- zaooponowała Rose.
-I ty też...
-Rosalie...- powiedziała z polprzymknietymi oczami.
-Czego ty chcesz Draco?!- zapytalam zbiecierpliwiona. Mialam dość jego gierek.
-Niczego. Chciałem po prostu przywitać sie z nowymi uczennicami- mówiąc to uśmiechnął się przebiegle.
-Przywitales sie. A teraz zejdź nam z drogi.-powiedziałam i ruszyłyśmy przed siebie.
-Melanie?-Usłyszałam jeszcze za sobą-Czarny pan powrócił. -i szedł z szyderczym śmiechem.
Rosie? Kompletny brak pomysłu :c
-Niedoczekanie- powiedziałam i ruszyłam w stronę dormitorium. Ten natychmiast zagrodzil mi drogę.
-Nie zapominaj się Riddle.- syknal.
-Odwal się od niej- zaooponowała Rose.
-I ty też...
-Rosalie...- powiedziała z polprzymknietymi oczami.
-Czego ty chcesz Draco?!- zapytalam zbiecierpliwiona. Mialam dość jego gierek.
-Niczego. Chciałem po prostu przywitać sie z nowymi uczennicami- mówiąc to uśmiechnął się przebiegle.
-Przywitales sie. A teraz zejdź nam z drogi.-powiedziałam i ruszyłyśmy przed siebie.
-Melanie?-Usłyszałam jeszcze za sobą-Czarny pan powrócił. -i szedł z szyderczym śmiechem.
Rosie? Kompletny brak pomysłu :c
Chat blogowy!
Dziś został dodany chat blogowy. Można tu umówić się z kimś,by napisać opowiadanie,zapytać się o coś administrację,a nawet luźno pogadać.
Jutro zostanie dodany regulamin chatu,w zakładce "Regulamin".
UWAGA!
Na login proszę,wziąć imię swojej postaci!
Jutro zostanie dodany regulamin chatu,w zakładce "Regulamin".
UWAGA!
Na login proszę,wziąć imię swojej postaci!
Od Rosallie-CD Melani
Usiadłyśmy razem ze ślizgonami. Wszyscy sięvnami interesowali i z nami rozmawiali. Draco patrzył na nas z zaciekawieniem, ale nie zamienił z nami ani słowa..
Na lekcjach siedziałyśmy razem. Podręczniki porzyczali nam nauczyciele, Draco oczywiście cały czas się na nas gapił.
-No dobrze koniec lekcji!-mówi nauczyciel.Na szczęście była to nasza ostatnia lekcja.Wyszłyśmy miło gawędząc, gdy nagle zatrzymał nas Draco.
~Mel? Nie mam pomysłu ~
Na lekcjach siedziałyśmy razem. Podręczniki porzyczali nam nauczyciele, Draco oczywiście cały czas się na nas gapił.
-No dobrze koniec lekcji!-mówi nauczyciel.Na szczęście była to nasza ostatnia lekcja.Wyszłyśmy miło gawędząc, gdy nagle zatrzymał nas Draco.
~Mel? Nie mam pomysłu ~
Melanie cd Rosalie
-Dołączcie do pozostałych na podwieczorku- rzekła McGonnagal. Ruszyłyśmy tak jak nam kazała. Towarzyszyły nam zaciekawione spojrzenia innych uczniów.
-Wiesz co?- zagadała mnie Rose- Nie widzę tu wolnych miejsc.
-Jesteś czarodziejem cholibka- zaśmiałam się i wyczarowałam dodatkową parę krzeseł.
-Powitajcie naszych nowych, tymczasowych, uczniów. Oto Melanie Riddle, którą pewnie znacie z lat wcześniejszych i jej przyjaciółkę Rosalie Manson.- rozległy się brawa kiedy obie wstałyśmy i niepewne pomruki kiedy usłyszeli moje nazwisko.- usiądźcie- powiedziała- A teraz? Niech zacznie się uczta!
Rose? Tracę wenę ;c
-Wiesz co?- zagadała mnie Rose- Nie widzę tu wolnych miejsc.
-Jesteś czarodziejem cholibka- zaśmiałam się i wyczarowałam dodatkową parę krzeseł.
-Powitajcie naszych nowych, tymczasowych, uczniów. Oto Melanie Riddle, którą pewnie znacie z lat wcześniejszych i jej przyjaciółkę Rosalie Manson.- rozległy się brawa kiedy obie wstałyśmy i niepewne pomruki kiedy usłyszeli moje nazwisko.- usiądźcie- powiedziała- A teraz? Niech zacznie się uczta!
Rose? Tracę wenę ;c
Od Nikolaja cd.o Yumi
Spotkałem się o omówionej godzinie i miejscu z Dymitrem, tak jak chciał, ledwo co do niego doszedłem a ten obrócił głowę i spojrzał w stronę lasu
- Przyprowadziłeś towarzystwo - powiedział szyderczym tonem. Od razu mój węch się wytężył i poczułem tak dobrze znaną mi woń, jaki byłem głupi że nie spostrzegłem Yumi która za mną podążała. Byłem wściekły - Zaproś swoją koleżankę do nas - mówił, Yumi wyszła zza krzaków i podeszła do nas. Kurczowo złapałem ją za rękę - Witaj, jestem Dymitr... kolega Nikolaja - powiedział z uśmiechem - Yumi, prawda? - dziewczyna skinęła głową - No dobrze Nikolaju dziś nie będziemy załatwiać naszych interesów, to było by niegrzeczne w towarzystwie twojej przyjaciółki. Zobaczymy się wkrótce, teraz was zostawię - powiedział, obrócił się i zniknął nam z oczu. Próbowałem tłumić emocję aby nie wybuchnąć
- Prosiłem cię abyś została - wydusiłem - Dlaczego mnie nie posłuchałaś?! Teraz on już wie, że jesteś moim słabym punktem, może to wykorzystać jeśli nie będę mu posłuszny.
<<Yumi?>>
- Przyprowadziłeś towarzystwo - powiedział szyderczym tonem. Od razu mój węch się wytężył i poczułem tak dobrze znaną mi woń, jaki byłem głupi że nie spostrzegłem Yumi która za mną podążała. Byłem wściekły - Zaproś swoją koleżankę do nas - mówił, Yumi wyszła zza krzaków i podeszła do nas. Kurczowo złapałem ją za rękę - Witaj, jestem Dymitr... kolega Nikolaja - powiedział z uśmiechem - Yumi, prawda? - dziewczyna skinęła głową - No dobrze Nikolaju dziś nie będziemy załatwiać naszych interesów, to było by niegrzeczne w towarzystwie twojej przyjaciółki. Zobaczymy się wkrótce, teraz was zostawię - powiedział, obrócił się i zniknął nam z oczu. Próbowałem tłumić emocję aby nie wybuchnąć
- Prosiłem cię abyś została - wydusiłem - Dlaczego mnie nie posłuchałaś?! Teraz on już wie, że jesteś moim słabym punktem, może to wykorzystać jeśli nie będę mu posłuszny.
<<Yumi?>>
Od Flory-CD Rosallie
Wilkołak patrzył na Rose z nienawiścią. Nie chciał mówić.
- Może panu pomogę? - odezwałam się. - Dawniej przyszedł pan do szkoły, gdzie osoba trzecia kazała panu robić odtrutki, które zwabiały potwory i przyczyniły się do zamknięcia szkoły. Potem dowiedział się pan, że otworzyli szkołę na nowo i z nagłej dobroci serca postanowił zabrać przyczynę problemów. Zgadza się?
- Nic o mnie nie wiecie! - krzyknął, szarpiąc kraty klatki.
- Spokojnie. Może poprawię panu humor, jeśli powiem, że mamy pańskie rzeczy? - Pokazałam mu szkatułkę z miksturami. - Dlaczego kazano panu robić te mikstury? Kim była ta osoba? - Doskonale wiedziałam, że tą osobą był dziadek Edłorda, ale chciałam sprawdzić, czy wilkołak skłamie.
*Rose, Yumi, Len, Sara, Kuruke?*
- Może panu pomogę? - odezwałam się. - Dawniej przyszedł pan do szkoły, gdzie osoba trzecia kazała panu robić odtrutki, które zwabiały potwory i przyczyniły się do zamknięcia szkoły. Potem dowiedział się pan, że otworzyli szkołę na nowo i z nagłej dobroci serca postanowił zabrać przyczynę problemów. Zgadza się?
- Nic o mnie nie wiecie! - krzyknął, szarpiąc kraty klatki.
- Spokojnie. Może poprawię panu humor, jeśli powiem, że mamy pańskie rzeczy? - Pokazałam mu szkatułkę z miksturami. - Dlaczego kazano panu robić te mikstury? Kim była ta osoba? - Doskonale wiedziałam, że tą osobą był dziadek Edłorda, ale chciałam sprawdzić, czy wilkołak skłamie.
*Rose, Yumi, Len, Sara, Kuruke?*
Od Rosallie-CD Mel
Teraz była moja kolej.Jeden z nauczycieli założył mi tiarę.
-No proszę..sprytny czarodziej czystej krwi..jesteś też jednak szczera...odważna...mądra...zobaczymy jak ze sprytem...Chcesz trafić tam,gdzie koleżanka co?..Slytherin albo Ravenclav jak cała twoja rodzina...A dobra masz Slytherin!
Zdziwiłam się. Mel tak się ucieszyła,że wręcz mnie przytuliła. Ale ja w Slytherinie? Wszyscy z mojej rodziny trafiali do Ravenclavu. Nauczyciele dali na szaty i plan lekcji.
-Jesteśmy w tym samym domu!Super nie?-pyta.
-Trochę mnie zszokowało,że jestem Ślizgonem,ale przyzwyczaiłam się do inności w mojej rodzinie. Szczerze mówiąc to się nawet cieszę-odpowiadam.
-pasujesz tu.Jesteś sprytna zaradna i do tego czystej krwi..
~Mel? (sorry,ale ja też kocham Slytherin :3 )~
-No proszę..sprytny czarodziej czystej krwi..jesteś też jednak szczera...odważna...mądra...zobaczymy jak ze sprytem...Chcesz trafić tam,gdzie koleżanka co?..Slytherin albo Ravenclav jak cała twoja rodzina...A dobra masz Slytherin!
Zdziwiłam się. Mel tak się ucieszyła,że wręcz mnie przytuliła. Ale ja w Slytherinie? Wszyscy z mojej rodziny trafiali do Ravenclavu. Nauczyciele dali na szaty i plan lekcji.
-Jesteśmy w tym samym domu!Super nie?-pyta.
-Trochę mnie zszokowało,że jestem Ślizgonem,ale przyzwyczaiłam się do inności w mojej rodzinie. Szczerze mówiąc to się nawet cieszę-odpowiadam.
-pasujesz tu.Jesteś sprytna zaradna i do tego czystej krwi..
~Mel? (sorry,ale ja też kocham Slytherin :3 )~
Od Yumi CD Nikolaja
Jak Victor nagle wszedł do pokoju tak szybko wybył. Siedzieliśmy tak z Nikonem słuchając dopóki nie zadzwonił jego telefon. Po jego minie wnioskowałam że znowu dzwonił on.
- Odbierz. - Rzekłam spokojnie. Zaczął z nim rozmawiać. Po kilku minutach skończył.
- Muszę iść. Obiecaj że nie zrobisz głupiego. - Pokiwałam na zgodę głową. Wyszliśmy z akademika. Nikolaj wyruszył na umówione spotkanie. Biegłam za nim na bezpiecznej odległości żeby mnie nie usłyszał i nie zauważył. Po godzinie dotarł na polane gdzie ktoś stał. To musiał być wampir który szantażuje Nikolaja. Po cichu zbliżyłam się do brzegu krzaków. Wampir odwrócił głowę w moją stronę. Zauważył mnie.
Nikon?
Mel cd Rose
-Melanie, ty pierwsza- rzekła ciotka M.
Bez słowa podeszłam do krzesła na którym leżał magiczny kapelusz. Założyłam go na siebie nie siadając nawet na stołek.
-Oho… Panna Riddle jak mniemam. Znów się spotykamy. Nic a nic się nie zmieniałaś.
-Nie waz się dać mnie do Slytu- warknęłam.
-Nie ty tu rządzisz… Slytherin!- krzyknęła. Zdjęłam ją nie sprzeciwiając się nawet. Co ja sobie myślałam? Że nagle coś ją oświeci? Odwróciłam się plecami do pozostałych. Wtedy usłyszałam jak tiara przydziela Rosie…
Rosalie? (Tylko proszę nie do Puchonów D)
Bez słowa podeszłam do krzesła na którym leżał magiczny kapelusz. Założyłam go na siebie nie siadając nawet na stołek.
-Oho… Panna Riddle jak mniemam. Znów się spotykamy. Nic a nic się nie zmieniałaś.
-Nie waz się dać mnie do Slytu- warknęłam.
-Nie ty tu rządzisz… Slytherin!- krzyknęła. Zdjęłam ją nie sprzeciwiając się nawet. Co ja sobie myślałam? Że nagle coś ją oświeci? Odwróciłam się plecami do pozostałych. Wtedy usłyszałam jak tiara przydziela Rosie…
Rosalie? (Tylko proszę nie do Puchonów D)
Od Rosallie-CD Lena
A więc znaleźliśmy Edłorda we własnej osobie.
-A więc co tu robiłeś?-pytam.
-Jak mnie puścisz,to powiem-odpowiada.
-Dobrze-odpowiadam,na co wszyscy spojrzeli na mnie wilkiem.
-Przecież on ucieknie-szepcze Flora.
-Aż taka głupia nie jestem-mówię. Edłord zaczął spadać i wpadł,go wielkiej magicznej klatki.
-Proszę.Już cię nie trzymam.
-Su^a-mówi pod nosem Edłord.
-Puściłam cię,więc co to robiłeś?-pytam.
~Len?Yumi?Flora?Kuruke?Sara?~
-A więc co tu robiłeś?-pytam.
-Jak mnie puścisz,to powiem-odpowiada.
-Dobrze-odpowiadam,na co wszyscy spojrzeli na mnie wilkiem.
-Przecież on ucieknie-szepcze Flora.
-Aż taka głupia nie jestem-mówię. Edłord zaczął spadać i wpadł,go wielkiej magicznej klatki.
-Proszę.Już cię nie trzymam.
-Su^a-mówi pod nosem Edłord.
-Puściłam cię,więc co to robiłeś?-pytam.
~Len?Yumi?Flora?Kuruke?Sara?~
Od Sang blue-CD Ryutaro
-Dobrze się już czujesz?-zapytałam z uśmiechem na ustach Ryutaro.-Wczoraj wyglądałeś dość kiepsko.
-Tak już dużo lepiej-odpowiedział wampir-Skąd to wiesz? To ty wezwałaś pomoc?
-Tak, a właściwie Kuruke.-ciągnełam dalej-Zawył w postaci wilkołaka, a potem przybiegła wychowawczyni wampirów.
-Dzięki-syknął-Co tutaj robisz?
-Emm... Zwiedzam.-odsyknęłam uśmiechając się jeszcze bardziej.
Nagle zza drzewa wypadł niedźwiedź polarny. Podszedł do Ryutaro i usiadł obok jego nogi.
-Masz ze sobą niedźwiedzia polarnego?-spytałam nie ukrywając zdziwienia-A inni się dziwili na widok Mageshy.
-Mageshy?
-Mojego irbisa, pantery śnieżnej, czeka na mnie w szkole.-odpowiedziałam-Idziemy na lekcje? Już po woli się zaczynają.
Ryutaro? Może wzmianka o niedźwiedziu?
-Tak już dużo lepiej-odpowiedział wampir-Skąd to wiesz? To ty wezwałaś pomoc?
-Tak, a właściwie Kuruke.-ciągnełam dalej-Zawył w postaci wilkołaka, a potem przybiegła wychowawczyni wampirów.
-Dzięki-syknął-Co tutaj robisz?
-Emm... Zwiedzam.-odsyknęłam uśmiechając się jeszcze bardziej.
Nagle zza drzewa wypadł niedźwiedź polarny. Podszedł do Ryutaro i usiadł obok jego nogi.
-Masz ze sobą niedźwiedzia polarnego?-spytałam nie ukrywając zdziwienia-A inni się dziwili na widok Mageshy.
-Mageshy?
-Mojego irbisa, pantery śnieżnej, czeka na mnie w szkole.-odpowiedziałam-Idziemy na lekcje? Już po woli się zaczynają.
Ryutaro? Może wzmianka o niedźwiedziu?
Od Lena - CD Rosallie
Wilkołak lustrował na wzrokiem. W końcu otworzył usta. Miałem nadzieję, że powie nam kim jest, jednak zamiast tego usłyszeliśmy wiązkę przekleństw.
- No ładnie - powiedziałem odwracając się. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Odwróciłem się do wilkołaka.
- Jak mniemam jest pan Edłordem Rockston, czyż nie? - powiedziałem. Drużyna spojrzała na mnie wielkimi oczami, jednak ja nie odwróciłem się i patrzyłem prosto w oczy mężczyzny.
- Mały sukinsyn - powiedział. - Skąd wiedziałeś?
- Czyli jednak! - wykrzyknąłem.
- Jak to? Nie wiedziałeś?
- Nie.
<Rose? Yumi? Flora? Kuruke? Sara?>
- No ładnie - powiedziałem odwracając się. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Odwróciłem się do wilkołaka.
- Jak mniemam jest pan Edłordem Rockston, czyż nie? - powiedziałem. Drużyna spojrzała na mnie wielkimi oczami, jednak ja nie odwróciłem się i patrzyłem prosto w oczy mężczyzny.
- Mały sukinsyn - powiedział. - Skąd wiedziałeś?
- Czyli jednak! - wykrzyknąłem.
- Jak to? Nie wiedziałeś?
- Nie.
<Rose? Yumi? Flora? Kuruke? Sara?>
Od Rosallie-CD Kuruke
Kiwnęłam głową. Kilka zaklęć i po ranie nie było ani śladu. Po chwili wilkołak już wisiał skrępowany nad nami.
-Kim jesteś?-pyta Yumi.
-Co was to obchodzi?-pyta zmieniając się z powrotem w człowieka.
-Dużo-odpowiada Kuruke.-Na nauczyciela nie wyglądasz,na ucznia tym bardziej.
-Jestem wilkołakiem.Wystarczy?-mówi.
-Nie!-odpowiadam.
-A możecie mnie chociaż puści?-pyta.
-Nie!-mówi Len.
-Więc jak ma pan na imię?-pyta Flora.
~Flora?Sara?Kuruke?Len?Yumi?~
-Kim jesteś?-pyta Yumi.
-Co was to obchodzi?-pyta zmieniając się z powrotem w człowieka.
-Dużo-odpowiada Kuruke.-Na nauczyciela nie wyglądasz,na ucznia tym bardziej.
-Jestem wilkołakiem.Wystarczy?-mówi.
-Nie!-odpowiadam.
-A możecie mnie chociaż puści?-pyta.
-Nie!-mówi Len.
-Więc jak ma pan na imię?-pyta Flora.
~Flora?Sara?Kuruke?Len?Yumi?~
Od Rosallie-CD Mel
Na ten warunek mogłam przystać. Przynajmniej porównam obie te szkoły. I w tedy przypomniało mi się,że Melanie na pewno trafi do Slytherinu...Zobaczymy,gdzie nas przydzieli tiara przydziału. McGonagall pokazała nam nasz pokój. Nasze rzeczy,Puppy i Sofia już tam były.
-Tu jest wasz pokój.Przebierzcie się w szaty pójdziemy was przydzielić do domu.
Przebrałyśmy się.Wyszłyśmy z pokoju,gdzie czekała już pani Minerwa.
-Chodźcie.
Szłyśmy za ciocią Mel.Wszyscy się na nas gapili,jak na duchy,w szczególności Draco,ale nie dbałam o to.Weszłyśmy do gabinetu Dumbledora.Byli tam wszyscy nauczyciele,a na ksześle była Tiara Przydziału.
~Mel?~
-Tu jest wasz pokój.Przebierzcie się w szaty pójdziemy was przydzielić do domu.
Przebrałyśmy się.Wyszłyśmy z pokoju,gdzie czekała już pani Minerwa.
-Chodźcie.
Szłyśmy za ciocią Mel.Wszyscy się na nas gapili,jak na duchy,w szczególności Draco,ale nie dbałam o to.Weszłyśmy do gabinetu Dumbledora.Byli tam wszyscy nauczyciele,a na ksześle była Tiara Przydziału.
~Mel?~
Od Ryutaro
Obudziłem się w szpitalu. Jak wkrótce po przebudzeniu dowiedziałem się jakie były przyczyny mojej obecności w tym okropnym miejscu. Po prostu wyssałem sobie krew. Na szczęście dla mnie na następny dzień mogłem już wyjść ze szpitala. Aż sam się zdziwiłem. Od razu wróciłem do szkoły, miałem nadzieję, że moja nieobecność nie spowodowała problemów w szkole. Nurtowało mnie wiecznie jedno pytanie. Kto mnie uratował? By dowiedzieć się o tym, następnej nocy wybrałem się w to samo miejsce. Łaziłem - gdyż inaczej tego nie nazwę - przez las rozglądając się. Niestety, nic nie zauważałem. A może tak tylko mi się wydawało...
Wspiąłem się na drzewo, by trochę poleżeć na mocnej, dębowej gałęzi. Dzisiaj nie łaknąłem krwi, wczorajszy dzień zadowolił mnie ,,na zapas". Zacząłem rozmyślać o tym planie lekcji dla wampirów. Krew to część mnie, tak samo pragnienie ssania jej. Dlaczego mam uczyć się odizolowywania od rzeczy, którą niemalże uwielbiam. Te myśli spowodowały zaostrzenie moich zmysłów. Poczułem coś, a raczej kogoś, kto miał krew. Czyli jednak był tutaj jakiś człowiek. Pobiegłem wedle mych zmysłów, i ujrzałem... czerwonowłosą dziewczynkę. Uśmiechnęła się pod nosem na mój widok. W tym momencie zauważyłem jej nienaturalnie długie kły, skąd wywnioskowałem, iż to wampirka. Mruknęła coś pod nosem, jednak nie usłyszałem dokładnie. Sam ja zaś milczałem, obserwując nowo ujrzaną osobę.
<Sang blue?>
Wspiąłem się na drzewo, by trochę poleżeć na mocnej, dębowej gałęzi. Dzisiaj nie łaknąłem krwi, wczorajszy dzień zadowolił mnie ,,na zapas". Zacząłem rozmyślać o tym planie lekcji dla wampirów. Krew to część mnie, tak samo pragnienie ssania jej. Dlaczego mam uczyć się odizolowywania od rzeczy, którą niemalże uwielbiam. Te myśli spowodowały zaostrzenie moich zmysłów. Poczułem coś, a raczej kogoś, kto miał krew. Czyli jednak był tutaj jakiś człowiek. Pobiegłem wedle mych zmysłów, i ujrzałem... czerwonowłosą dziewczynkę. Uśmiechnęła się pod nosem na mój widok. W tym momencie zauważyłem jej nienaturalnie długie kły, skąd wywnioskowałem, iż to wampirka. Mruknęła coś pod nosem, jednak nie usłyszałem dokładnie. Sam ja zaś milczałem, obserwując nowo ujrzaną osobę.
<Sang blue?>
Od Sang blue-CD Kuruke
Nigdy w życiu nie musiałam nikogo bandażować, a już szczególnie koszulą. Jednak muszę przyznać, że mi się to udało. No w miarę...
Kuruke zawył w postaci wilkołaka wzywając pomoc. Pierwszy raz zobaczyłam przemianę wilkołaka. To było...Nie czas teraz się nad tym zastanawiać.
Nagle przybiegła do nas wychowawczyni wampirów- Sonia Cassandra Wing.
-Co się tu stało?-zapytała przerażona nauczycielka.
-Już tak go znaleźliśmy.-odpowiedział Kuruke w ciele człowieka.
-Zabierzmy go do szkolnego szpitala.-powiedziała wychowawczyni.
Kuruke? Ryutaro?
Kuruke zawył w postaci wilkołaka wzywając pomoc. Pierwszy raz zobaczyłam przemianę wilkołaka. To było...Nie czas teraz się nad tym zastanawiać.
Nagle przybiegła do nas wychowawczyni wampirów- Sonia Cassandra Wing.
-Co się tu stało?-zapytała przerażona nauczycielka.
-Już tak go znaleźliśmy.-odpowiedział Kuruke w ciele człowieka.
-Zabierzmy go do szkolnego szpitala.-powiedziała wychowawczyni.
Kuruke? Ryutaro?
Od Sary-cd Victora
-Mhh..... za długo by opowiadać.
- Mamy czas.-Odpowiedział Vic.
- Od czego by tu zacząć?
- Najlepiej od początku.- Powiedział i uśmiechnął się lekko.
- A więc moim rodzice i siostra zginęli parę dni przed moimi urodzinami, których nie obchodzę od tamtego momentu. Zostali zepchnięci z drogi przez pijanego kierowcę, kiedy jechali mnie odebrać z peronu. Po ich śmierci przejęła nade mną opiekę. Nie była z tego zadowolona, bo obwiniała mnie o ich śmierć. Mieszkałam u niej, ale ona wcale mi nie pomagała finansowo. Unikała mnie, a ja musiałam z czegoś żyć więc zatrudniłam się w barze jako piosenkarka. Kiedy z niego odeszła, na marginesie inna historia, a więc kiedy z niego odeszłam zatrudniła mnie ciotka do sprzątania stajni, bo sama uległa wypadkowi i nie mogła tego robić. Kazała mi codziennie jeździć na jakiś dwunastu koniach, co najmniej stępem i kłusem, żeby się trochę ruszały, wyczyścić je, wysprzątać boksy i całą stajnie, wyprowadzać na padok i karmić. W stajni urodził się źrebak i musiałam się nim opiekować, bo klacz go odtrąciła, a ja przez to musiałam być w stajni dwadzieścia cztery na dobę. Kiedy ciotka wyzdrowiała, wyrzuciła mnie z domu i oskarżyła o złe traktowanie koni, nie wykonywanie swoich obowiązków i kradzież pieniędzy, których nie wzięłam. Ciotka kiedy się wyprowadzałam zaczęła mi wmawiać, że gdybym nie była taka rozpuszczona i nie pojechała na ten obóz to moi rodzice i siostra by żyli. Wyprowadziłam się i dalej poszłam swoją ścieżką. Nie chodzi o to, że nie lubiłam ciotki i cieszę się z jej śmierci, ale oto, że po pierwsze u mnie w rodzinie panowało przekonanie, że każdy wie, kiedy przyjdzie jego czas i mamy to zaakceptować i nie płakać, bo to i tak by się wydarzyło. Tak czy inaczej śmierć jest nieuchronna. Zrozumiałam to dopiero po śmierci rodziców i siostry, a po drugi jest mi przykro z powodu śmierci ciotki, ale to nie znaczy, ze mam być zła na cały świat, że umarła, ubierać się na czarno, mieć przez rok żałobę, ciągle płakać i mówić, że się z nią nie pożegnałam. Wiem, że ona by tego nie chciała. - Powiedziałam.
Victor
- Mamy czas.-Odpowiedział Vic.
- Od czego by tu zacząć?
- Najlepiej od początku.- Powiedział i uśmiechnął się lekko.
- A więc moim rodzice i siostra zginęli parę dni przed moimi urodzinami, których nie obchodzę od tamtego momentu. Zostali zepchnięci z drogi przez pijanego kierowcę, kiedy jechali mnie odebrać z peronu. Po ich śmierci przejęła nade mną opiekę. Nie była z tego zadowolona, bo obwiniała mnie o ich śmierć. Mieszkałam u niej, ale ona wcale mi nie pomagała finansowo. Unikała mnie, a ja musiałam z czegoś żyć więc zatrudniłam się w barze jako piosenkarka. Kiedy z niego odeszła, na marginesie inna historia, a więc kiedy z niego odeszłam zatrudniła mnie ciotka do sprzątania stajni, bo sama uległa wypadkowi i nie mogła tego robić. Kazała mi codziennie jeździć na jakiś dwunastu koniach, co najmniej stępem i kłusem, żeby się trochę ruszały, wyczyścić je, wysprzątać boksy i całą stajnie, wyprowadzać na padok i karmić. W stajni urodził się źrebak i musiałam się nim opiekować, bo klacz go odtrąciła, a ja przez to musiałam być w stajni dwadzieścia cztery na dobę. Kiedy ciotka wyzdrowiała, wyrzuciła mnie z domu i oskarżyła o złe traktowanie koni, nie wykonywanie swoich obowiązków i kradzież pieniędzy, których nie wzięłam. Ciotka kiedy się wyprowadzałam zaczęła mi wmawiać, że gdybym nie była taka rozpuszczona i nie pojechała na ten obóz to moi rodzice i siostra by żyli. Wyprowadziłam się i dalej poszłam swoją ścieżką. Nie chodzi o to, że nie lubiłam ciotki i cieszę się z jej śmierci, ale oto, że po pierwsze u mnie w rodzinie panowało przekonanie, że każdy wie, kiedy przyjdzie jego czas i mamy to zaakceptować i nie płakać, bo to i tak by się wydarzyło. Tak czy inaczej śmierć jest nieuchronna. Zrozumiałam to dopiero po śmierci rodziców i siostry, a po drugi jest mi przykro z powodu śmierci ciotki, ale to nie znaczy, ze mam być zła na cały świat, że umarła, ubierać się na czarno, mieć przez rok żałobę, ciągle płakać i mówić, że się z nią nie pożegnałam. Wiem, że ona by tego nie chciała. - Powiedziałam.
Victor
Od Kuruke - CD Sang blue
- Ale jak? Nie mam telefonu - powiedziała dziewczyna patrząc na wampira.
Ściągnąłem koszulę i podałem ją dziewczynie.
- Owiń nią mocno jego ranę - powiedziałem. - Ja wezwę pomoc.
Sang skinęła głową i zaczęła obwiązywać chłopaka prowizorycznym bandażem. Ja odszedłem kilka metrów dalej i zmieniłem się w wilka. Zawyłem wzywając pomoc.
<Sang blue? Może jakiś wilkołak?>
Ściągnąłem koszulę i podałem ją dziewczynie.
- Owiń nią mocno jego ranę - powiedziałem. - Ja wezwę pomoc.
Sang skinęła głową i zaczęła obwiązywać chłopaka prowizorycznym bandażem. Ja odszedłem kilka metrów dalej i zmieniłem się w wilka. Zawyłem wzywając pomoc.
<Sang blue? Może jakiś wilkołak?>
Od Kuruke - CD Sang blue
- To samo mogę powiedzieć o tobie - powiedziałem. - Wampiry powinny unikać słońca, co nie?
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na głupca.
- To stare baśnie - powiedziała wybuchając śmiechem.
- Rozumiem - stwierdziłem.
<Sang? Brak weny..? T_T>
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na głupca.
- To stare baśnie - powiedziała wybuchając śmiechem.
- Rozumiem - stwierdziłem.
<Sang? Brak weny..? T_T>
Od Kuruke - CD Sary
Zmieniłem się z wilka w człowieka i przygwoździłem wilkołaka. Ręce
wykręciłem mu na kark, a kolano oparłem mu między łopatkami. Był silny i
ledwo dawałem radę, jednak gdybym go puścił mogłoby to się skończyć dla
mnie i dla Sary śmiertelnie.
- Żyjesz? - spytałem dziewczyny.
- Tak - odparła. Spojrzałem na nią. Lewą rękę trzymała przy policzku, a jej palce były czerwone od krwi.
- Jest źle - stwierdziłem patrząc na nią. - Otwórz mi przejście. Przyda się pomoc czarodzieja.
- Niby jak? - spytała Sara.
- Tak jak przed chwilą - odparłem. - Musisz się pośpieszyć. Długo go tak nie utrzymam!
Sara podbiegła do ściany i zaczęła uderzać po kolei w każdy kamień. Ja zaś skupiałem się na trzymaniu wilkołaka.
Był nieco inny niż ja. Nie zamieniał się w wilka, a w coś co miało w sobie coś z małpy i wilka. Chodził na dwóch wielkich, tylnich łapach. Głowa i kark były ogromne. Był nieco przygarbiony, ale to dlatego, że musiał patrzeć prosto, a nie w górę. Łapy były większe od mojej twarzy, zakończone ostrymi i długimi pazurami.
Usłyszałem odsuwanie ściany. Sarze się udało. Do pomieszczenia wbiegła pozostała czwórka. Najpierw spojrzeli na Sarę. Później na mnie, a na końcu na wilkołaka.
- Rosallie - powiedziałem. - Zatamuj krwawienie Sary i pomóż mi go spętać... Magią. Okey?
<Rosallie? Sara? Flora? Len? Yumi?>
- Żyjesz? - spytałem dziewczyny.
- Tak - odparła. Spojrzałem na nią. Lewą rękę trzymała przy policzku, a jej palce były czerwone od krwi.
- Jest źle - stwierdziłem patrząc na nią. - Otwórz mi przejście. Przyda się pomoc czarodzieja.
- Niby jak? - spytała Sara.
- Tak jak przed chwilą - odparłem. - Musisz się pośpieszyć. Długo go tak nie utrzymam!
Sara podbiegła do ściany i zaczęła uderzać po kolei w każdy kamień. Ja zaś skupiałem się na trzymaniu wilkołaka.
Był nieco inny niż ja. Nie zamieniał się w wilka, a w coś co miało w sobie coś z małpy i wilka. Chodził na dwóch wielkich, tylnich łapach. Głowa i kark były ogromne. Był nieco przygarbiony, ale to dlatego, że musiał patrzeć prosto, a nie w górę. Łapy były większe od mojej twarzy, zakończone ostrymi i długimi pazurami.
Usłyszałem odsuwanie ściany. Sarze się udało. Do pomieszczenia wbiegła pozostała czwórka. Najpierw spojrzeli na Sarę. Później na mnie, a na końcu na wilkołaka.
- Rosallie - powiedziałem. - Zatamuj krwawienie Sary i pomóż mi go spętać... Magią. Okey?
<Rosallie? Sara? Flora? Len? Yumi?>
Melanie cd Rosie
-No tak... Lucjusz Malfoy- prychnęła Rosie.
-Mam warunek-odezwałam się.- Jeżeli mamy tu zostać to tylko na 2 tygodnie. I będziemy w jednym domu. Z dormitorium odosobnionym od innych uczniów.
-Zgadzam się- powiedziała ciotka przychylnie.
-Tylko mamy problem. Tiara przydziału na pewno uwzględni to, że byłam w Slytherinie. A także, że mam charakter w połowie jak jego założyciel. I zastanawiam się na tym w którym domu Rosie chciała by być.
Rosalie? C:
-Mam warunek-odezwałam się.- Jeżeli mamy tu zostać to tylko na 2 tygodnie. I będziemy w jednym domu. Z dormitorium odosobnionym od innych uczniów.
-Zgadzam się- powiedziała ciotka przychylnie.
-Tylko mamy problem. Tiara przydziału na pewno uwzględni to, że byłam w Slytherinie. A także, że mam charakter w połowie jak jego założyciel. I zastanawiam się na tym w którym domu Rosie chciała by być.
Rosalie? C:
Od Rosallie-CD Melani
środa, 27 sierpnia 2014
Zastanowiłam się. Nie przepadałam za ślizgonem, ale tęskniłabym tutaj za moimi przyjaciółmi.
-A ile byśmy mieli tu zostać?-pytam.
-Dopóki nie będziemy pewni, że Voldemort nie żyje.Jest jednak osłabiony, bo nie ma horkruksów..
Ma racje.Moglibyśmy wrócić z Malfoyem, ale w tedy naraziłybyśmy całą szkołę.Już potyczki z potworami jej wystarczyły.
-A jak nasza nauka?-pytam.
-Byśmy was przydzielili do domów i dopóki czarny pan nie zostanie pokonany, wy będziecie uczyć się tutaj.
Zastanowiłam się.Albo powrót z tchóżliwym Malfoyem, albo zostanie tutaj.
-Ale kaurat dlaczego Malfoy?-pytam.
-Bo w tedy na pewno nie będą was tam szukać.
~Melani? Nie mam pojŕcia co robić~
-A ile byśmy mieli tu zostać?-pytam.
-Dopóki nie będziemy pewni, że Voldemort nie żyje.Jest jednak osłabiony, bo nie ma horkruksów..
Ma racje.Moglibyśmy wrócić z Malfoyem, ale w tedy naraziłybyśmy całą szkołę.Już potyczki z potworami jej wystarczyły.
-A jak nasza nauka?-pytam.
-Byśmy was przydzielili do domów i dopóki czarny pan nie zostanie pokonany, wy będziecie uczyć się tutaj.
Zastanowiłam się.Albo powrót z tchóżliwym Malfoyem, albo zostanie tutaj.
-Ale kaurat dlaczego Malfoy?-pytam.
-Bo w tedy na pewno nie będą was tam szukać.
~Melani? Nie mam pojŕcia co robić~
Od Sary-CD Rosallie
Naszym oczom ukazał się czarny tunel.
- Kto pierwszy?-Zapytał ktoś z grupy, a ja wyciągnełam latarkę z kieszni, którą zabrałam z pokoju. Weszłam do tunelu i poczułam jak do butów dostaje mi się woda. Zapaliłam latarkę i zaczełam iść w prawo.
- A czemu nie w lewo?-Zapytało któreś z nich.
- Intuicja.-Powiedziałam, a grupa się zatrzymała- Jeśli na tyle mi jeszcze nie ufacie to po pierwsze z tej strony płynie woda, a po drugie mam bardzo wyczulony słuch i z tej strony dochodzą jakieś szmery.- Powiedziałam i ruszyłam dalej. Kuruke i Flora od razu za mną poszli, a tamta trójka zwlekała jeszcze chwile i ruszyli za nami. Po piętnastu minutach, zaczęliśmy iść pod górę. Tunel robił się coraz węższy, a my zaczęliśmy iść gęsiego. Wreszcie dotarliśmy do jaskini. Weszłam w wąski korytarz i zaczęłam się przeciskać przez niego, aż doszłam do ściany. Zaczęłam sprawdzać czy nie ma jakiegoś wyjścia. Dotknęłam przypadkowego kamienia i ściana uniosła się do góry. Wszyscy sprawnie wyszliśmy z korytarza.
- Jesteśmy w punkcie wyjścia.-Powiedziałam po tym jak zorientowałam się, że jesteśmy w tej jaskini, którą znaleźliśmy na początku. Podeszłam do ściany, na której był rysunek akademii. Przyjrzałam mu się ponownie. Znowu zaczęłam szukać tajnego przejścia. Nacisnęłam ścianę w miejscu gdzie był narysowany smok. Ściana uniosła się, a ja po drugiej stronie zobaczyłam jakiegoś mężczyznę z tajemniczym workiem. Rzuciłam się biegiem w stronę faceta, który zaczął uciekać. Kuruke pobiegł za mną i za nim ściana się zamknęła. Facet wybiegł z jaskini, na jakąś polane. Biegłam za nim, kiedy byłam w dobrej odległości odbiłam się od drzewa i skoczyłam na uciekiniera. Zaczęliśmy się szarpać, oberwałam parę razy. Ku mojemu zaskoczeniu przemienił się on w wilkołaka. Ja też się przemieniłam, ale on był silniejszy. Na szczęście Kuruke obezwładnił go w ostatnim momencie. Przemieniłam się w człowieka i leżałam na ziemi, ciężko oddychając. Dotknęłam policzka z, którego sączyła się krew. Był całkiem głęboko rozcięty.
Kuruke
- Kto pierwszy?-Zapytał ktoś z grupy, a ja wyciągnełam latarkę z kieszni, którą zabrałam z pokoju. Weszłam do tunelu i poczułam jak do butów dostaje mi się woda. Zapaliłam latarkę i zaczełam iść w prawo.
- A czemu nie w lewo?-Zapytało któreś z nich.
- Intuicja.-Powiedziałam, a grupa się zatrzymała- Jeśli na tyle mi jeszcze nie ufacie to po pierwsze z tej strony płynie woda, a po drugie mam bardzo wyczulony słuch i z tej strony dochodzą jakieś szmery.- Powiedziałam i ruszyłam dalej. Kuruke i Flora od razu za mną poszli, a tamta trójka zwlekała jeszcze chwile i ruszyli za nami. Po piętnastu minutach, zaczęliśmy iść pod górę. Tunel robił się coraz węższy, a my zaczęliśmy iść gęsiego. Wreszcie dotarliśmy do jaskini. Weszłam w wąski korytarz i zaczęłam się przeciskać przez niego, aż doszłam do ściany. Zaczęłam sprawdzać czy nie ma jakiegoś wyjścia. Dotknęłam przypadkowego kamienia i ściana uniosła się do góry. Wszyscy sprawnie wyszliśmy z korytarza.
- Jesteśmy w punkcie wyjścia.-Powiedziałam po tym jak zorientowałam się, że jesteśmy w tej jaskini, którą znaleźliśmy na początku. Podeszłam do ściany, na której był rysunek akademii. Przyjrzałam mu się ponownie. Znowu zaczęłam szukać tajnego przejścia. Nacisnęłam ścianę w miejscu gdzie był narysowany smok. Ściana uniosła się, a ja po drugiej stronie zobaczyłam jakiegoś mężczyznę z tajemniczym workiem. Rzuciłam się biegiem w stronę faceta, który zaczął uciekać. Kuruke pobiegł za mną i za nim ściana się zamknęła. Facet wybiegł z jaskini, na jakąś polane. Biegłam za nim, kiedy byłam w dobrej odległości odbiłam się od drzewa i skoczyłam na uciekiniera. Zaczęliśmy się szarpać, oberwałam parę razy. Ku mojemu zaskoczeniu przemienił się on w wilkołaka. Ja też się przemieniłam, ale on był silniejszy. Na szczęście Kuruke obezwładnił go w ostatnim momencie. Przemieniłam się w człowieka i leżałam na ziemi, ciężko oddychając. Dotknęłam policzka z, którego sączyła się krew. Był całkiem głęboko rozcięty.
Kuruke
Od Sary-CD Victora
Koń lekko ruszył głowę posuwając rękę dziewczyny wyżej. Zszedłem, a raczej zeskoczyłem z rumaka. Chwyciłem za uzdę, wymieniłem z Sarą parę słów i odprowadziliśmy konia do stajni.
***
Po zdjęciu ekwipunku z wałacha usiedliśmy jeszcze na chwilę na ławeczce przed stajnią. Dziewczyna była ciągle uśmiechnięta.
- Nie szkoda Ci cioci? Nie lubiłaś jej? Bo teraz widzę, że się cieszysz - Rzekłem. To było wredne, nie na miejscu i nieodpowiednie. Ale trudno. Z moim charakterem nie wygra żadna dziewczyna.
Sara? :d
Melanie cd Rosie
-Poczekaj tu chwilę. - oznajmiłam i wyszłam z toalety. Zaraz później wróciłam z peleryna niewidka.
-Skąd ty ją u licha wytrzasnęłaś?!- spytała roztrzęsiona.
-Potter mi pożyczył- uśmiechnęłam się i kazałam jej podejść do mnie. Natychmiast zakryłam nią nas obie.
-Gabinet jest piętro wyżej, nikt nie może nas zobaczyć. -szepnęłam. Już po chwili staliśmy przed drzwiami lokum profesor McGonnagall, mojej ciotki.
-Mam nadzieję, że hasło się nie zmieniło- myślałam na głos- Dumbledore! -krzyknęłam i zaraz pomieszczenie stało dla mnie otworem.
-Jesteś pewna, że powinnam wejść?- usłyszałam Rosie.
-Na sto procent. A teraz chodź nie mamy dużo czasu.-więzłam ja za rękę i poprowadziłam przez gabinet.-Ciociu Minewro!- wrzasnęłam z nadzieja, iż jeszcze nie ma lekcji.
-Melanie to ty?- usłyszałam zza biblioteczki.
-Tak.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem jednocześnie uświadamiając sobie jak bardzo tęskniłam za ta kobietą.
-Moja mała Mel!- krzyknęła i podbiegła mnie uściskać.-A kto to taki?- wskazała na Rose.
-To moja znajoma ze szkoły. Rosalie Manson.- kiedy mówiłam Rose podała jej rękę.
-Miło mi panią poznać.-rzekła.
-Och dziecko! Po co tak oficjalnie! Chodź no tu.- powiedziała i ją także przytuliła.- To teraz mogę przejść do pytania. Co wy tu robicie?
-Dziś rano znalazłam to- podałam jej dziennik. Dolna warga zaczęła jej drżeć.- Czarny Pan najwyraźniej żyje...- spuściłam głowę.
-Melnie... miałam wysłać Ci sowę już dwa dni temu...-zaczęła.
-O czym ty mówisz?!-zapytałam przerażona.
-Twój ojciec... On... on żyje.- wypuściła to z siebie.
-Ale czy to nie Harry go zabił? - zapytała Rosalie.
-Też tak myśleliśmy. Ale najwyraźniej się teleportował... Zmienił postać i zamieszkał w świecie mugoli...
-W takim razie wiemy po co Śmierciośercy nas ścigali...- szepnęła moja towarzyszka.
-Śmierciożercy was gonili?! Melanie i ty dopiero teraz mi o tym mówisz?! Musisz natychmiast przenieść się do Hogwartu. Voldemort najwyraźniej Cie odnalazł i...
-Nigdzie nie idę. Chcę zostać tam. W Szkole dla nadprzyrodzonych.
-W takim razie potrzebny będzie ci ktoś do ochrony...
-Ale my świetnie dajemy sobie rade!- wykrzyknęłam.
-Mowy nie ma! Weźmiecie ze sobą Draco.
-Nigdy w życiu!
-Macie dwie opcje. Albo bierzecie Ślizgona albo zostajecie tu.
-Rosalie. Ty zdecyduj.- powiedziałam.
Rose?
-Skąd ty ją u licha wytrzasnęłaś?!- spytała roztrzęsiona.
-Potter mi pożyczył- uśmiechnęłam się i kazałam jej podejść do mnie. Natychmiast zakryłam nią nas obie.
-Gabinet jest piętro wyżej, nikt nie może nas zobaczyć. -szepnęłam. Już po chwili staliśmy przed drzwiami lokum profesor McGonnagall, mojej ciotki.
-Mam nadzieję, że hasło się nie zmieniło- myślałam na głos- Dumbledore! -krzyknęłam i zaraz pomieszczenie stało dla mnie otworem.
-Jesteś pewna, że powinnam wejść?- usłyszałam Rosie.
-Na sto procent. A teraz chodź nie mamy dużo czasu.-więzłam ja za rękę i poprowadziłam przez gabinet.-Ciociu Minewro!- wrzasnęłam z nadzieja, iż jeszcze nie ma lekcji.
-Melanie to ty?- usłyszałam zza biblioteczki.
-Tak.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem jednocześnie uświadamiając sobie jak bardzo tęskniłam za ta kobietą.
-Moja mała Mel!- krzyknęła i podbiegła mnie uściskać.-A kto to taki?- wskazała na Rose.
-To moja znajoma ze szkoły. Rosalie Manson.- kiedy mówiłam Rose podała jej rękę.
-Miło mi panią poznać.-rzekła.
-Och dziecko! Po co tak oficjalnie! Chodź no tu.- powiedziała i ją także przytuliła.- To teraz mogę przejść do pytania. Co wy tu robicie?
-Dziś rano znalazłam to- podałam jej dziennik. Dolna warga zaczęła jej drżeć.- Czarny Pan najwyraźniej żyje...- spuściłam głowę.
-Melnie... miałam wysłać Ci sowę już dwa dni temu...-zaczęła.
-O czym ty mówisz?!-zapytałam przerażona.
-Twój ojciec... On... on żyje.- wypuściła to z siebie.
-Ale czy to nie Harry go zabił? - zapytała Rosalie.
-Też tak myśleliśmy. Ale najwyraźniej się teleportował... Zmienił postać i zamieszkał w świecie mugoli...
-W takim razie wiemy po co Śmierciośercy nas ścigali...- szepnęła moja towarzyszka.
-Śmierciożercy was gonili?! Melanie i ty dopiero teraz mi o tym mówisz?! Musisz natychmiast przenieść się do Hogwartu. Voldemort najwyraźniej Cie odnalazł i...
-Nigdzie nie idę. Chcę zostać tam. W Szkole dla nadprzyrodzonych.
-W takim razie potrzebny będzie ci ktoś do ochrony...
-Ale my świetnie dajemy sobie rade!- wykrzyknęłam.
-Mowy nie ma! Weźmiecie ze sobą Draco.
-Nigdy w życiu!
-Macie dwie opcje. Albo bierzecie Ślizgona albo zostajecie tu.
-Rosalie. Ty zdecyduj.- powiedziałam.
Rose?
Od Rosallie-CD Lena
Wszyscy spojrzeli na mnie.
-No dobra.Len prowadź.
Len zaprowadził nas do tych kamiennych drzwi.Udało mi się je otworzyć zaklęciami. Oczom ukazały nam się...
~Len?Yumi?Flora?Sara?Kuruke? weny brak~
-No dobra.Len prowadź.
Len zaprowadził nas do tych kamiennych drzwi.Udało mi się je otworzyć zaklęciami. Oczom ukazały nam się...
~Len?Yumi?Flora?Sara?Kuruke? weny brak~
Od Rosallie-CD Melani
Draco patrzył na nas,jak na duchy
-A jak ty masz na imię?-pyta.
-A co cię to interesuje?Jestem tu na chwilę-mówię.
-Wolę jednak wiedzieć-odpowiada.
-Wystarczy ci,że jestem czarodziejem-mówię.-Idziemy szukać cioci Mel-mówię.
Poszliśmy do damskiej toalety. Rzuciłam zaklęcie,by inaczej wyglądać
-Przynajmniej nie będą mnie poznawać-mówię.
-Dobry pomysł.Nie będziesz miała problemów ze śmierciożercami,szczególnie,że tamtych zabiliśmy a twojej twarzy nie widzieli.
-To gdzie jest twoja ciocia?
~Mel?~
-A jak ty masz na imię?-pyta.
-A co cię to interesuje?Jestem tu na chwilę-mówię.
-Wolę jednak wiedzieć-odpowiada.
-Wystarczy ci,że jestem czarodziejem-mówię.-Idziemy szukać cioci Mel-mówię.
Poszliśmy do damskiej toalety. Rzuciłam zaklęcie,by inaczej wyglądać
-Przynajmniej nie będą mnie poznawać-mówię.
-Dobry pomysł.Nie będziesz miała problemów ze śmierciożercami,szczególnie,że tamtych zabiliśmy a twojej twarzy nie widzieli.
-To gdzie jest twoja ciocia?
~Mel?~
Melanie cd Rosalie
-Najlepiej przenieśmy się przed gmach Hogwartu- powiedziałam i od razu wyobraziłam sobie miejsce w którym jako dziecko się wychowywałam. Zaraz później obie znajdowałyśmy się na miejscu.- Chodź za mną. Nie oddalaj się za daleko. Unikniemy zbędnych pytań.
-O…
-Riddle, a co ty tu robisz? I kim jest ta dziewczyna?- usłyszałyśmy za sobą.
-I właśnie o tym mówiłam- szepnęłam a Rose parsknęła śmiechem.- Witaj Draco, szmat czasu minął odkąd się ostatnio widzieliśmy.
Rosalie?
-O…
-Riddle, a co ty tu robisz? I kim jest ta dziewczyna?- usłyszałyśmy za sobą.
-I właśnie o tym mówiłam- szepnęłam a Rose parsknęła śmiechem.- Witaj Draco, szmat czasu minął odkąd się ostatnio widzieliśmy.
Rosalie?
Od Lena - CD Flory
Gdy Rosallie wzięła książkę do rąk ja i Yumi nachyliliśmy się przez jej ramiona. Mogło to wyglądać tak, jakby Rose miala 3 głowy, a nie jedną.
Przekartkowała książkę zatrzymując się co jakiś czas na różnych stronach. Zwłaszcza na tych z rysunkami i zdjęciami.
- Zamek... Przyjaciele... - zaczęła szeptać. - Potwory... Mapa...
Mapa! - wykrzyknąłem w myślach. Wyrwałem książkę z rąk dziewczyny mimo jej protestów.
- Mapa - zacząłem. - Ta mapa jest mapą tej szkoły! Jestem pewien na 99%!
- Czemu tylko na 99? - spytał Kuruke.
- Nie byłem w całej szkole - powiedziałem nie patrząc na wilkołaka. - Nie byłem na przykład w podziemiach... A na tej mapie są podziemia. W szkole też. Możemy pójść i sprawdzić ich zgodność.
- A wiesz gdzie jest do nich wejście? - spytała Sara.
- Oczywiście! Widziałem kamienną płytę na dziedzińcu z zawiasami. Jako, że jest kamienna zapewne jest ciężka, ale mamy czarodzieja w drużynie.
<Rosallie? Yumi? Flora? Sara? Kuruke?>
Przekartkowała książkę zatrzymując się co jakiś czas na różnych stronach. Zwłaszcza na tych z rysunkami i zdjęciami.
- Zamek... Przyjaciele... - zaczęła szeptać. - Potwory... Mapa...
Mapa! - wykrzyknąłem w myślach. Wyrwałem książkę z rąk dziewczyny mimo jej protestów.
- Mapa - zacząłem. - Ta mapa jest mapą tej szkoły! Jestem pewien na 99%!
- Czemu tylko na 99? - spytał Kuruke.
- Nie byłem w całej szkole - powiedziałem nie patrząc na wilkołaka. - Nie byłem na przykład w podziemiach... A na tej mapie są podziemia. W szkole też. Możemy pójść i sprawdzić ich zgodność.
- A wiesz gdzie jest do nich wejście? - spytała Sara.
- Oczywiście! Widziałem kamienną płytę na dziedzińcu z zawiasami. Jako, że jest kamienna zapewne jest ciężka, ale mamy czarodzieja w drużynie.
<Rosallie? Yumi? Flora? Sara? Kuruke?>
Od Flory-CD Rosallie
Byłam bardzo podekscytowana. Nie dostałam tylu informacji na raz, odkąd wlazłam na smocze gniazdo...
- Możesz mi już oddać różdżkę? - spytała Rosalie.
- Pewnie - odparłam, biorąc broń do ręki. - W sumie to całkiem fajna rzecz.
Machnęłam nią, chcąc wyczarować tęczowe smugi, jednak tajemnicza siła rozwaliła okno na kawałki. Wszyscy aż podskoczyli.
- Lepiej mi to daj! - Rosalie zabrała mi różdżkę i wypowiadając zaklęcie, naprawiła okno.
Żeby zapomnieć o tym incydemnie, wzięłam do ręki harmonijkę. Miała wygwawerowane słowo "Wing". Olśniło mnie.
- Sonia Wing - powiedziałam. - No, jedna zagadka rozwiązana.
- O czym ty mówisz? - spytała Yumi.
- Powiedziałam wam, że rozpoczęłam śledztwo zanim ktokolwiek przybył do szkoły...
Opowiedziałam zebranym o okolicznościach poznania "pani Hannah" i o tym, co przyciągnęło mnie do tej szkoły.
- "Oblicza Mroku" to prawdopodobnie historia na podstawie życia pani Soni i jej znajomych w tym zamku..
- Masz tę książkę? - przerwała mi Rosalie.
- Jest w moim pokoju. Chodźcie.
Poszliśmy do mojego pokoju, a tam zaczęłam gorączkowo grzebać w torbie. Znalazłam książkę i dałam ją czarownicy.
Z klatki wyjęłam Alabastra. Nie chciałam, żeby siedział w ciasnocie, kiedy my latamy po szkole.
Rosalie otworzyła książkę, a Len i Yumi znaleźli się przy jej bokach.
*Rosalie, Len, Yumi, Sara, Kuruke?*
- Możesz mi już oddać różdżkę? - spytała Rosalie.
- Pewnie - odparłam, biorąc broń do ręki. - W sumie to całkiem fajna rzecz.
Machnęłam nią, chcąc wyczarować tęczowe smugi, jednak tajemnicza siła rozwaliła okno na kawałki. Wszyscy aż podskoczyli.
- Lepiej mi to daj! - Rosalie zabrała mi różdżkę i wypowiadając zaklęcie, naprawiła okno.
Żeby zapomnieć o tym incydemnie, wzięłam do ręki harmonijkę. Miała wygwawerowane słowo "Wing". Olśniło mnie.
- Sonia Wing - powiedziałam. - No, jedna zagadka rozwiązana.
- O czym ty mówisz? - spytała Yumi.
- Powiedziałam wam, że rozpoczęłam śledztwo zanim ktokolwiek przybył do szkoły...
Opowiedziałam zebranym o okolicznościach poznania "pani Hannah" i o tym, co przyciągnęło mnie do tej szkoły.
- "Oblicza Mroku" to prawdopodobnie historia na podstawie życia pani Soni i jej znajomych w tym zamku..
- Masz tę książkę? - przerwała mi Rosalie.
- Jest w moim pokoju. Chodźcie.
Poszliśmy do mojego pokoju, a tam zaczęłam gorączkowo grzebać w torbie. Znalazłam książkę i dałam ją czarownicy.
Z klatki wyjęłam Alabastra. Nie chciałam, żeby siedział w ciasnocie, kiedy my latamy po szkole.
Rosalie otworzyła książkę, a Len i Yumi znaleźli się przy jej bokach.
*Rosalie, Len, Yumi, Sara, Kuruke?*
Od Sang blue-CD Ryutaro
A ja myślałam, że samotność dobrze mi zrobi. Niestety pierwszy raz w życiu cierpiałam na jej brak. Rozmawiając z Kuruke przeszliśmy się po lesie. Dalej czułam się niepewna. Nagle poczułam zapach krwi.
-Czujesz?-zapytałam Kuruke.
-Ale co?-odpowiedział
-Krew?-syknęłam
Pobiegłam w stronę, z której wydobywał się zapach.Za mną była Magesha i Kuruke.
Zobaczyłam... wampira. Pochyliłam się nad nim.
-Słyszysz mnie?-pytałam.
Jednak bez rezultatu. Nie odpowiadał.
-Kuruke? Co robimy?-zwróciłam się do towarzysza.
Byłam przerażona.
-Wezwijmy pomoc.-odsyknął Kuruke.
Ryutaro? Kuruke?
-Czujesz?-zapytałam Kuruke.
-Ale co?-odpowiedział
-Krew?-syknęłam
Pobiegłam w stronę, z której wydobywał się zapach.Za mną była Magesha i Kuruke.
Zobaczyłam... wampira. Pochyliłam się nad nim.
-Słyszysz mnie?-pytałam.
Jednak bez rezultatu. Nie odpowiadał.
-Kuruke? Co robimy?-zwróciłam się do towarzysza.
Byłam przerażona.
-Wezwijmy pomoc.-odsyknął Kuruke.
Ryutaro? Kuruke?
Od Sang blue-CD Kuruke
Przedstawiłam się i podałam rękę.
Nie byłam gotowa, że kogoś spotkam, a już napewno w lesie, gdy słońce dopiero wschodzi...A już na pewno wilkołaka. Nie bałam się ich ani nie nienawidziłam. Poprostu dziwnie czułam się w ich obecności. Wyobrażałam sobie, że zachowują się zupełnie inaczej. Myślałam, że są dumni i przepełnia ich pycha. Ale ten, który stał przede mną był...na luzie.
-Zawsze jesteś taka cicha?-zapytał Kuruke.
-Zastanawiam się co może robić wilkołak, w środku lasu, przed świtem.-odpowiedziałam.
Kuruke???
Nie byłam gotowa, że kogoś spotkam, a już napewno w lesie, gdy słońce dopiero wschodzi...A już na pewno wilkołaka. Nie bałam się ich ani nie nienawidziłam. Poprostu dziwnie czułam się w ich obecności. Wyobrażałam sobie, że zachowują się zupełnie inaczej. Myślałam, że są dumni i przepełnia ich pycha. Ale ten, który stał przede mną był...na luzie.
-Zawsze jesteś taka cicha?-zapytał Kuruke.
-Zastanawiam się co może robić wilkołak, w środku lasu, przed świtem.-odpowiedziałam.
Kuruke???
Od Rosallie-CD Flory
Len i Yumi się cofnęli o krok,tok,bym to ja była najbliżej wilkołaków. Wszyscy na mnie patrzyli.Westchnęłam.Fakt-nie lubię eliksirów,ale taka zła w nich nie jestem.
-Ja umiem.
Wilkołaki się uśmiechnęli. Chłopak podał mi szkatułkę.
-Więc rozpoznaj eliksiry,a my zamieniamy się w słuch.
Zaczęłam po kolei wyjmować szklane naczynia z kolorowymi płynami..wszystkie o dziwo były fioletowe..Powąchałam je. Pachniały jak...odtrutki!Kolor się zgadza,zapach też. To na 100% odtrutki.
-Wiem co to za eliksiry,ale nie zrozumiecie tego bez opowieści.-mówię,siadając po turecku na podłodze..-Razem z Lenem zaczęliśmy poszukiwania.Od wychowawczyń dowiedzieliśmy się,że szkołę zamknięto,przez ataki potworów,ale nikt nie wiedział dlaczego.Pani Samanta powiedziała nam,że w końcu szkoła dostała swojego opiekuna.Był to smok lisi,podobny do Foxy'ego-mówię,patrząc na smoczka,który bawił się z Sofią i nawet nie usłyszał,że o nim mówimy.
-A ten drugi smok?-pyta blondynka.
-Sofia?Nie nie..ona nic nie ma wspólnego ze szkołą. To tylko prezent od wujka,którego nie dawno spotkaliśmy w Japonii.
-Japonii?-pyta chłopak.
-Zaraz do tego dojdzie.Nie przerywajcie jej-mówi Len.
-Będąc na dachu znaleźliśmy kilka rzeczy.Len?Pokażesz im?
Len wyjął z torby pamiętnik Zera,Natalii,rodzaje potworów wypisane przez panią Samantę i harmonijkę pani Soni.
-Okazało się,że po za dyrektorkami przyjaźnił się z nimi także Zero,też wampir,a ataki zaczęły się od przybycia nijakiego Edłorda,wilkołaka.Potem znaleźliśmy w piwnicy szkoły pokój,gdzie są akta uczniów. Jak się okazało,z tyłu są dane,z 1980 roku.Prędzej od wychowawczyń dowiedzieliśmy się o tym,że dwójka szamanów też kiedyś się zastanawiała nad atakami potworów,więc pojechaliśmy do niego do Japonii.
-Jak?-pyta Sara.
-Mając czarodzieja w grupie,wszystko jest możliwe-mówi Yumi.
-I tam dowiedzieliśmy się,że potwory czegoś szukały. Poszliśmy potem do Supernatural Library,i tam dowiedzieliśmy się,że potwory czasami łączyły się by atakować miejsca,w których kwitnie przyjaźń i miłość,by żywić się strachem i nienawiścią.Czasami też zwabiał ich zapach odtrutek...W tedy zaczął nam się nie podobać ten Edłord.Chciałam zobaczyć jakie eliksiry kazał mu robić dziadek. I tak natrafiliśmy na was.
-A te eliksiry,to odtrutki tak?-pyta wilkołak.
-Tak-mówię.
-Czyli to jego wina-mówi Len.
-Albo jego dziadka. Trzeba się o nim czegoś dowiedzieć-zaczynam.-Pomożecie nam?A tak na marginesie Rosallie Manson. Moim zwierzątkiem jest Sofia-smok.A to Len Kagamine.Szaman jak Yumi. A tak a propo możesz mi już oddać różdżkę?To krępujące,chodzić bez niej...
~Len?Flora?Yumi?Sara?Kuruke?~
-Ja umiem.
Wilkołaki się uśmiechnęli. Chłopak podał mi szkatułkę.
-Więc rozpoznaj eliksiry,a my zamieniamy się w słuch.
Zaczęłam po kolei wyjmować szklane naczynia z kolorowymi płynami..wszystkie o dziwo były fioletowe..Powąchałam je. Pachniały jak...odtrutki!Kolor się zgadza,zapach też. To na 100% odtrutki.
-Wiem co to za eliksiry,ale nie zrozumiecie tego bez opowieści.-mówię,siadając po turecku na podłodze..-Razem z Lenem zaczęliśmy poszukiwania.Od wychowawczyń dowiedzieliśmy się,że szkołę zamknięto,przez ataki potworów,ale nikt nie wiedział dlaczego.Pani Samanta powiedziała nam,że w końcu szkoła dostała swojego opiekuna.Był to smok lisi,podobny do Foxy'ego-mówię,patrząc na smoczka,który bawił się z Sofią i nawet nie usłyszał,że o nim mówimy.
-A ten drugi smok?-pyta blondynka.
-Sofia?Nie nie..ona nic nie ma wspólnego ze szkołą. To tylko prezent od wujka,którego nie dawno spotkaliśmy w Japonii.
-Japonii?-pyta chłopak.
-Zaraz do tego dojdzie.Nie przerywajcie jej-mówi Len.
-Będąc na dachu znaleźliśmy kilka rzeczy.Len?Pokażesz im?
Len wyjął z torby pamiętnik Zera,Natalii,rodzaje potworów wypisane przez panią Samantę i harmonijkę pani Soni.
-Okazało się,że po za dyrektorkami przyjaźnił się z nimi także Zero,też wampir,a ataki zaczęły się od przybycia nijakiego Edłorda,wilkołaka.Potem znaleźliśmy w piwnicy szkoły pokój,gdzie są akta uczniów. Jak się okazało,z tyłu są dane,z 1980 roku.Prędzej od wychowawczyń dowiedzieliśmy się o tym,że dwójka szamanów też kiedyś się zastanawiała nad atakami potworów,więc pojechaliśmy do niego do Japonii.
-Jak?-pyta Sara.
-Mając czarodzieja w grupie,wszystko jest możliwe-mówi Yumi.
-I tam dowiedzieliśmy się,że potwory czegoś szukały. Poszliśmy potem do Supernatural Library,i tam dowiedzieliśmy się,że potwory czasami łączyły się by atakować miejsca,w których kwitnie przyjaźń i miłość,by żywić się strachem i nienawiścią.Czasami też zwabiał ich zapach odtrutek...W tedy zaczął nam się nie podobać ten Edłord.Chciałam zobaczyć jakie eliksiry kazał mu robić dziadek. I tak natrafiliśmy na was.
-A te eliksiry,to odtrutki tak?-pyta wilkołak.
-Tak-mówię.
-Czyli to jego wina-mówi Len.
-Albo jego dziadka. Trzeba się o nim czegoś dowiedzieć-zaczynam.-Pomożecie nam?A tak na marginesie Rosallie Manson. Moim zwierzątkiem jest Sofia-smok.A to Len Kagamine.Szaman jak Yumi. A tak a propo możesz mi już oddać różdżkę?To krępujące,chodzić bez niej...
~Len?Flora?Yumi?Sara?Kuruke?~
Nowy wygląd
Moi drodzy!
Dziś - wtorek 27 sierpnia 2014 roku - zagościł u nas nowy wygląd. Z dwóch powodów. Lub nawet trzech...
Pierwszy to, to że zbliża się jesień - w okolicach Krakowa widać to po deszczowej pogodzie - dlatego też jest on brązowo-złoty (piękna Polska złota jesień XD)
Drugi to moja nuda. Siedzenie całe dnie przed komputerem i oglądanie jest do bani. Wolę bawić się blogami.
Trzeci to zbliżający się rok szkolny. Wiem, że wakacje wciąż trwają i w ogóle, a za stwierdzenie „rok szkolny” powinniście mnie ukatrupić, jednak jest to prawda. I nie wiem jak Wy ja się nawet cieszę... Bo lubię szkołę.
Ale cieszyłabym się jeszcze bardziej gdyby nie czekający mnie w tym roku egzamin gimnazjalny...
--.--
Wasza Inu
Od Floy-CD Rosallie
wtorek, 26 sierpnia 2014
Czarownica wyciągnęła do mnie rękę z różdżką. Była gotowa oddać mi swoją broń, żebym w końcu im zaufała. To mi zaimponowało.
- Wiesz co? Jestem pod wrażeniem - stwierdziłam, biorąc różdżkę do ręki. Wsadziłam ją za pasek spodni i wskazałam łóżka w pokoju Sary. - Usiądźmy.
Spojrzałam porozumiewawczo na Kuruke i Sarę. Podjęli zaproszenie i wszyscy usiedliśmy na łóżkach.
> Wzięłam ze skrzyni szkatułkę i podjęłam wątek:
- Tę skrzynię znaleźliśmy w tej dziurze, skąd teraz wyjęliśmy. W skrzyni była tylko ta księga i szkatułka. - Z tymi słowami otworzyłam szkatułkę i wyjęłam jedną fiolkę. Pokazałam ją na odległość czarownicy. - Czy któreś z was umie rozpoznać te mikstury?
*Rosalie, Yumi, Len, Sara, Kuruke?*
- Wiesz co? Jestem pod wrażeniem - stwierdziłam, biorąc różdżkę do ręki. Wsadziłam ją za pasek spodni i wskazałam łóżka w pokoju Sary. - Usiądźmy.
Spojrzałam porozumiewawczo na Kuruke i Sarę. Podjęli zaproszenie i wszyscy usiedliśmy na łóżkach.
> Wzięłam ze skrzyni szkatułkę i podjęłam wątek:
- Tę skrzynię znaleźliśmy w tej dziurze, skąd teraz wyjęliśmy. W skrzyni była tylko ta księga i szkatułka. - Z tymi słowami otworzyłam szkatułkę i wyjęłam jedną fiolkę. Pokazałam ją na odległość czarownicy. - Czy któreś z was umie rozpoznać te mikstury?
*Rosalie, Yumi, Len, Sara, Kuruke?*
Od Rosallie-CD Sary
-Mamy wam powiedzieć teraz?A może powiedzmy tak.Wy nam pokarzecie skrzynię a my w tym czasie będziecie słuchać wszystkiego,co wiemy.
-Skąd mamy wiedzieć,że coś powiecie?-pyta Flora. Wyjęłam różczkę.
-Trzymaj. Jak nic nie powiemy,to jej nie oddaj ok?
~Flora?Kuruke?Sara?Yumi?Len?~
-Skąd mamy wiedzieć,że coś powiecie?-pyta Flora. Wyjęłam różczkę.
-Trzymaj. Jak nic nie powiemy,to jej nie oddaj ok?
~Flora?Kuruke?Sara?Yumi?Len?~
od Sary C.D. Yumi
-Moim zdaniem masz rację.-Powiedziałam i popatrzyłam na Florę i Kurukę . Byłam ciekawa czy poprą mnie czy się sprzeciwią.
- Tak ogólnie co już wiecie?-Zapytałam, w nadziei, że mi odpowiedzą, a nie naskoczą na mnie.
- A więc?-Zachęciłam.
Yumi Flora Kuruke Len Rose (brak weny)
Od Sary-CD Victora
Chłopak wsiadł na wałach i zrobił parę kółek w stępie, kłusie, galopie i zaczął cwałować. Najechał na parę przykładowych przeszkód. Byłam pod wrażeniem, kiedy pokonali wszystkie przeszkody. Każdy skok wykonywali z dużym zapasem. Po przeskoczeniu przeszkód zrobił zrobili parę kółek w galopie, potem przeszedł do kłusa, a potem do stępa. Podjechał do mnie i poklepał wałach po spoconej szyi.
- Jest niesamowity.-Powiedział.
- Wy jesteście niesamowici.-Powiedziałam i pogłaskałam konia między chrapami.
Victor
- Jest niesamowity.-Powiedział.
- Wy jesteście niesamowici.-Powiedziałam i pogłaskałam konia między chrapami.
Victor
Od Ryutaro-do Sang blue.
Pierwszy dzień. Ten najgorszy ze wszystkich, gdy musisz zrobić dobre wrażenie. Bawienie się w mieszanie charakterów było mieszanką wybuchową, więc wspiąłem się na dach. Mogłem tam zobaczyć wszystko. W obszarze odsłoniętym przez korony drzew zobaczyłem grupę ludzi, rozmawiających. Pomyślałem, że to inni uczniowie, jednak nie mogłem być przekonany, bo nikogo przecież nie znałem. Potem moją uwagę przykóła nadchodząca pełnia księżyca. Byłem już gotowy. I tak, stałem się wampirem. Zamieniając swe ciało w nietoperza przeleciałem nad lasem, gdzie panowało świeże powietrze, relaksujące mnie osobiście. Na skraju lasu zrobiłem sobie małą stację, by... szczerze sam nie wiem czemu. Po prostu miałem taką chęć. Usiadłem pod drzewem zdenerwowany.
- Samokontrola na widok krwi!? Co to... - powstrzymałem się od wykrzyczenia przekleśtwa. - ...być. Przecież ja nie chcę oswajać się od tego. Nie chcę! Rozumiecie?! Nie chcę! - mówiłem sam do siebie. Zacząłem na tyle się gorączkować, iż chciałem się trochę zranić. Wziąłem kilka gałęzi, i próbowalem zranić sobie prawą rękę. Łaknąłem krwi... mogłem poświęcić dla odmiany nawet swoją, byle ją mieć! Gałęzie łamały się jedna po drugiej, jednak zaraz wpadłem na genialny pomysł. Zacząłem kłami ,,zdzierać" swoją skórę z prawej ręki. Gdy moja akcja osiągnęła sukces zaśmiałem się szyderczo, a równocześnie radośnie, i zacząłem pić. Niestety przesadziłem, i zemdlałem. Lała mi się krew, a ja leżałem w lesie schowany, jedynie niedaleko dwóch osób: Sang blue, oraz Kuruke, które były dosłownie kilka metrów ode mnie.
<Sang blue?>
- Samokontrola na widok krwi!? Co to... - powstrzymałem się od wykrzyczenia przekleśtwa. - ...być. Przecież ja nie chcę oswajać się od tego. Nie chcę! Rozumiecie?! Nie chcę! - mówiłem sam do siebie. Zacząłem na tyle się gorączkować, iż chciałem się trochę zranić. Wziąłem kilka gałęzi, i próbowalem zranić sobie prawą rękę. Łaknąłem krwi... mogłem poświęcić dla odmiany nawet swoją, byle ją mieć! Gałęzie łamały się jedna po drugiej, jednak zaraz wpadłem na genialny pomysł. Zacząłem kłami ,,zdzierać" swoją skórę z prawej ręki. Gdy moja akcja osiągnęła sukces zaśmiałem się szyderczo, a równocześnie radośnie, i zacząłem pić. Niestety przesadziłem, i zemdlałem. Lała mi się krew, a ja leżałem w lesie schowany, jedynie niedaleko dwóch osób: Sang blue, oraz Kuruke, które były dosłownie kilka metrów ode mnie.
<Sang blue?>
Od Victora-CD Sary
Uśmiechnąłem się lekko. Koń stanął w miejscu, a Sara pomału zeszła. Ściągnęła toczek, a ja w tym czasie wszedłem na konia.
- Nie zakładasz? - Spytała, wyciągając nakrycie głowy w moją stronę.
- Nie, dzięki. Poradzę sobie bez - Posłałem jej chytry uśmieszek. - Wio
I koń ruszył. Najpierw jechałem stępem, aby sobie wszystko przypomnieć. Ruszyłem wodzą, a koń przeskoczył na kłus. Ułożyłem się w pół siadzie i zrobiłem parę kółek. Ponownie ruszyłem wodzą i koń przyśpieszył. Zagryzłem dolną wargę i uśmiechnąłem się do Sary. Od razu ruszyłem wodzą i koń cwałował. Odbijałem się z rytmem konia. Przejechałem kilka kółek, aż w końcu zacząłem przeskakiwać przez przypadkowe przeszkody; Dużą doniczkę z kwiatami, płotek .
Sara? :3
- Nie zakładasz? - Spytała, wyciągając nakrycie głowy w moją stronę.
- Nie, dzięki. Poradzę sobie bez - Posłałem jej chytry uśmieszek. - Wio
I koń ruszył. Najpierw jechałem stępem, aby sobie wszystko przypomnieć. Ruszyłem wodzą, a koń przeskoczył na kłus. Ułożyłem się w pół siadzie i zrobiłem parę kółek. Ponownie ruszyłem wodzą i koń przyśpieszył. Zagryzłem dolną wargę i uśmiechnąłem się do Sary. Od razu ruszyłem wodzą i koń cwałował. Odbijałem się z rytmem konia. Przejechałem kilka kółek, aż w końcu zacząłem przeskakiwać przez przypadkowe przeszkody; Dużą doniczkę z kwiatami, płotek .
Sara? :3
Od Kuruke - CD Alice
Spojrzenia moje i Alice spotkały się. Spojrzałem na ścianę po lewej. Już
chciałem się odwrócić i wyjść ze stajni gdy powstrzymał mnie głos
dziewczyny.
- Co tu robisz? - spytała ostro.
- Nie sądziłem, że cię tu spotkam - odparłem z zakłopotaniem. - W sumie lubię towarzystwo koni, więc przyszedłem do stajni...
- I przypadkiem znalazłeś się w części gdzie mieszka Adonis, tak? - dokończyła Alice.
- Nie przypadkiem.
- Więc?
- Chciałem spróbować zaprzyjaźnić się z twoim rumakiem... A po za tym zdziwiło mnie twoje zachowanie.
- Kiedy?
- Po incydencie z nim - wskazałem głową konia, który patrzył na mnie. - Tak naprawdę... Wiedziałem co mi grozi i w ogóle... Ale chciałem. A chcieć to móc; jak to mówią. Przepraszam, że naraziłem twego konia... i w sumie siebie na twoją odpowiedzialność. Jako starszy kolega powinienem wykazać się większą roztropnością.
<Alice? Troszkę weny brak...>
- Co tu robisz? - spytała ostro.
- Nie sądziłem, że cię tu spotkam - odparłem z zakłopotaniem. - W sumie lubię towarzystwo koni, więc przyszedłem do stajni...
- I przypadkiem znalazłeś się w części gdzie mieszka Adonis, tak? - dokończyła Alice.
- Nie przypadkiem.
- Więc?
- Chciałem spróbować zaprzyjaźnić się z twoim rumakiem... A po za tym zdziwiło mnie twoje zachowanie.
- Kiedy?
- Po incydencie z nim - wskazałem głową konia, który patrzył na mnie. - Tak naprawdę... Wiedziałem co mi grozi i w ogóle... Ale chciałem. A chcieć to móc; jak to mówią. Przepraszam, że naraziłem twego konia... i w sumie siebie na twoją odpowiedzialność. Jako starszy kolega powinienem wykazać się większą roztropnością.
<Alice? Troszkę weny brak...>
Od Kuruke - CD Sang bleu
Dziewczyna przyglądała mi się. Wyglądała na nieco wystraszoną. Kosmyk
włosów zasłaniał jej prawe oko, jednak z daleka widziałem, że ma oczy w
kolorze głębi oceanu - a przynajmniej jedno z nich.
- Jestem Kuruke Kazayu - przedstawiłem się ponownie. - Jestem wilkołakiem na drugim roku... Spokojnie, nic ci nie grozi.
Postąpiłem kilka kroków do przodu i w tym momencie usłyszałem prychnięcie jakby... kota?
- Masz przy sobie kota? - spytałem niepewnie.
Dziewczyna skinęła głową.
- Dokładnie Irbisa - powiedziała.
Irbis... Czyli pantera śnieżna. W zamyśleniu podrapałem się po brodzie - miałem uczulenie na koty od dziecka i gdy wiedziałem, ze jest w pobliżu kot zawsze coś zaczynało mnie swędzieć.
- A zaatakuje mnie? - spytałem.
- Nie, raczej nie.
- To świetnie.
Zbliżyłem się do dziewczyny i wyciągnąłem rękę na powitanie.
- Przedstawisz się? - spytałem.
- Sang Bleu Naconi.
<Sang?>
- Jestem Kuruke Kazayu - przedstawiłem się ponownie. - Jestem wilkołakiem na drugim roku... Spokojnie, nic ci nie grozi.
Postąpiłem kilka kroków do przodu i w tym momencie usłyszałem prychnięcie jakby... kota?
- Masz przy sobie kota? - spytałem niepewnie.
Dziewczyna skinęła głową.
- Dokładnie Irbisa - powiedziała.
Irbis... Czyli pantera śnieżna. W zamyśleniu podrapałem się po brodzie - miałem uczulenie na koty od dziecka i gdy wiedziałem, ze jest w pobliżu kot zawsze coś zaczynało mnie swędzieć.
- A zaatakuje mnie? - spytałem.
- Nie, raczej nie.
- To świetnie.
Zbliżyłem się do dziewczyny i wyciągnąłem rękę na powitanie.
- Przedstawisz się? - spytałem.
- Sang Bleu Naconi.
<Sang?>
Od Rose-CD Mel
-Poczekaj chwilę-odpowiadam. Poszlam do Yumi.Zgodziła się zająć Sofią.
-Idziemy-odpowiadam.
Wyszłyśmy z terenów szkoły.Nadal zastanawiał mnie dziennik Toma. Co oni przez to chcieli jej powiedzieć? Że zniszczą ją, jak ten dziennik? I dlaczego oni obwiniali ją, za śmierć ojca?!
-Umiesz się teleportować?-pyta.-Bo mnie jeszcze nie uczyli.
-Umiem, a gdzie twoja ciocia mieszka?
~Mel?~
-Idziemy-odpowiadam.
Wyszłyśmy z terenów szkoły.Nadal zastanawiał mnie dziennik Toma. Co oni przez to chcieli jej powiedzieć? Że zniszczą ją, jak ten dziennik? I dlaczego oni obwiniali ją, za śmierć ojca?!
-Umiesz się teleportować?-pyta.-Bo mnie jeszcze nie uczyli.
-Umiem, a gdzie twoja ciocia mieszka?
~Mel?~
Mel do Rose
Nie pukając Wbiegłam do pokoju Rose. Leżała pogrążona w lekturze.
-Musimy wyruszyć dzisiaj- oznajmiłam przejęta.
-Ale... co się stało?- spytała lekko przestraszona.
-Dzisiaj rano pod poduszką znalazłam to- powiedziałam podając jej równocześnie dziennik. Ten sam który należał do mojego ojca.
-Ale... dziennik... on został zniszczony. Potter...
-Też tak myślałam. Najwyraźniej obie się myliłyśmy.
Rose?
-Musimy wyruszyć dzisiaj- oznajmiłam przejęta.
-Ale... co się stało?- spytała lekko przestraszona.
-Dzisiaj rano pod poduszką znalazłam to- powiedziałam podając jej równocześnie dziennik. Ten sam który należał do mojego ojca.
-Ale... dziennik... on został zniszczony. Potter...
-Też tak myślałam. Najwyraźniej obie się myliłyśmy.
Rose?
Od Alice - CD Kuruke
Podbiegłam do Adonisa łapiąc wodze. Przycisnęłam stalowy pręt do jego brzucha. Koń opadł na 4 nogi.
-Teraz możesz zejść-powiedziałam do Kurke ,który wciąż kurczowo trzymał się bujnej grzywy konia.
Zsiadł z niego ,nadal oszołomiony. Koń wciąż kręci łbem ,ale teraz już go trzymam. Nie zachowywał się tak od momentu kiedy pierwszy raz się z nim spotkałam.
-Konie wodne cechują się niezwykłą siłą. Są nieprzedwidywalne. Trochę się zagapiłam. Miałeś naprawdę dużo szczęścia. - powiedziałam cicho ,wypluwając to wszystko niczym jedno zdanie.
-Okej ,zapamiętam na przyszłość -mówi Kurke ,który wciąż stoi nie wiedząc co zrobić.
Wtedy dociera do mnie co tak naprawdę się wydarzyło. Zamiast strachu ,wstydu ,że nie utrzymałam własnego wierzchowca ,czuję tylko gniew.
- Dlaczego podszedłeś! Mogłeś zginąć! To nie jest zwykły koń! -wybuchłam
Nie odpowiada ,wpatruje się w swoje buty
-Przepraszam -szepczę ,wiem ,że chciał mi pomóc. Może gdybym zgodziła się na jego pomoc ,nic by się nie wydarzyło.
Patrzy na mnie ze zdziwieniem. Przed chwilą go opieprzałam ,a teraz za coś przepraszam. Mam już tego dość najchętniej poszłabym jeszcze raz na drzewo. Widzę ,że chce coś odpowiedzieć ,ale ja już wsiadam na konia. Daję mu łydkę. Widok się rozmazuje ,jedyne co zdążyłam jeszcze zauważyć to zdziwione zielone oczy.
***
Karmię Adonisa i czekam na kogoś ,kto zajmuje się karmieniem ,aby powiedzieć co tak naprawdę powinien jeść mój koń. Słyszę lekkie kroki. Odwracam się. To Kurke. Chyba nie spodziewał się mnie jeszcze tutaj ,bo zatrzymał się niepewnie na środku stajni...
(Kurke?)
-Teraz możesz zejść-powiedziałam do Kurke ,który wciąż kurczowo trzymał się bujnej grzywy konia.
Zsiadł z niego ,nadal oszołomiony. Koń wciąż kręci łbem ,ale teraz już go trzymam. Nie zachowywał się tak od momentu kiedy pierwszy raz się z nim spotkałam.
-Konie wodne cechują się niezwykłą siłą. Są nieprzedwidywalne. Trochę się zagapiłam. Miałeś naprawdę dużo szczęścia. - powiedziałam cicho ,wypluwając to wszystko niczym jedno zdanie.
-Okej ,zapamiętam na przyszłość -mówi Kurke ,który wciąż stoi nie wiedząc co zrobić.
Wtedy dociera do mnie co tak naprawdę się wydarzyło. Zamiast strachu ,wstydu ,że nie utrzymałam własnego wierzchowca ,czuję tylko gniew.
- Dlaczego podszedłeś! Mogłeś zginąć! To nie jest zwykły koń! -wybuchłam
Nie odpowiada ,wpatruje się w swoje buty
-Przepraszam -szepczę ,wiem ,że chciał mi pomóc. Może gdybym zgodziła się na jego pomoc ,nic by się nie wydarzyło.
Patrzy na mnie ze zdziwieniem. Przed chwilą go opieprzałam ,a teraz za coś przepraszam. Mam już tego dość najchętniej poszłabym jeszcze raz na drzewo. Widzę ,że chce coś odpowiedzieć ,ale ja już wsiadam na konia. Daję mu łydkę. Widok się rozmazuje ,jedyne co zdążyłam jeszcze zauważyć to zdziwione zielone oczy.
***
Karmię Adonisa i czekam na kogoś ,kto zajmuje się karmieniem ,aby powiedzieć co tak naprawdę powinien jeść mój koń. Słyszę lekkie kroki. Odwracam się. To Kurke. Chyba nie spodziewał się mnie jeszcze tutaj ,bo zatrzymał się niepewnie na środku stajni...
(Kurke?)
Od Sang Bleu
Postanowiłam przejść się po szkole. Magesha pobiegła za mną. Nigdy się nie zostawałyśmy. Dzień dopiero wstawał, więc nie musiałam się martwić, że ktoś mnie zobaczy. Nie bałam się tego. Poprostu trudno zawieram nowe znajomości. Wyszłam na zewnątrz. Magesha pobiegła za mną. Nigdy się nie zostawałyśmy. Skierowałam się w stronę drzew. Zawsze natura mnie uspokajała.
Szłam przed siebie, rozmyślając co dzieje się z moim życiem. W tej szkole nie znam nikogo. Czuję się obca... za bardzo obca.
Nagle Magesha przybrała pozę obronną. Ja także coś wyczułam. Z każdą sekundą coś się do nas zbliżało. To był... wilkołak. Nie chciałam robić sobie kłopotów w nowej szkole drugiego dnia. Schowałam się za wielkim dębem. On chyba też nas wyczuł. Zatrzymał się. Mogłam się mu dokładnie przyjżeć. Był wysokim, szczupłym brunetem. Jednak moją uwagę przyciągnęły głębokie, zielone oczy. Chciałam zobaczyć je z bliska. Były takie hipnotyzujące. Gdzieś już takie widziałam. Myśląc jak wrócić do szkoły, by mnie nie zauważył nadepnęłam na gałązkę. Złamała się uwalniając dźwięk. Nigdy nie byłam tak nieostrożna. Chłopak musiał to usłyszeć. Zaczął iść w moją stronę. Kazałam nie ruszać się Mageshie i wyszłam zza drzewa. Patrzyliśmy się na siebie. Przedstawił się
-Ty jesteś ta nowa? Mam na imię Kuruke.
Kuruke?
Szłam przed siebie, rozmyślając co dzieje się z moim życiem. W tej szkole nie znam nikogo. Czuję się obca... za bardzo obca.
Nagle Magesha przybrała pozę obronną. Ja także coś wyczułam. Z każdą sekundą coś się do nas zbliżało. To był... wilkołak. Nie chciałam robić sobie kłopotów w nowej szkole drugiego dnia. Schowałam się za wielkim dębem. On chyba też nas wyczuł. Zatrzymał się. Mogłam się mu dokładnie przyjżeć. Był wysokim, szczupłym brunetem. Jednak moją uwagę przyciągnęły głębokie, zielone oczy. Chciałam zobaczyć je z bliska. Były takie hipnotyzujące. Gdzieś już takie widziałam. Myśląc jak wrócić do szkoły, by mnie nie zauważył nadepnęłam na gałązkę. Złamała się uwalniając dźwięk. Nigdy nie byłam tak nieostrożna. Chłopak musiał to usłyszeć. Zaczął iść w moją stronę. Kazałam nie ruszać się Mageshie i wyszłam zza drzewa. Patrzyliśmy się na siebie. Przedstawił się
-Ty jesteś ta nowa? Mam na imię Kuruke.
Kuruke?
Ryutaro Hokusai-nowy wampir!
Imię: Ryutaro
Przezwisko: brak
Nazwisko: Hokusai
Płeć: mężczyzna.
Rasa: wampir.
Rok: I
Pokój: Piętro IV
Urodziny: 1 styczeń
Charakter: Wampir należy do typów samotnych, często szwędających się po świecie. Uważa, że mowa jest srebrem a milczenie złotem, co nie trudno zauważyć. Jest to człowiem podróżny, który uwielbia krew. Choć wie, iż nie dla każdego jest to dobre, uwielbia ją ssać, i chyba nigdy się temu nie oprze. Ryutaro jest wegetarianinem i ateistą. Jest trzeba przyznać niewstydzącym się swojego wampirstwa pół człowiekiem. Bystry i inteligętny na swój wiek fascynat niedźwiedzi polarnych.
Aparycja: Ryutaro jest wysokim, szczupłym mężczyzną, o czarnych włosach.W swoim ubiorze ceni ubrania luźne, wręcz za duże na niego samego, z delikatnych tkanin. Ma to i swoją praktykę, podczas przemiany - ubrania nie rozdzierają się, bo są za duże. - Wampir nie znosi dresów, i nigdy, za nic w świecie ich nie założy. Uwarza to za ośmieszenie.
Historia: Urodził się w Polsce, gdzie wiódł normalne życie. Lubiał chodzić nocą po mieście. Pewnej jednak nocy, gdy miał już 11 lat został oszołomiony od tyłu... Obudził się nad ranem. Pomyślał, że zasnął, i postanowił wrócić. Pomijając jego karę na wszystko do końca życia ten znowu wyszedł następnej nocy na dwór. Była pełnia, i stało się coś, co działo się tylko w filmach... Ryutaro zmienił się w Wamipira! Miał wielką ochotę na krew, jednak żadnej nie znalazł, bo nikt o tej poże nie był na dworze. Możliwe, iż z tego właśnie powodu, nie wypełnionej zachcianki na krew chłopak jest na tyle od niej uzależniony (chęci do krwi), iż chyba nigdy się jej nie oprze. Chłopak wkradł się do domu, zabrał rzeczy, i wyruszył w podróż. Wiedział, że zrobi zagrorzenie rodzinie. Wyruszył w daleką podróż do Paryża. Pierwszy dzień spędził w lesie, schowany. O pół pełni zaś wyruszył na lotnisko, gdyż mieszkał w dużym mieście. Pojechał nim do stolicy Francji, gdzie uważał, że będzie mu dobrze. Tam jednak dowiedział się o szkole dla nadprzyrodzonych. Wyruszyl do niej następnej nocy tym samym środkiem transportu którym i przybył do Paryża, a zapłacił swoimi ostatnimi już oszczędnościami na stypendium. I w taki sposób przybył tu, jednak cii! Nikomu o tym nie mówicie!
Zainteresowania: Medycyna, sztuka, muzyka, nauka.
Głos: Winner Samuel Larsen of Glee Project Glee-ality: Jolene
Upomnienia/Pochwały: brak
Sterujący: Matchew65.
Specjalna umiejętność: " - "
Przezwisko: brak
Nazwisko: Hokusai
Płeć: mężczyzna.
Rasa: wampir.
Rok: I
Pokój: Piętro IV
Urodziny: 1 styczeń
Charakter: Wampir należy do typów samotnych, często szwędających się po świecie. Uważa, że mowa jest srebrem a milczenie złotem, co nie trudno zauważyć. Jest to człowiem podróżny, który uwielbia krew. Choć wie, iż nie dla każdego jest to dobre, uwielbia ją ssać, i chyba nigdy się temu nie oprze. Ryutaro jest wegetarianinem i ateistą. Jest trzeba przyznać niewstydzącym się swojego wampirstwa pół człowiekiem. Bystry i inteligętny na swój wiek fascynat niedźwiedzi polarnych.
Aparycja: Ryutaro jest wysokim, szczupłym mężczyzną, o czarnych włosach.W swoim ubiorze ceni ubrania luźne, wręcz za duże na niego samego, z delikatnych tkanin. Ma to i swoją praktykę, podczas przemiany - ubrania nie rozdzierają się, bo są za duże. - Wampir nie znosi dresów, i nigdy, za nic w świecie ich nie założy. Uwarza to za ośmieszenie.
Historia: Urodził się w Polsce, gdzie wiódł normalne życie. Lubiał chodzić nocą po mieście. Pewnej jednak nocy, gdy miał już 11 lat został oszołomiony od tyłu... Obudził się nad ranem. Pomyślał, że zasnął, i postanowił wrócić. Pomijając jego karę na wszystko do końca życia ten znowu wyszedł następnej nocy na dwór. Była pełnia, i stało się coś, co działo się tylko w filmach... Ryutaro zmienił się w Wamipira! Miał wielką ochotę na krew, jednak żadnej nie znalazł, bo nikt o tej poże nie był na dworze. Możliwe, iż z tego właśnie powodu, nie wypełnionej zachcianki na krew chłopak jest na tyle od niej uzależniony (chęci do krwi), iż chyba nigdy się jej nie oprze. Chłopak wkradł się do domu, zabrał rzeczy, i wyruszył w podróż. Wiedział, że zrobi zagrorzenie rodzinie. Wyruszył w daleką podróż do Paryża. Pierwszy dzień spędził w lesie, schowany. O pół pełni zaś wyruszył na lotnisko, gdyż mieszkał w dużym mieście. Pojechał nim do stolicy Francji, gdzie uważał, że będzie mu dobrze. Tam jednak dowiedział się o szkole dla nadprzyrodzonych. Wyruszyl do niej następnej nocy tym samym środkiem transportu którym i przybył do Paryża, a zapłacił swoimi ostatnimi już oszczędnościami na stypendium. I w taki sposób przybył tu, jednak cii! Nikomu o tym nie mówicie!
Zainteresowania: Medycyna, sztuka, muzyka, nauka.
Głos: Winner Samuel Larsen of Glee Project Glee-ality: Jolene
Zwierzątko: Mizu (miś polarny)
Opiekun: uja2000Upomnienia/Pochwały: brak
Sterujący: Matchew65.
Specjalna umiejętność: " - "
Od Yumi CD Rosalie
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
Zastanawiałam się nad wymianą informacji. Len o Rose też nad tym rozmyślali. Wyjęłam Foxy'ego z torby żeby pobiegał. Zaraz zaczął skakać koło torby Rose z której zaraz wyskoczyła Sophie. Cała trójka przyglądała się smokom.
- A może byśmy tak zamiast być podzieleni na dwa osobne zespoły, które dążą do tego samego może byśmy zaczęli współpracować? - Zaproponowałam z nadzieją.
- Tak w ogóle jestem Yumi Aida szamanka, a to Foxy. - Wskazałam na malucha.
- To co myślicie o tym żeby współpracować?
Rose? Len? Sara? Flora? Kuruke?
- A może byśmy tak zamiast być podzieleni na dwa osobne zespoły, które dążą do tego samego może byśmy zaczęli współpracować? - Zaproponowałam z nadzieją.
- Tak w ogóle jestem Yumi Aida szamanka, a to Foxy. - Wskazałam na malucha.
- To co myślicie o tym żeby współpracować?
Rose? Len? Sara? Flora? Kuruke?
Od Rosallie-CD Flory
-Czego chcecie zwamian?-pytam.
-Waszych informacji-odpowiada chłopak.-Powiecie nam wszystko, co wiecie, a my w zamian damy wam tę skrzynię.
Nie ufałam im.Wydaje mi się, że oni nie mają tej skrzyni, i że po prostu chcą tych informacji. Widać, że kłamali, mówiąc, że ciemnowłosa zaczęła śledztwo, zanim tu przyjechaliśmy, bo to ja i Len byliśmy pierwszyki uczniami.
-Musimy się naradzić-odpowiadam.Oddaliliśmy się od wilkołaków.
-Zgadzamy się? -pyta Yumi.
-Nie tak od razu..Nie wiadomo, czy oni tę skrzynię mają.
-To skąd by o niej wiedzieli?-pyta Len.
-Może znaleźli pajiętnik pani Natalio, przeczytali o skrzyni i stąd wiedzą?-mówię.-Nie można im tak pd razu zaufać.My z nimi nawet nigdy słowa nie zamieniliśmy.
Podeszliśmy do wolkołaków.
-A skąd mamy wiedzieć, że macie tę skrzynie?
Wilkołaki spojrzęli na siebie.
-Chodźcie-odpowiada Sara. Zaprowadziła nas do swojego pokoju. We trójkę przesunęli szafę i oczom ukazała się skrzynia, z napisem "Edłord Roskton". Wilkołaczyca nawet otworzyła skrzynię, Był tam notes i jakaś skrzynka.
-To jak wymiana?-pyta ciemnowłosa.
~Len? Yumi? Saro, Floru i Kuruke-pozwólcie, że oni podejmą decyzję c;~
-Waszych informacji-odpowiada chłopak.-Powiecie nam wszystko, co wiecie, a my w zamian damy wam tę skrzynię.
Nie ufałam im.Wydaje mi się, że oni nie mają tej skrzyni, i że po prostu chcą tych informacji. Widać, że kłamali, mówiąc, że ciemnowłosa zaczęła śledztwo, zanim tu przyjechaliśmy, bo to ja i Len byliśmy pierwszyki uczniami.
-Musimy się naradzić-odpowiadam.Oddaliliśmy się od wilkołaków.
-Zgadzamy się? -pyta Yumi.
-Nie tak od razu..Nie wiadomo, czy oni tę skrzynię mają.
-To skąd by o niej wiedzieli?-pyta Len.
-Może znaleźli pajiętnik pani Natalio, przeczytali o skrzyni i stąd wiedzą?-mówię.-Nie można im tak pd razu zaufać.My z nimi nawet nigdy słowa nie zamieniliśmy.
Podeszliśmy do wolkołaków.
-A skąd mamy wiedzieć, że macie tę skrzynie?
Wilkołaki spojrzęli na siebie.
-Chodźcie-odpowiada Sara. Zaprowadziła nas do swojego pokoju. We trójkę przesunęli szafę i oczom ukazała się skrzynia, z napisem "Edłord Roskton". Wilkołaczyca nawet otworzyła skrzynię, Był tam notes i jakaś skrzynka.
-To jak wymiana?-pyta ciemnowłosa.
~Len? Yumi? Saro, Floru i Kuruke-pozwólcie, że oni podejmą decyzję c;~
Od Flory-CD Lena
Zgodnie z naszymi ustaleniami Sara nie zgodziła się od razu. Przyglądała się dziewczynom i chłopakowi w milczeniu, mrużąc oczy.
W końcu zabrałam głos:
- A więc wreszcie się spotkaliśmy. Choć szczerze wierzyłam, że sama rozwiążę tę sprawę, los chciał inaczej. Ale to chyba wyjdzie nam na dobre...
- Czekaj - odezwała się czarownica. - Od kiedy niby zainteresowaliście się historią szkoły?
- Ja rozpoczęłam śledztwo już pierwszego dnia, od kiedy tu jestem. Jeszcze zanim ktokolwiek z was przybył do tej szkoły!
- Wątpię - mruknął blondyn.
Nic na to nie odpowiedziałam. Tak naprawdę nie chciałam konfliktu z tymi uczniami; mieli bardzo cenne informacje, których nie dadzą pewnie łatwo, tak jak my im swoich. Trzeba było się trochę potargować.
- Cóż, możliwe, że mamy to, czego szukacie - rzekłam. - A wy prawdopodobnie wiecie to, czego my nie wiemy. Możemy się dogadać, jeśli wszystko pójdzie w jak najlepszym porządku...
- Może zamiast gadać pokażecie nam pokój Sary? - wtrąciła czarnowłosa, której nie było widać oczu.
- Chwila, po co te nerwy? - powstrzymał ją Kuruke. - Chcemy tylko się dogadać.
- Dostaniecie to, czego chcecie - skwitowałam - ale nie za darmo.
*Sara, Kuruke, Rosalie, Len, Yumi?*
W końcu zabrałam głos:
- A więc wreszcie się spotkaliśmy. Choć szczerze wierzyłam, że sama rozwiążę tę sprawę, los chciał inaczej. Ale to chyba wyjdzie nam na dobre...
- Czekaj - odezwała się czarownica. - Od kiedy niby zainteresowaliście się historią szkoły?
- Ja rozpoczęłam śledztwo już pierwszego dnia, od kiedy tu jestem. Jeszcze zanim ktokolwiek z was przybył do tej szkoły!
- Wątpię - mruknął blondyn.
Nic na to nie odpowiedziałam. Tak naprawdę nie chciałam konfliktu z tymi uczniami; mieli bardzo cenne informacje, których nie dadzą pewnie łatwo, tak jak my im swoich. Trzeba było się trochę potargować.
- Cóż, możliwe, że mamy to, czego szukacie - rzekłam. - A wy prawdopodobnie wiecie to, czego my nie wiemy. Możemy się dogadać, jeśli wszystko pójdzie w jak najlepszym porządku...
- Może zamiast gadać pokażecie nam pokój Sary? - wtrąciła czarnowłosa, której nie było widać oczu.
- Chwila, po co te nerwy? - powstrzymał ją Kuruke. - Chcemy tylko się dogadać.
- Dostaniecie to, czego chcecie - skwitowałam - ale nie za darmo.
*Sara, Kuruke, Rosalie, Len, Yumi?*
Od Lena - CD Rosallie
Była ich trójka - chłopak i dwie dziewczyny; tak jak my. Chłopak miał azjatyckie rysy i charakterystyczne ciemne włosy. Jedna z dziewczyn również miała ciemne włosy, druga zaś była blondynką, jednak obie miały rysy... „normalne”.
- Jesteś Sara Stim? - spytałem jednej z dziewczyn. Konkretnie tej w ciemnych włosach.
-Nie, to ja jestem Sara - odparła blondynka wychodząc krok wprzód.
Spojrzałem ukradkiem na Rose i Yumi. Szamanka już chciała coś powiedzieć, ale ja ją uprzedziłem.
- Mamy do ciebie pewną sprawę. Widzisz... W twoim pokoju mieszkał dawniej pewien wilkołak, który spowodował pewne zamieszanie. Chcemy przeszukać twój pokój mając nadzieję, że znajdziemy powód tego zamieszania.
Sara zmierzyła mnie wzrokiem. Widać było iż nie będzie łatwo się z nią dogadać. Dziewczyna przymrużyła lekko oczy patrząc na mnie. Wytrzymałem spojrzenie, choć niepowiem z lekkim trudem.
- Więc?
<Sara? Kuruke? Rose? Yumi? Flora? Sory Kuruke za te „normalne” rysy XD>
- Jesteś Sara Stim? - spytałem jednej z dziewczyn. Konkretnie tej w ciemnych włosach.
-Nie, to ja jestem Sara - odparła blondynka wychodząc krok wprzód.
Spojrzałem ukradkiem na Rose i Yumi. Szamanka już chciała coś powiedzieć, ale ja ją uprzedziłem.
- Mamy do ciebie pewną sprawę. Widzisz... W twoim pokoju mieszkał dawniej pewien wilkołak, który spowodował pewne zamieszanie. Chcemy przeszukać twój pokój mając nadzieję, że znajdziemy powód tego zamieszania.
Sara zmierzyła mnie wzrokiem. Widać było iż nie będzie łatwo się z nią dogadać. Dziewczyna przymrużyła lekko oczy patrząc na mnie. Wytrzymałem spojrzenie, choć niepowiem z lekkim trudem.
- Więc?
<Sara? Kuruke? Rose? Yumi? Flora? Sory Kuruke za te „normalne” rysy XD>
Od Yumi CD Rosalie
Wraz z Lenem podeszliśmy do Rose. Otworzyła akta i naszym oczom ukazały się jakieś zbędne papiery. Wyjmowaliśmy je dopóki nie ujrzeliśmy gdzie miał pokój. Akademik wilkołaków znajdował się w naszym aktualnym akademiku, a mieszkał na na trzecim piętrze.
- Kto ma tam teraz pokój? - Spytałam przyjaciół.
- Chyba jakaś Sara Stim. - Rzuciła Rose.
- Trzeba jakoś odwrócić jej uwagę i przeszukać pokój. - Zaproponowałam.
- Omówimy to później chodźcie. - Powiedział nam Len. Odłożyliśmy akta Edłorda i ruszyliśmy z powrotem.
Nagle natknęliśmy się na jakiś uczniów. Foxy przyglądał im się zaciekawiony.
Rose? Len? Sara? Kuruke? Flora?
- Kto ma tam teraz pokój? - Spytałam przyjaciół.
- Chyba jakaś Sara Stim. - Rzuciła Rose.
- Trzeba jakoś odwrócić jej uwagę i przeszukać pokój. - Zaproponowałam.
- Omówimy to później chodźcie. - Powiedział nam Len. Odłożyliśmy akta Edłorda i ruszyliśmy z powrotem.
Nagle natknęliśmy się na jakiś uczniów. Foxy przyglądał im się zaciekawiony.
Rose? Len? Sara? Kuruke? Flora?
Od Rosallie-CD Lena
-Co do jednego się zgodzę. To wyjdzie na dziecinne,jak stale będziemy chodzić do dyrektorek...
-Więc jakieś pomysły?-pyta Yumi.
-Mam!-zaczęłam drzeć się.Przyjaciele spojrzeli na mnie jak na wariatkę.Nawet smoki na mnie spojrzały.Ja tylko chrząknęłam.
-Len pamiętasz arsenał?Tam,gdzie znaleźliśmy dane Edwarda i Monicy.
-Tak a co?-pyta.
-Może tam są jego dane?-pytam.
-Więc prowadź Rose-mówi Yumi.
Zeszliśmy do piwnic. Poszłam do tyłu i znalazłam półkę z napisem "WILKOŁAKI".Zaczęłam mówić pod nosem
-Tetto Kuromi?Nie.Emeral Lupus?Nie.Anabell Rokston?Nie.O!Mam Edłord Roskton!
Przyjaciele podbiegli do mnie,na co ja otworzyłam akta...
~Yumi?Len?~
-Więc jakieś pomysły?-pyta Yumi.
-Mam!-zaczęłam drzeć się.Przyjaciele spojrzeli na mnie jak na wariatkę.Nawet smoki na mnie spojrzały.Ja tylko chrząknęłam.
-Len pamiętasz arsenał?Tam,gdzie znaleźliśmy dane Edwarda i Monicy.
-Tak a co?-pyta.
-Może tam są jego dane?-pytam.
-Więc prowadź Rose-mówi Yumi.
Zeszliśmy do piwnic. Poszłam do tyłu i znalazłam półkę z napisem "WILKOŁAKI".Zaczęłam mówić pod nosem
-Tetto Kuromi?Nie.Emeral Lupus?Nie.Anabell Rokston?Nie.O!Mam Edłord Roskton!
Przyjaciele podbiegli do mnie,na co ja otworzyłam akta...
~Yumi?Len?~
Od Flory-CD Kuruke
- Kuruke może mieć rację - stwierdziłam. - Będę szczera w tym, że nie wiem, co jeszcze moglibyśmy zrobić bez pomocy kogoś trzeciego.
- A co z twoją dumą Sherlocka? - spytał ironicznie Kuruke.
- Wszystko, co mogłam, wydedukowałam. Od tych ludzi otrzymaliśmy nowe wątki, którymi moglibyśmy się kierować. Nasze śledztwo dotarło do etapu przesłuchań.
- A zatem idziemy za tą trójką? - skwitowała Sara.
- Tak. Nie zwlekajmy.
Na moją komendę wszyscy podeszliśmy do następnego okna i wskoczyliśmy na korytarz. Pech chciał, że nie było już śladu po uczniach i wychowawczyniach.
Poszliśmy na błonia i usiedliśmy na ławce.
- Niech to! Uciekli nam! - zaklęłam.
- Cóż, oni mają smoka i pamiętniki - podsumowała Sara - z których wynika, że jakiś koleś swoimi wizjami o potworach wywołał nieufność w dyrektorkach...
- I że do niego należą mikstury i księga - dokończyłam.
- A zatem prędzej czy później będą chcieli znaleźć te rzeczy. - dodał Kuruke. - Pozwolimy im na to?
- Niech nie myślą, że damy im je prosto do rąk! - rzuciłam. - Będą sami szukać, a jak dojdzie między nami do spotkania, damy im tylko wskazówki. Oczywiście jak ładnie poproszą.
- Na pewno takie komplikowanie sprawy jest konieczne? - zwątpiła Sara.
- My się napracowaliśmy, żeby dotrzeć do rzeczy tego wilkołaka. To będzie dobry kompromis - odparłam.
Dyskutowaliśmy tak przez dłuższy czas, nie licząc przerwy w postaci lekcji. Ustalaliśmy wszelkie za i przeciw wskazaniu tym ludziom drogi do mikstur, aż w końcu ponownie trafiliśmy na ich trop. Przez okno zobaczyłam, jak teleportowali się na główny dziedziniec i skierowali się do zamku.
*Sara, Kuruke?*
- A co z twoją dumą Sherlocka? - spytał ironicznie Kuruke.
- Wszystko, co mogłam, wydedukowałam. Od tych ludzi otrzymaliśmy nowe wątki, którymi moglibyśmy się kierować. Nasze śledztwo dotarło do etapu przesłuchań.
- A zatem idziemy za tą trójką? - skwitowała Sara.
- Tak. Nie zwlekajmy.
Na moją komendę wszyscy podeszliśmy do następnego okna i wskoczyliśmy na korytarz. Pech chciał, że nie było już śladu po uczniach i wychowawczyniach.
Poszliśmy na błonia i usiedliśmy na ławce.
- Niech to! Uciekli nam! - zaklęłam.
- Cóż, oni mają smoka i pamiętniki - podsumowała Sara - z których wynika, że jakiś koleś swoimi wizjami o potworach wywołał nieufność w dyrektorkach...
- I że do niego należą mikstury i księga - dokończyłam.
- A zatem prędzej czy później będą chcieli znaleźć te rzeczy. - dodał Kuruke. - Pozwolimy im na to?
- Niech nie myślą, że damy im je prosto do rąk! - rzuciłam. - Będą sami szukać, a jak dojdzie między nami do spotkania, damy im tylko wskazówki. Oczywiście jak ładnie poproszą.
- Na pewno takie komplikowanie sprawy jest konieczne? - zwątpiła Sara.
- My się napracowaliśmy, żeby dotrzeć do rzeczy tego wilkołaka. To będzie dobry kompromis - odparłam.
Dyskutowaliśmy tak przez dłuższy czas, nie licząc przerwy w postaci lekcji. Ustalaliśmy wszelkie za i przeciw wskazaniu tym ludziom drogi do mikstur, aż w końcu ponownie trafiliśmy na ich trop. Przez okno zobaczyłam, jak teleportowali się na główny dziedziniec i skierowali się do zamku.
*Sara, Kuruke?*
Od Lena - CD Rosallie
- Zapewne wiedzą dyrektorki - stwierdziłem. - Ale ponowne pójście do nich może ukazać na w złym świetle. Troje nastolatków, którzy poszukują odpowiedzi na tajemnice szkoły, ale nie potrafią poradzić sobie sami, więc wciąż chodzą do byłych uczennic.
- Czyli co? - spytała zrezygnowana Yumi.
- Możemy znaleźć stare plany - odparłem. - Sprawdzimy gdzie był akademik chłopców lub wilkołaków i poszukamy w tamtym miejscu czegoś.
<Yumi Rosallie?>
- Czyli co? - spytała zrezygnowana Yumi.
- Możemy znaleźć stare plany - odparłem. - Sprawdzimy gdzie był akademik chłopców lub wilkołaków i poszukamy w tamtym miejscu czegoś.
<Yumi Rosallie?>
Od Rosallie-CD Yumi
-Czasami te potwory atakują na obecność eliksiru odtrutki.Musi być go bardzo dużo,w tedy atakują gromadami...
-One wyczuwały ten eliksir-mówi Len.
-Musimy znaleźć skrzynię Edłorda!-mówi Yumi.
Rarem z Yumi wzięłyśmy Foxy'ego i Sofię na ręce.Szamani złapali się mnie i po chwili znowu byliśmy przy szkole.
-To gdzie mogą być te jego eliksiry?-pyta Yumi.
-Pewnie tam,gdzie był jego pokój-mówię.-Tylko który to?
~Len?Yumi?~
-One wyczuwały ten eliksir-mówi Len.
-Musimy znaleźć skrzynię Edłorda!-mówi Yumi.
Rarem z Yumi wzięłyśmy Foxy'ego i Sofię na ręce.Szamani złapali się mnie i po chwili znowu byliśmy przy szkole.
-To gdzie mogą być te jego eliksiry?-pyta Yumi.
-Pewnie tam,gdzie był jego pokój-mówię.-Tylko który to?
~Len?Yumi?~
Od Yumi CD Rosalie
Len był zbyt rozentuzjazmowany. Otworzyłam torbę i wyjęłam Foxy'ego. Od razu zaprzyjaźnił się z Sophie.
- Może pójdziemy poszperać coś w tutejszych bibliotekach? - Zaproponowałam. Wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy do najbliższej biblioteki. Rozdzieliliśmy się i szukaliśmy czegoś ciekawego. Po ponad trzech godzinach usiedliśmy przy jednym stoliku.
- Zobaczcie co tu znalazłam. - Pokazałam przyjaciołom książkę i zaczęłam czytać.
- Wszystkie potwory raz na kilkaset lat poszukują źródeł emanujących szczęściem i przyjaźniom. Panosząc zamęt w takich miejscach karmią się strachem i bólem. - Skończyłam czytać.
- To może być jedna z przyczyn ich pojawienia się. - Powiadomiłam Lena i Rose.
- Ja chyba znalazłam drugi powód. - Odrzekła Rose.
Rose? Len?
- Może pójdziemy poszperać coś w tutejszych bibliotekach? - Zaproponowałam. Wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy do najbliższej biblioteki. Rozdzieliliśmy się i szukaliśmy czegoś ciekawego. Po ponad trzech godzinach usiedliśmy przy jednym stoliku.
- Zobaczcie co tu znalazłam. - Pokazałam przyjaciołom książkę i zaczęłam czytać.
- Wszystkie potwory raz na kilkaset lat poszukują źródeł emanujących szczęściem i przyjaźniom. Panosząc zamęt w takich miejscach karmią się strachem i bólem. - Skończyłam czytać.
- To może być jedna z przyczyn ich pojawienia się. - Powiadomiłam Lena i Rose.
- Ja chyba znalazłam drugi powód. - Odrzekła Rose.
Rose? Len?
Od Victora-CD Flory
Zupełnie się wyłączyłem. Patrzyłem w głąb korytarza, nie myśląc. Nie wiedziałem, że tak umiem. Fajnie.
- Hej, Victor, ziemia - Odezwała się Flora.
- C-co? - Spytałem zagubiony.
- Słuchasz mnie? - Zapytała i uniosła brew do góry.
- Tak, tak, słucham - Odparłem.
- Ahh, to co powiedziałam?
I tu się zaciąłem. Wymieniłem się z nią spojrzeniami.
Flora? D:
- Hej, Victor, ziemia - Odezwała się Flora.
- C-co? - Spytałem zagubiony.
- Słuchasz mnie? - Zapytała i uniosła brew do góry.
- Tak, tak, słucham - Odparłem.
- Ahh, to co powiedziałam?
I tu się zaciąłem. Wymieniłem się z nią spojrzeniami.
Flora? D:
Od Rosallie-CD Yumi
-Co chcecie wiedzieć?-pyta Edward.
-Czego razem z Monicą,się dowiedzieliście o tych potworach?-pytam.
Edward spojrzał na nas.
-Dobrze powiem wam-odpowiada szaman.-Te potwory czegoś szukają.
-Ale skąd pan to wie?-pyta Len.
-Te potwory atakowały razem. Niektpre potwory z ich grup są samotnikami, a niektóre rasytych potworób były sobie wrogie.
-Ale czego szukają?-pyta Yumi.
-Tego nie wiem-odpowiada Edward.-Wiem tylko, że one czegoś szukają.
-A co z Monicą?-pytam.
-Nie utrzymujemy kontaktu...O poczekajcie mój kolega idzie. Pan Edward wyszedł, i za chwilę weócił z.
wujkiem Jackobem!
-Wujek? Co tu robisz?-pytam.
-To samo pytanie kieruję do ciebie-mówi wuj.-Przyszedłem do kolegi.I mam dla ciebie prezent.
-A co to takiego?-pytam.
-Drugi smok do opieki.
-Jest to samiczka jedynego smoka, który czaruje.Przypomina trochę wilka.Jest sierotą. Pewnie by ją zabili, i ją wziąłem.W tedy pomyślałem, że bardzo przypomina ciebie.
Smok podszedł do mnie i zaczął mi się przyglądać. W końcu przytuliła się do mnie.
-Jak ją nazwiesz?-pyta.
-Sofia-odpowiadam.-A jak się nim opiekować?
-Jak lisim smokiem-odpowiada.
Więc teraz mam zwierzaka!
-A to jest Len.Też szaman jak Yumi.
-Miło mi.Jackob Manson.Czarodziej i znawca smoków.
Wyszliśmy z księgarnii.
-To idziemy szukać tego czegoś, co szukały potwory!-mowi Len
~Len? Yumi?~
-Czego razem z Monicą,się dowiedzieliście o tych potworach?-pytam.
Edward spojrzał na nas.
-Dobrze powiem wam-odpowiada szaman.-Te potwory czegoś szukają.
-Ale skąd pan to wie?-pyta Len.
-Te potwory atakowały razem. Niektpre potwory z ich grup są samotnikami, a niektóre rasytych potworób były sobie wrogie.
-Ale czego szukają?-pyta Yumi.
-Tego nie wiem-odpowiada Edward.-Wiem tylko, że one czegoś szukają.
-A co z Monicą?-pytam.
-Nie utrzymujemy kontaktu...O poczekajcie mój kolega idzie. Pan Edward wyszedł, i za chwilę weócił z.
wujkiem Jackobem!
-Wujek? Co tu robisz?-pytam.
-To samo pytanie kieruję do ciebie-mówi wuj.-Przyszedłem do kolegi.I mam dla ciebie prezent.
-A co to takiego?-pytam.
-Drugi smok do opieki.
-Jest to samiczka jedynego smoka, który czaruje.Przypomina trochę wilka.Jest sierotą. Pewnie by ją zabili, i ją wziąłem.W tedy pomyślałem, że bardzo przypomina ciebie.
Smok podszedł do mnie i zaczął mi się przyglądać. W końcu przytuliła się do mnie.
-Jak ją nazwiesz?-pyta.
-Sofia-odpowiadam.-A jak się nim opiekować?
-Jak lisim smokiem-odpowiada.
Więc teraz mam zwierzaka!
-A to jest Len.Też szaman jak Yumi.
-Miło mi.Jackob Manson.Czarodziej i znawca smoków.
Wyszliśmy z księgarnii.
-To idziemy szukać tego czegoś, co szukały potwory!-mowi Len
~Len? Yumi?~
Melani cd Rose
-Jak myślisz aurorowie w czymś tu pomogą?
-Nie- odparłam zdecydowanie.- myślę, że powinnyśmy odwiedzić moją ciotkę. Ale to dopiero na weekend. Teraz myślę, że powinnam się zdrzemnąć.
*****
W krótkiej drzemce podróżowałam pod postacią ducha. Natknęłam się na dziewczynę.
-Razac- szepnęłam- myślałam, że wszystkie wyginęłyście- ku mojemu zdumieniu dziewczyna odpowiedziała. Jak?! Przecież nikt nie mógł mnie widzieć.
-Najwyraźniej nie.- uśmiechnęła się z przekąsem.
Julia?
-Nie- odparłam zdecydowanie.- myślę, że powinnyśmy odwiedzić moją ciotkę. Ale to dopiero na weekend. Teraz myślę, że powinnam się zdrzemnąć.
*****
W krótkiej drzemce podróżowałam pod postacią ducha. Natknęłam się na dziewczynę.
-Razac- szepnęłam- myślałam, że wszystkie wyginęłyście- ku mojemu zdumieniu dziewczyna odpowiedziała. Jak?! Przecież nikt nie mógł mnie widzieć.
-Najwyraźniej nie.- uśmiechnęła się z przekąsem.
Julia?
Od Sang bleu
24 sierpnia 2014r.
Kochany pamiętniku!
Nigdy nie było mi łatwo wytrzymać z takimi rodzicami i trzema braćmi. Na dodatek mój ojciec okazał się bardzo wspaniałomyślny. Postanowił wysłać mnie do Szkoły Nadprzyrodzonych. Najlepsze jest to, że już mnie tu przysłał. Już zapowiada się ,,super'' zmiana. Dostałam plan lekcji i pierwsza lekcja z wilkołakiem w roli nauczyciela. Nie ma to jak ekstra początek.
Nie wiem jak dałam się w to wplątać. Przecież ja tu wogóle nie pasuję. I jeszcze ta myśl, że każdy mi wmawia, że powinnam się zmienić. Ale ja nie potrafię. Albo nie chcę. I tak nikt mnie nigdy nie zrozumie...
Sangbleu...
Od Sary-CD Victora
- Jezu jakie to wspaniałe uczucie.-Powiedziałam, zadowolona.
-Czekaj, czekaj to to jeszcze nic nie wyobrażasz sobie terenów, skoków.- Powiedział.- A teraz zrób pół siad.
Uniosłam tyłek do góry i przyjęłam pozę jak to moja ciotka mówiła "na Małysza".
- Musisz klatkę piersiową wysunąć bardziej do przodu.- Powiedział, a ja zrobiłam tak jak powiedział.- No tak jest dobrze.
- Rozstępuję go i oddaję jego w twoje ręce. Chcę zobaczyć jak jeździsz.- Powiedziałam siadając w siodło i przechodząc do wolniejszego chodu.
Victor
-Czekaj, czekaj to to jeszcze nic nie wyobrażasz sobie terenów, skoków.- Powiedział.- A teraz zrób pół siad.
Uniosłam tyłek do góry i przyjęłam pozę jak to moja ciotka mówiła "na Małysza".
- Musisz klatkę piersiową wysunąć bardziej do przodu.- Powiedział, a ja zrobiłam tak jak powiedział.- No tak jest dobrze.
- Rozstępuję go i oddaję jego w twoje ręce. Chcę zobaczyć jak jeździsz.- Powiedziałam siadając w siodło i przechodząc do wolniejszego chodu.
Victor
Pd Flory-CD Victora
Ledwo uwierzyłam, że słuch mnie nie myli. Jeszcze nikt nie prosił mnie o oprowadzenie po szkole i nie wiedziałam, jak się zachować.
Zgodziłam się tylko dlatego, że nie wypadało nawet myśleć o tym, że nowy uczeń był dla mnie jak Kuruke pierwszego dnia: zagubiony i zdany na moją łaskę jak kilkulatek.
- Chętnie - odparłam uprzejmie, nie chcąc go urazić. - Na dobry początek: to jest trzecie piętro akademika uczniowskiego. Po lewej są pokoje chłopców, po prawej pokoje dziewcząt.
- To akurat wiem - stwierdził ironicznie chłopak.
- A tak właściwie, to jak się nazywasz?
- Victor Valentie.
- Ja jestem Flora Armitage, drugi rok.
- Zaraz... Czy to nie jest nazwisko któregoś aktora?
- Prawdopodobnie zbieżność nazwisk - odparłam.
Od kiedy zmieniłam szkołę, dawno nikt mnie o to nie pytał. W szkole zwykłych ludzi spytało się mnie o to... szesnaście albo siedemnaście osób. Tak, pamiętam to. Wszyscy pytali dokładnie o to samo, słysząc moje nazwisko. Możliwe, że jest aktor Armitage, ale ja nie mam aktora w rodzinie.
- Tutaj mamy bibliotekę - rzekłam, gdy dotarliśmy do biblioteki. - Jest tu wiele encyklopedii, więc można znaleźć informacje do zadania domowego bez korzystania z Internetu.
Przeszliśmy na korytarz, gdzie wskazywałam kolejne drzwi:
- Tu mamy lekcje wychowania do życia wśród ludzi, historii wilkołaków, samokontroli, wykorzystania mocy nadprzyrodzonych i tym podobne. Samoobrony uczymy się na błoniach, a... Ty mnie w ogóle słuchasz?
Victor szedł za mną, ale wcale nie patrzył na drzwi, które wskazywałam, gdzie co mamy. Jakiś taki rozkojarzony był. To mnie lekko zirytowało.
*Victor?*
Zgodziłam się tylko dlatego, że nie wypadało nawet myśleć o tym, że nowy uczeń był dla mnie jak Kuruke pierwszego dnia: zagubiony i zdany na moją łaskę jak kilkulatek.
- Chętnie - odparłam uprzejmie, nie chcąc go urazić. - Na dobry początek: to jest trzecie piętro akademika uczniowskiego. Po lewej są pokoje chłopców, po prawej pokoje dziewcząt.
- To akurat wiem - stwierdził ironicznie chłopak.
- A tak właściwie, to jak się nazywasz?
- Victor Valentie.
- Ja jestem Flora Armitage, drugi rok.
- Zaraz... Czy to nie jest nazwisko któregoś aktora?
- Prawdopodobnie zbieżność nazwisk - odparłam.
Od kiedy zmieniłam szkołę, dawno nikt mnie o to nie pytał. W szkole zwykłych ludzi spytało się mnie o to... szesnaście albo siedemnaście osób. Tak, pamiętam to. Wszyscy pytali dokładnie o to samo, słysząc moje nazwisko. Możliwe, że jest aktor Armitage, ale ja nie mam aktora w rodzinie.
- Tutaj mamy bibliotekę - rzekłam, gdy dotarliśmy do biblioteki. - Jest tu wiele encyklopedii, więc można znaleźć informacje do zadania domowego bez korzystania z Internetu.
Przeszliśmy na korytarz, gdzie wskazywałam kolejne drzwi:
- Tu mamy lekcje wychowania do życia wśród ludzi, historii wilkołaków, samokontroli, wykorzystania mocy nadprzyrodzonych i tym podobne. Samoobrony uczymy się na błoniach, a... Ty mnie w ogóle słuchasz?
Victor szedł za mną, ale wcale nie patrzył na drzwi, które wskazywałam, gdzie co mamy. Jakiś taki rozkojarzony był. To mnie lekko zirytowało.
*Victor?*
Od Rosallie-CD Melani
Wyszliśmy do pokoju. Pobiegłyśmy do pokoju pani Samanty.
Melania opowiedziała o wszystkim.
-Nie widzieli cię?-pyta patrzac na mnie.
-Nie.-odpowiadam.
-Wezwiemy aurorów-mowi pani Samanta.
-Dziękuję-odpowiada Melania
~Melania?~
Melania opowiedziała o wszystkim.
-Nie widzieli cię?-pyta patrzac na mnie.
-Nie.-odpowiadam.
-Wezwiemy aurorów-mowi pani Samanta.
-Dziękuję-odpowiada Melania
~Melania?~
Mel cd Rosie
-Wiesz… Mój ojciec umierając złamał wiele obietnic. Miał być panem całego świata magii a nawet mugolów. Skończyło jak się skończyło. Moja matka była nim zaślepiona więc także zmarła. Nie było żadnej osoby na którą mogli zrzucić winę do póki nie poznali mnie…
-Och…- powiedziała.
-Tak. Wiesz co? Myślę, że powinnyśmy zgłosić to dyrektorki.
*****
-Jak myślisz możemy już spokojnie wyjść z pokoju?- zapytałam uśmiechnięta po czasie.
-Zdecydowanie.- roześmiała się.
Rosie?
-Och…- powiedziała.
-Tak. Wiesz co? Myślę, że powinnyśmy zgłosić to dyrektorki.
*****
-Jak myślisz możemy już spokojnie wyjść z pokoju?- zapytałam uśmiechnięta po czasie.
-Zdecydowanie.- roześmiała się.
Rosie?
Od Yumi CD Rosalie
Pan Edwarda się zdziwił. Obok niego pojawił się lisi duch.
- Jaki uroczy. - Wyrwały mi się te słowa. Spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Widzisz Fiksa? - Skinęłam głową na odpowiedź.
- Aka, Atsu pokażcie się. - Obok mnie pojawiły się lisy i zaczęły przyglądać się duchowi stróżowi Edwarda.
- Ja jestem Rose czarodziejka, a ta dwójka to Len i Yumi szamani. Przyjechaliśmy tu ze szkoły nadprzyrodzonych. Chcielibyśmy się czegoś dowiedzieć. - Rozpoczęła Rose.
Rose? Len?
- Jaki uroczy. - Wyrwały mi się te słowa. Spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Widzisz Fiksa? - Skinęłam głową na odpowiedź.
- Aka, Atsu pokażcie się. - Obok mnie pojawiły się lisy i zaczęły przyglądać się duchowi stróżowi Edwarda.
- Ja jestem Rose czarodziejka, a ta dwójka to Len i Yumi szamani. Przyjechaliśmy tu ze szkoły nadprzyrodzonych. Chcielibyśmy się czegoś dowiedzieć. - Rozpoczęła Rose.
Rose? Len?
Od Rosallie-CD Yumi
Poszłyśmy do tramwaju. Wysiadliśmy na przeciwko księgarni.
-To tutaj?-pyta Len.
-Podobno tu pracuje-mówi Yumi.-Chodźmy!
Weszliśmy do ksiegarni. Zaczęłam przeglądać książki i znalazłam ciekawą ksiażkę o czarodziejach. Po angielsku.
-Po co kupujesz kasiążkę o sobie?-pyta Len.
-Chcę zobaczyć, co ludzoe o nas myślą.
-W czymś pomóc?-pyta nas mężczyzna.
-Szukamy pana Edwarda.
-To ja. O co chodzi?
-Chcemy z panem porozmawiać-mówi Len.
Poszliśmy do jakiegoś pokoju.
-Więc o co chodzi? -pyta.
-O Szkołę Nadprzyrodzonych-moei Yumi.
~Yumi? Len?~
-To tutaj?-pyta Len.
-Podobno tu pracuje-mówi Yumi.-Chodźmy!
Weszliśmy do ksiegarni. Zaczęłam przeglądać książki i znalazłam ciekawą ksiażkę o czarodziejach. Po angielsku.
-Po co kupujesz kasiążkę o sobie?-pyta Len.
-Chcę zobaczyć, co ludzoe o nas myślą.
-W czymś pomóc?-pyta nas mężczyzna.
-Szukamy pana Edwarda.
-To ja. O co chodzi?
-Chcemy z panem porozmawiać-mówi Len.
Poszliśmy do jakiegoś pokoju.
-Więc o co chodzi? -pyta.
-O Szkołę Nadprzyrodzonych-moei Yumi.
~Yumi? Len?~
Od Nikona cd.o Yumi
- No to ReZiego już poznałaś, Tommy pewnie jest w kuchni - pomaszerowaliśmy do kuchni, Tom siedział przy stole i wcinał płatki - Tom - odwrócił głowę - To jest Yumi - przywitali się - No i jeszcze ten nowy, Victor nie wiem gdzie on jest
- Wyszedł, powiedział że niedługo wróci - powiedział Tom
- No dobra choć do mojego pokoju - złapałem ją za rękę i poszliśmy, usiadłem na łóżku obejmując dziewczynę, włączyłem odtwarzacz i poleciała jakaś muzyka. Po kilkunastu minutach wszedł Victor, spojrzał na nas pytająco, Yumi się uśmiechnęła
- Hej, to moja dziewczyna Yumi - powiedziałem do Victora
- Miło mi - podał jej rękę
- Wychodzisz gdzieś?
<<Victor, Yumi?>>
- Wyszedł, powiedział że niedługo wróci - powiedział Tom
- No dobra choć do mojego pokoju - złapałem ją za rękę i poszliśmy, usiadłem na łóżku obejmując dziewczynę, włączyłem odtwarzacz i poleciała jakaś muzyka. Po kilkunastu minutach wszedł Victor, spojrzał na nas pytająco, Yumi się uśmiechnęła
- Hej, to moja dziewczyna Yumi - powiedziałem do Victora
- Miło mi - podał jej rękę
- Wychodzisz gdzieś?
<<Victor, Yumi?>>
Od Rosallie-CD Melani
Pobiegłyśmy do akademików. Otworzyłam drzwi i razem pobiegłyśmy do okna.Śmierciożerców nie było
-Zabiłysmy wszystkich?-pyta.
-Tak mi się wydaje-mówię.-A tak w ogóle, to czemu śmierciżercy cie ścigają? W końcu to twój ojciec.
~Melani?~
-Zabiłysmy wszystkich?-pyta.
-Tak mi się wydaje-mówię.-A tak w ogóle, to czemu śmierciżercy cie ścigają? W końcu to twój ojciec.
~Melani?~
Od Rosallie-CD Yumi
Ucieszyłyśmy się. Wiec Foxy może zostać z nami! Tylko pod czyją opieką bedzie...Nie możemy być we dwie jego mamami.
-Yumi..Wiesz co? Niech Foxy będzie twój.
-Jak to?-pyta.
-Lisi smok najbardziej pasuje do ciebie-mówię.
-Yumi mama, Rose ciocia?-pyta Foxy.
-Tak Yumi mama, Rose ciocia-mówię.
Smoczek przytulił się do mnie i powiedział.
-Foxy kocha mamę i ciocię.
-Yumi..Wiesz co? Niech Foxy będzie twój.
-Jak to?-pyta.
-Lisi smok najbardziej pasuje do ciebie-mówię.
-Yumi mama, Rose ciocia?-pyta Foxy.
-Tak Yumi mama, Rose ciocia-mówię.
Smoczek przytulił się do mnie i powiedział.
-Foxy kocha mamę i ciocię.
Melanie cd Rose
Nie wiedząc co robić zaczęłyśmy rzucać zaklęcia wokół szkoły.
-Cave Inimicum! Protego Maxima! Salvio Hexia! Protego Horribilis!- wymawiałam- powinniśmy być już bezpieczni- wydyszałam.
-Chodźmy do akademiku.- zaproponowała Rose
Rosie?
-Cave Inimicum! Protego Maxima! Salvio Hexia! Protego Horribilis!- wymawiałam- powinniśmy być już bezpieczni- wydyszałam.
-Chodźmy do akademiku.- zaproponowała Rose
Rosie?
Od Rosallie-CD Melani
To było przerażające. Śmierciożercy nas znaleźli! Zaczęla się walka. Jednego sparaliżowałam, złapałam za rękę Melanię i zaczęłam biec.
-Co robisz?-pyta.
-Protego!-krzyczę, odbijając kolejne, zaklęcoe uśmiercające, trafiło w tego, co je rzucił. Umarł.-A masz inny pomysł?
Wysłałam fajerwerki , co znaczyło, że wzywam pomoc. Wokół szkoły tworzyło się zaklęcie Protego Maxima.
-Szybko!-wrzasnęłam.-Protego!
I z nowu jeden padł.Na szczęście było ich tylko trzech.Tamten, co go sparaliżowałam, rzucił się na mnie, lecz Melania go zabiła.
-Jic ci nie jest?
-Nie-odpowiadam.
Melani?
-Co robisz?-pyta.
-Protego!-krzyczę, odbijając kolejne, zaklęcoe uśmiercające, trafiło w tego, co je rzucił. Umarł.-A masz inny pomysł?
Wysłałam fajerwerki , co znaczyło, że wzywam pomoc. Wokół szkoły tworzyło się zaklęcie Protego Maxima.
-Szybko!-wrzasnęłam.-Protego!
I z nowu jeden padł.Na szczęście było ich tylko trzech.Tamten, co go sparaliżowałam, rzucił się na mnie, lecz Melania go zabiła.
-Jic ci nie jest?
-Nie-odpowiadam.
Melani?
Od Yumi CD Rosalie
Niezbyt miła była teleportacja. Rozejrzałam się po ulicy Kioto.
- To gdzie mieszka Edward? - Spytałam przyjaciół.
- Tego niestety nie udało nam się określić. - Odpowiedziała speszona Rose. Ujrzałam nieduży sklep odzieżowy. Poszłam w jego stronę.
- Gdzie idziesz Yumi?! - Zawołali za mną Rose i Len.
- Może ktoś zna Edwarda. - Podeszłam do kasy i zaczęłam rozmawiać ze sprzedawcą. Rose i Len patrzyli się na mnie zdziwieni.
- Skąd znasz japoński? - Spytał Len.
- Uczyłam się w domu. Teraz wiem gdzie mamy szukać. - Ruszyliśmy przed siebie szukając jakiegoś środka transportu.
Rose? Len?
- To gdzie mieszka Edward? - Spytałam przyjaciół.
- Tego niestety nie udało nam się określić. - Odpowiedziała speszona Rose. Ujrzałam nieduży sklep odzieżowy. Poszłam w jego stronę.
- Gdzie idziesz Yumi?! - Zawołali za mną Rose i Len.
- Może ktoś zna Edwarda. - Podeszłam do kasy i zaczęłam rozmawiać ze sprzedawcą. Rose i Len patrzyli się na mnie zdziwieni.
- Skąd znasz japoński? - Spytał Len.
- Uczyłam się w domu. Teraz wiem gdzie mamy szukać. - Ruszyliśmy przed siebie szukając jakiegoś środka transportu.
Rose? Len?
Melanie cd Rosie
-Dobra... dość tego smutania- uśmiechnęłam się. - Jeszcze 5 lekcji przed nami. Lepiej weźmy się do roboty.- oznajmiłam i obie ze śmiechem weszłyśmy do klasy gdzie spotkało nas pytające spojrzenie pani Samanty.
*****
Przechadzałyśmy się właśnie w stronę tutejszego lasu. Kiedy usłyszałyśmy szmer. Natychmiast wypuściłam Pupiego. Mimo pozorów był idealnym psem obronnym. Sylwetka, jak udało mi się dostrzec należała do człowieka. Nie trwało długo ujawnienie jego tożsamości.
-Śmierciozercy... Znaleźli mnie. Biegnij Rose!- krzyknęłam do dziewczyny.
-Chyba nie myślisz sobie, że pozwolę przepuścić okazję walki z Śmierciozercami- uśmiechnęła się podstępnie.
-Avada Kedavra!- i tak rozpoczęła się walka...
-Rose?
*****
Przechadzałyśmy się właśnie w stronę tutejszego lasu. Kiedy usłyszałyśmy szmer. Natychmiast wypuściłam Pupiego. Mimo pozorów był idealnym psem obronnym. Sylwetka, jak udało mi się dostrzec należała do człowieka. Nie trwało długo ujawnienie jego tożsamości.
-Śmierciozercy... Znaleźli mnie. Biegnij Rose!- krzyknęłam do dziewczyny.
-Chyba nie myślisz sobie, że pozwolę przepuścić okazję walki z Śmierciozercami- uśmiechnęła się podstępnie.
-Avada Kedavra!- i tak rozpoczęła się walka...
-Rose?
Od Rosallie-CD Lena
-Hej mam akta Monicy
Imię:Monica
Nzawisko:Journey
Urodzony/a:15sty Lipca
Pesel: <zamazany>
Nie ukończyła szkoły z powodu zamknięcia szkoły.Mieszka w Los Angeles.
-Czyli szamani mieszkają w dwóch innych miejscah na świecie-zaczyna Len.-Po za tym mieszkają za daleko.
-Może dla szamana-zaczynam.-Dla czarodzieja nic nie jest za daleko.Za dziesięć minut na dziedzińcu. Idę po Yumi.
Najpierw poszłam do Yumi i powiedziałam jej o wszystkim.Potem poszłam do siebie, związałam włosy, przebrałam się w t-shirt i szorty, ubrałam trampki i poszłam do wychowawczyn i nas zwolniłam.Kiedy dowiedziały się o co chodzi, puściły nas bez słowa i życzyły dobrej ppdróży.
Na dziedzińcu Yumi i Len już czekali.
-Pani Samanta powiedziała, że raczej wiedzą to samo, a Monica jest nieśmiała, więc jedziemy do Edwarda-mówię.-Idziemy za teren szkoły.
Szamani poszli za mną.
-A jak się tam dostaniemy?-pyta Len.
-Przeteleportujemy się tam-mówię.-Musicie się mnie mocno trzymać, bo się rozczepicie.
-Czyli?-pyta Yumi.
-Powiedzmy, że do Japoni dotrzeż bez ręki..
Szamani spojrzęli na siebie przerażeni.
-A co z naszą nieobecnością?-pyta Yumi.
-Załatwione wszystko-odpowiadam.-Złapcie się mnie.
Szamani się mnie złapali i nagle byliśmy na ruchliwej ulicy Kioto.
~Len? Yumi?~
Od Yumi CD Rose
Nagle zadzwoni mój telefon. Numer był zastrzeżony ale i tak go odebrałam. Usłyszałam głos Pani Natalii.
- Yumi proszę byś z Rosalie wróciły do szkoły i stawiły się na głównym dziedzińcu. Zabierzcie też Foxy'ego.
- Dobrze proszę pani. - Dyrektorka się rozłączyła.
- Mamy wracać i stawić się na głównym dziedzińcu. - Poinformowałam Rose i ruszyłyśmy z powrotem do szkoły. Na dziedzińcu ujrzałam wielkiego lisiego smoka.
- Witajcie Yumi i Rose. Dziękuję że zaopiekowałyście się moim dzieckiem. - Powitał nas uprzejmie. Wyjęłam Foxy'ego z torby.
- To twój tata. Leć do niego. - Maluszek zaczął lecieć do ojca. Nagle się zatrzymał i spojrzał na nas dwie.
- Yumi i Rose mamy nie lecą? - Spytał smutny. Pokiwałyśmy przecząco głowami. Spojrzał się raz na nas, a raz na ojca. Widać że decydował się z kim chce zostać. Szybko przyleciał do mnie i nie wypuszczał z uścisku. Duży smok się łagodnie zaśmiał.
- Widać że was polubił. Pozostawię go w waszej opiece.
Rose?
- Yumi proszę byś z Rosalie wróciły do szkoły i stawiły się na głównym dziedzińcu. Zabierzcie też Foxy'ego.
- Dobrze proszę pani. - Dyrektorka się rozłączyła.
- Mamy wracać i stawić się na głównym dziedzińcu. - Poinformowałam Rose i ruszyłyśmy z powrotem do szkoły. Na dziedzińcu ujrzałam wielkiego lisiego smoka.
- Witajcie Yumi i Rose. Dziękuję że zaopiekowałyście się moim dzieckiem. - Powitał nas uprzejmie. Wyjęłam Foxy'ego z torby.
- To twój tata. Leć do niego. - Maluszek zaczął lecieć do ojca. Nagle się zatrzymał i spojrzał na nas dwie.
- Yumi i Rose mamy nie lecą? - Spytał smutny. Pokiwałyśmy przecząco głowami. Spojrzał się raz na nas, a raz na ojca. Widać że decydował się z kim chce zostać. Szybko przyleciał do mnie i nie wypuszczał z uścisku. Duży smok się łagodnie zaśmiał.
- Widać że was polubił. Pozostawię go w waszej opiece.
Rose?
Od Rosallie-CD Melani
-Rozumiem cię. Ja tak nie miałam, ale rozumiem. Rodziny sięnie wybiera, psychiki też. Ja nie jestem już na ciebie zła.
Myślałam, że to ja trafiłamnie do tej rodziny..Jako jedyna wolę klasyczną muzykę od metalu, mimo, że umiem śpiewać i klasyk, i metal. Ojciec metal,skandalista, gwiazda,brat metal, mama metal a ja? Dopiero teraz zrozumiałam, że nietkórzy mają gorzej.
-Dziękuję Ci-mowię.
-Za co?-mówi, ocierając już łzy .
-Za to, że pomogłaś mi zrozumieć, że moja rodzina nie jest taka zła.A co do tego, jak to w ciebie wchodzi. Protego powinno wystarczyć-zażartowałam, na co Mealnia się uśmiechnęła.
~Melania?~
Myślałam, że to ja trafiłamnie do tej rodziny..Jako jedyna wolę klasyczną muzykę od metalu, mimo, że umiem śpiewać i klasyk, i metal. Ojciec metal,skandalista, gwiazda,brat metal, mama metal a ja? Dopiero teraz zrozumiałam, że nietkórzy mają gorzej.
-Dziękuję Ci-mowię.
-Za co?-mówi, ocierając już łzy .
-Za to, że pomogłaś mi zrozumieć, że moja rodzina nie jest taka zła.A co do tego, jak to w ciebie wchodzi. Protego powinno wystarczyć-zażartowałam, na co Mealnia się uśmiechnęła.
~Melania?~
Melanie cd Rosalie
-Słuchaj to dzisiaj rano... To nie było specjalnie...- jąkałam się- Ja... we mnie to po prostu gdzieś jest. I nie potrafię się tego wyzbyć, choćbym nie wiem jak chciała- teraz mówiłam już przez łzy. Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam. To co się stało później było nieoczekiwane z mojej strony. Rose po prostu mnie przytuliła.
-Rosie?-
-Rosie?-
Od Rosallie-CD Melani
Co ja sobie myślałam? Że w końcu zaprzyjaźnię się z czarodziejem? I to z córką czarnoksiężników? Postanowiłam unikać Melani. Potem było OPCM. Pani Samanta przedstawiła Melanię, ale ja nie słuchałam jej przemowy. Kiedy zabił dzwonek szybko wszyłam z klasy i biegłam na salę od zielarstwa.Nagle słyszę
-Rose, czekaj!-zatrzymałam się i po kilku sekundach była przy mnie Melania.
-O co chodzia.
~Melani xD~
-Rose, czekaj!-zatrzymałam się i po kilku sekundach była przy mnie Melania.
-O co chodzia.
~Melani xD~
Od Lena - CD Rosallie
Spojrzałem na Rosallie. Ta zachęciła mnie gestem. Powoli wszedłem do pomieszczenia.
Ściany i sufit były z kamienia. Podłoga była ze starych dębowych desek, które skrzypiały przy każdym moim kroku. W powietrzu unosił się zapach starych papierów. Gdy szedłem dalej poczułem dodatkowych zapach mysich sików. Mimo wszystko miejsce spowodowało, zimny dreszcz na moich plecach.
Zatrzymałem się przy jednym z licznych regałów. Była na nim mosiężna tabliczka z wygrawerowanym napisem „SZAMANI”. Skierowałem się do półki podpisaną literą „E”. Do rąk wpadły mi dwie teczki: Edłorda i Edwarda. Skierowałem się do półki z literą „M” i pochwyciłem kartotekę Monici.
Wyszedłem z pomieszczenia z trzema zdobyczami.
- Kogo najpierw sprawdzamy? - spytałem.
- Ja mogę Monicę, a ty Edwarda - zaproponowała Rose.
Przystałem na propozycję czarodziejki i wręczyłem jej kartotekę szamanki. Usiedliśmy na podłodze przy drzwiach do pokoju z aktami.
Przewertowałem od niechcenia kartotekę chłopaka. Otworzyłem na pierwszej stronie gdzie były jego dane.
Ściany i sufit były z kamienia. Podłoga była ze starych dębowych desek, które skrzypiały przy każdym moim kroku. W powietrzu unosił się zapach starych papierów. Gdy szedłem dalej poczułem dodatkowych zapach mysich sików. Mimo wszystko miejsce spowodowało, zimny dreszcz na moich plecach.
Zatrzymałem się przy jednym z licznych regałów. Była na nim mosiężna tabliczka z wygrawerowanym napisem „SZAMANI”. Skierowałem się do półki podpisaną literą „E”. Do rąk wpadły mi dwie teczki: Edłorda i Edwarda. Skierowałem się do półki z literą „M” i pochwyciłem kartotekę Monici.
Wyszedłem z pomieszczenia z trzema zdobyczami.
- Kogo najpierw sprawdzamy? - spytałem.
- Ja mogę Monicę, a ty Edwarda - zaproponowała Rose.
Przystałem na propozycję czarodziejki i wręczyłem jej kartotekę szamanki. Usiedliśmy na podłodze przy drzwiach do pokoju z aktami.
Przewertowałem od niechcenia kartotekę chłopaka. Otworzyłem na pierwszej stronie gdzie były jego dane.
Imię: Edward
Nazwisko: Elric
Rasa: Szaman
Urodzony: 8 lutego 1966
Pesel: <rozmazany; nie dało się przeczytać>
Miejsce zamieszkania: Japonia, Kioto
Nie ukończył nauki z powodu zamknięcia placówki. Wrócił do rodziny w japońskim mieście Kioto. Jego dalsze losy nie są znane.
Na dalszych stronach były oceny, opinie, uwagi i tego typu rzeczy. Nic co mogło nam się przydać.
Przynajmniej wiemy, że mieszkał w Kioto. Przy odrobinie szczęścia istnieje prawdopodobieństwo, że wciąż tam mieszka.
<Monica?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)